Odp: szpinak i inne zmory dzieciństwa
Jeśli mieszkasz poza miastem i z dala od ruchliwej drogi, to nawet jest szansa że nie ma w nich ołowiu i innych paskudztw...
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Jeśli mieszkasz poza miastem i z dala od ruchliwej drogi, to nawet jest szansa że nie ma w nich ołowiu i innych paskudztw...
Mieszkam na obrzeżu , na osiedlu domków, a z tyłu mam las, który produkuje tlen, mnóstwo tlenu.
Moja zmorą z dzieciństwa jest brukselka:) Jej smak słodki i papkowata zielona konsystencja wywoływały natychmiastowy odruch wymiotny Natomiast teraz brukselka pod każdą postacią jest dla mnie źródłem dobroczynnych substancji odżywczych, mniammm....
brukselka z masłem i solą jest pycha zawsze lubiłam!
Ja też zawsze lubiłam brukselkę. w dzieciństwie nienawidziłam ryżu. Kiedy nikt nie patrzył, a ja musiałam się zmusić do zjedzenia go, udawałam przed sobą samą, że to reklama Uncle Ben's.
[quote=niechcemisie]w dzieciństwie nienawidziłam ryżu. Kiedy nikt nie patrzył, a ja musiałam się zmusić do zjedzenia go, udawałam przed sobą samą, że to reklama Uncle Ben's.[/quote]
dzieci to mają pomysły
grunt, że pomagało
nie wzięłam do ust:
śledzia
flaków
czerniny
kaszanki
Od razu wymiotowałam, teraz flaki uwielbiam a i śledzikiem nie pogardzę:)
Kiedyś musiałam uciec się do oszustwa. Opiekowałam się dzieciakami. Młodsze nienawidziło kaszy. Ich mama poprosiła, żebym zrobiła coś z tym fantem. Tak więc zrobiłam kotlety z kaszy. Tak samo jak mielone, tyle że zamiast mięsa kasza (4 lata wegetarianizmu pozostawiły pewne umiejętności kulinarne ). Dzieciak podszedł, spojrzał do miski, skrzywił się widząc gryczaną i spytał:"Cooooo to?" Ja złapałam miskę, podniosłam do góry:"Mięęęęęęskooo." Ale kiedy wymieszałam składniki i usmażyłam z tego kotlety, mały przeciwnik jedzenia kaszy... wsunął dwa i pół kotleta
hehe brawo! moja mama jest mistrzem chowania jedzenia, bo ja byłam strasznym niejadkiem!
kiedyś byliśmy w sanatorium, na obiad była "trująca" wątróbka, której nie zjadłam - mama cichaczem zapakowała ją do serwetki i dała mi po długim spacerze w góry! zajadałam się aż mi się uszy trzęsły i na koniec jeszcze spytałam "co to za pyszne mięsko"
aaa i jeszcze coś z sanatorium mi się przypomniało - twarożek z podsmażaną cebulką na śniadanie był obrzydliwy, ale... nie mając świadomości że jest z cebulką poprosiłam tatę żeby mi go posłodził, tata skorzystał z okazji że się nie zorientowałam i mi wsypał łyżeczkę cukru no i zeżarłam ;-)
o tym że był z podsmażaną cebulką dowiedziałam się kilka lat później
no nie ale super historie! Faktycznie za wątróbką do tej pory nie przepadam:) Ale to prawda, że jak głodny to zje z chęcią!
Twarożek z podsmażaną cebulką? - co to jest???
Ja jako dziecko nie chciałam jeść mięsa. Schabowego/mielonego/pieczeń/kurczaka trzeba było rozdrabniać i mieszać z ubitymi ziemniakami. tylko w takiej postaci przechodzilo przez moje gardło. W wieku 18 lat przeszłam na wegetarianizm. Chciałam nawet zostać weganką, ale zrezygnowałam z tego pomysłu po, nie pamiętam, ale nie więcej niż kilku dniach.
Będąc dzieckiem nienawidziłam krupniku, który w tej chwili uwielbiam
A zmorą z dzieciństwa, która towarzyszy mi także w dorosłym życiu jest... kożuch na mleku lub na kakao. Fujt!
kożuch na mleku - a kto to lubi? Bleeee, ja nie mogłam do ust wziąć smażonych ryb z jeziora i wędzonego węgorza, jak byłam mała a tata był wędkarzem przez całe lato jedliśmy ryby, no właśnie raczej moja rodzinka bo ja nie mogłam patrzec na obdzieranego ze skóry wijącego się węgorza lub patroszenie ryb i wyjmowanie z nich pęcherza czy 3 metrowego tasiemca.
Tasiemca? Co Ty piszesz???!!! Nie wzięłabym już żadnej ryby do ust po takim widoku. Ja pamiętam jednego węgorza, po którym uciakłam z płaczem na łóżko i zaklinałam, że go nie zjem. Nie zjadłam.
Baleron i wątróbka. Teraz baleron zjem, ale wątróbki nadal nie ruszę.
Ja będąc dzieckiem nie lubiłam wątróbki. Dziś jest inaczej, wątróbkę jem raz w tygodniu i bardzo mi smakuje.
A ja mam na odwrót. W dzieciństwie lubiłam, teraz nie jem wątróbki.
a lubicie np chleb z kminkiem? Bo ja nienawidze kminku... A mama mi do tej pory powtarza, że jest zdrowy...
wątróbka jest fajna tylko trzeba ją umiejętnie przyrządzić
a z kminkiem to różnie... zależy w czym i w jakiej ilości :-)
Ja bardzo lubię smak kminku, ale spotkałam niejedną osobę, która nie przepada. Denerwujące jest kiedy wciska się między zęby, ale można zawsze użyć mielonego. Podobno wspomaga trawienie, dlatego dobrze jest go dodać do bigosu i innych ciężkostrawnych potraw. Lubię też sucharki z kminkiem.
tak, wspomaga trawienie, do bigosu zawsze mielę trochę ziarenek, ale w całości jest wkurzający, zwłaszcza na skórce chleba
A ja nawet ze zmielonym nic nie zjem... Po prostu dla mnie ten smak jest tragiczny...
dla mnie nie do zniesienia były grahamki w przedszkolu
Moja zmorą była zupa pomidorowa, ale do dziś nie potrafię zrozumieć dlaczego, bo teraz ją uwielbiam
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź