Niby tak. Znajomym, którzy się rozchodzą zawsze powtarzam: "żyłeś jakoś przed nią to będziesz i po niej" (wersja for women analogiczna).
Z doświadczenia wiem na pewno, że im więcej mamy swoich spraw w życiu, tym łatwiej i dojrzalej przechodzimy rozstanie. Popełniłam kiedyś duży błąd zaniedbując przyjaciół, znajomych na rzecz tych, którzy byli tylko wspólni, rezygnując z niektórych zainteresowań, więc po rozpadzie związku czułam pustkę i usiłowałam utrzymać związek jak najdłużej, bo nie miałam do czego wracać, że tak to ujmę. Było mi źle, ale poza nim miałam niewiele. Dziś mam do tych spraw zupełnie inne podejście. Dziś chcę mieć swoje życie i dzielić je z kimś, a nie dostosowywać je do kogoś.
Myślę, że często ten błąd, który ja popełniłam, trzyma ludzi w związkach, w których kryzys jest zbyt duży aby się z nim uporać lub ludzie zbyt niedojrzali, aby rozwiązać problemy, a może po prostu nie są dla siebie i tak sobie tkwią nie mogąc sobie poradzić z kryzysem ani nie mogąc się rozejść.
Ostatnio edytowany przez niechcemisie (2014-09-02 13:20:35)