Kolega z pracy ostatnio się do mnie klei... Oboje jestesmy zwiazani, ja mam dziecko. Od jakiegos czasu zauwazylam, ze czuje miete przez rumianek, ale traktowalam to z przymrozeniem oka. Ot niegrozne zauroczenie, ktore szybko wygasnie. Jest przystojnym facetem, inteligentnym, swietnie sie rozumiemy, jest miedzy nami chemia, iskra, dreszczyk. Milo jest byc doceniona, zauwazona, wazna. Nie wzielam pod uwage, ze on otworzy sie, wyzna mi uczucie, powie, ze jest zafascynowany, ze nie chce sie tylko przyjaznic, a chce czegos wiecej, ze ciezko mu sie kontrolowac. Zastanawiam sie czy w to brnac czy nie, mam meza i dziecko, jestesmy szczesliwi, wiadomo sa dni lepsze i gorsze, ale taka jest codziennosc. Nie zdecydowalam jescze co mam z tym zrobic, nie mam dylematu moralnego, a po prostu nie wiem czy mam ochote na komplikacje. Zapowiada sie cos pikantnego i egzotycznego, dawka endorfin jeszcze nikomu nie zaszkodzila...Ma piekne cialo i mocne rece, milo sie na niego patrzy. Mam juz od wielu lat przyjaciela, z ktorym kiedys laczylo nas cos wiecej, nasze kolko wzajemnej adoracji od czasu do czasu nabiera rumiencow, wirtualnych, ale zawsze. On jest dla mnie kims bardzo waznym i jego nie moglabym nikim innym zastapic, a mimo wszystko widze pewne podobienstwa...
Nie mam w zwyczaju zdradzac meza. Ale czasem tak sobie mysle, ze monogamia jest przereklamowana, a zycie jest tylko jedno i powinnismy brac na co mamy ochote. Ot co.