Odp: Seks w czasie miesiączki
Wolałabym chyba jakieś artykuły poczytać, a wszędzie trochę mało na ten temat.
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 2 3 4 … 7 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Wolałabym chyba jakieś artykuły poczytać, a wszędzie trochę mało na ten temat.
Albo spróbować, ale tak delikatnie, troszeczkę, żeby w razie czego się wycofać z sytuacji... Przecież masz zaufanie do swojego mężczyzny...
Tak. Z byłym to robiłam dwa razy i bez przygotowania, co za ćwok, nawet bez lubrykantu, bo mi jęczał i jęczał i nie chciał odpuścić. No i trafiłam do pani chirurg po receptę. A dobrze nie było mi ani trochę. Z moim kochaniem troszeczkę próbowaliśmy, tak malutko no i jeszcze nie jestem gotowa. Boję się, domyśl się czego.
Kobiety to jedna mają tendencję do poświęcania się - tylko nie wiadomo w imię czego. Jak nie chcę to ma zrozumieć, a nie dyskutować. Na litość to mnie nikt nie weźmie...:)
Temu, z którym jestem też udało się na mnie niejedno wymusić. Wiesz, mi brakuje bardzo asertywności. Ja nawet nie potrafię się upomnieć o swoje jak mi ktoś czegoś nie odda - no chyba że kłótliwie przypomnę się jemu, na niego nie żałuję gardła.
To fatalna cecha w dzisiejszych czasach... Ale trzeba być trochę egoistą, nie taką matką Teresą, bo inni to szybko nauczą się wykorzystywać. Znam parę takich osób - one pomagają wszystkim, a jak same potrzebują wsparcia, to nie ma nikogo...
Masz rację. Doświadczyłam tego nieraz.
A skoro temat jest miesiączka to wspomnę, że seksu z byłym podczas okresu też nie chciałam i zabrakło właśnie tej asertywności. W końcu uległam, żałowałam, potem uległam jeszcze raz, znów żałowałam. Jego to nie obchodziło, że to jest dla mnie odrażające. jego chyba wogole nie obchodziło co ja czuję i myślę.
Na pewno go nie obchodziło - uważał, że musisz go zadowalać, skoro chcesz go mieć dla siebie... Wstręciuch!
Prostak, wydawało mu się że jest nie wiadomo kim, a rzeczywistość pokazała, że życiowy nieudacznik z niego. Jest po podstawówce, ma teraz 34 lata i jest na utrzymaniu mamy, nie pamiętam kiedy wogóle pracował, ale zwykle jego praca trwała nie dłużej niż 2 tyg. raz na jakieś 2-3 lata, brzydki, źle się ubiera, nie dba o siebie dostatecznie jak na moje kryteria, nie oddaje pieniędzy, za niski, za chudy. Wstydzę się że z nim byłam. Mój młodzieńczy bunt i młodzieńcza miłość nieźle mnie sponiewierały.
Mój facet - wysoki, przystojny i dobrze ubrany, muskularny, całkowite przeciwieństwo tamtego - był w lekkim szoku jak mu pokazałam swoją dawną (tfu!) miłość.
To czym Cię tak oczarował?!?
Miał pasję, pięknie mówił. Ja nie chciałam za bardzo z nim chodzić, ale jakoś tak nie potrafiłam odmówić. No a potem się zakochałam. Gdybym trochę poczekała, poznała go nigdy by do tego nie doszło.
Dobry bajer - pół sukcesu, jak to mówią... Dlaczego na mnie to nie działa?:))
[quote=JoannB]To fatalna cecha w dzisiejszych czasach... Ale trzeba być trochę egoistą, nie taką matką Teresą, bo inni to szybko nauczą się wykorzystywać. Znam parę takich osób - one pomagają wszystkim, a jak same potrzebują wsparcia, to nie ma nikogo...[/quote]
skąd ja to znam, czasem mi się wydaje,że mam za miękkie serce
pomagam pomagam daję i co? potem cierpię i nic z tego nie mam
Wiem jak to jest. W innym temacie pisałam o sobie (chyba "miłość czy przyjaźń".
Wiesz, zawsze wszystkim dookaoła służyłam pomocą i radą, a kiedy ja potzrebowałam pomocy to nie mialam się nawet komu wygadać. Ludzie myślą, że ktoś, kto pomaga innym ma w sobie tyle siły, że ze wszystkim sam sobie poradzi. Skąd wiem jak myślą? Bo kiedy ja potrzebowałam pomocy zrobili duże oczy i zaczęli się dziwić - ty? Taka silna?
masz racje, ja też uchodzę za tą silną i tą, która zawsze sobie poradzi
niestety, czasem jest to po prostu dobry kamuflaż
Właśnie - to tak trochę, jakbyśmy żyły dla innych - przejmujemy się co sobie pomyślą i gramy takie twarde, co zawsze sobie poradzą, a tak naprawdę każdy potrzebuje wsparcia - choćby zrozumienia i paru podbudowujących słów...
Swego czasu mi to nawet pomagało, bo skupiając się na problemach innych zapominałam o swoich. dopiero mój obecny chłopak uświadomił mi, że żyję życiem innych wypalając się ich niezliczonymi problemami, biorę na siebie ich ciężar. Dopiero wtedy zobaczyłam jak bardzo byłam wykorzystywana przez ludzi, na których ja nigdy liczyć nie mogłam.
trzeba być asertwynym, czasem warto odmówić dla własnego zdrowia psychicznego... szkoda, że nie jest to takie proste (dla mnie)
moja koleżanka natomiast jest do tego stopnia asertywna, że aż bezczelna - trzeba wypośrodkować, znaleźć umiar we wszystkim
A ja w poprzednim związku wszystko dusiłam w sobie aż miałam problemy z żołądkiem, zawroty głowy i masę innych dolegliwości. W tym krzyczę od razu nie bacząc na okoliczności - czas i miejsce i nie licząc się z konsekwencjami. Ze skrajności w skrajność popadłam. Tak bym chciała nabyć umiejętność bycia asertywną.
Wiesz że można się wpędzić przez problemy w związku w taki kanał jak np. bulimia? Znam dziewczynę która się w to wpakowała - im więcej było problemów, tym częściej wymiotowała. Dopiero psycholog jej powiedział, że w ten sposób podświadomie chce się ich "pozbyć"
Ja zajadam stres - jak jest problem pierwsze co robię to otwieram lodówkę.
Też nie najlepszy pomysł...
Tak, wiem o tym. Staram się z tym walczyć, ale słabo mi idzie. Lodówka jest najbliżej.
Zamiast zajadać, trzeba rozwiązać problemy:) Wszystkim to wyjdzie na zdrowie!
Taaa, łatwo powiedzieć jak ja po kanapkę sięgam jak alkoholik po kielicha.
Strony Poprzednia 1 2 3 4 … 7 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź