A ja niedawno doświadczyłam siły innej relacji - takiej bliskiej "nieznajomości" w pociągu... On dosiadł się kilka przystanków za Bydgoszczą Główną. Zapytał czy obok jest wolne miejsce. Spojrzałam w Jego stronę, uśmiechnęłam się i odpowiedziałam że tak. Zabrałam torebkę, więc usiadł przy mnie. Wtedy pierwszy raz owiał mnie zapach Jego perfum. Uśmiechnęłam się - były bardzo męskie i wyraźne. Kiedy usiadł wygodnie i przestał się poruszać zapach zniknął. Czytałam nudno zapowiadającą się książkę, On po prostu siedział. Zrobiło mi się błogo od ciepła przedziału i jednostajnego dźwięku poruszającego się po torach pociągu. Zasnęłam. A moja twarz bezwiednie odwróciła się w Jego stronę - wtedy znów poczułam ten hipnotyzujący zapach. Spędziłam tak resztę podróży -w półśnie- szukająca kolejnych wrażeń. Musiałam za bardzo rozpychać się na siedzeniu, gdyż poczułam jak nasze ramiona się musnęły. Z zasady unikam takiego kontaktu w miejscach publicznych z obcymi osobami. W tym wypadku jednak nie cofnęłam ramienia. Mieliśmy dużo miejsca na ławce. Każde z nas mogło się delikatnie przesunąć i przerwać tę inwazję swojej przestrzeni osobistej - nie zrobiliśmy tego.
To tak drobne rzeczy; zapach i dotyk, a mną aż wstrząsnęły emocje. Poczułam adrenalinę, radość i ekscytację. Poczułam się bardzo bezpiecznie (w pociągu pełnym obcych ludzi, u boku totalnie nieznajomego człowieka!).
Nie pamiętam Jego twarzy, miał ładne, zadbane dłonie, szpakowate włosy, ciemną, materiałową torbę podróżną i ten zapach... tego zapachu i emocji, które we mnie rozbudził nie zapomnę!
Tylko to mi pozostało. Pomógł mi ściągnąć walizkę z półki i uciekł w otchłań poznańskiego dworca. A ja nawet nie pamiętam, czy podziękowałam Mu za pomoc. Walczyłam z sobą, aby odezwać się, powiedzieć cokolwiek. Ostatecznie stchórzyłam, przed ogromem ludzi stojących obok w otwartym przedziale, a może przed sobą. I teraz żałuję.
Ostatnio edytowany przez ola_ona (2017-12-05 14:24:14)