Sposób "z internetu" czyli picie żelatyny, jest sposobem takim samym jak picie naparu z pokrzywy, jedzenie bananów czy inna porada krążąca w sieci, nieszkodliwa, a może pomocna. Żelatyna jest środkiem spożywczym o tak szerokim zastosowaniu, że większość z nas niemal codziennie, czy chce czy nie chce i tak ją spożywa. Łyżeczka dziennie przez miesiąc to nie jest coś, co mogłoby zaszkodzić, zwłaszcza, że rzadko jem żelki, galaretki, jogurty i desery z żelatyną, wędliny otoczone galaretką.
Nie stosuję żelatyny w zastępstwie leczenia! Skąd w ogóle taki pomysł?
Farmaceuta pewnie zaleciłby suplement diety zawierający glukozaminę, co do której ponoć udowodniono, że żadnego dobroczynnego działania na stawy nie ma. Mimo wszystko jest masowo sprzedawana w aptekach i sklepach i pożerana przez Polaków, którzy wolą pigułki nie będące lekami, tylko suplementami diety, od prostych sposobów takich jak dodanie do diety tego czy owego, bo jak cos jest w tabletce, to wydaje im się to bardziej lecznicze. Jadłam kiedyś takie pigułki, nie zauważyłam żadnej różnicy.
Szukam porad odnośnie tego co jeść i jak ćwiczyć, żeby wspomóc stawy. Sposobów, o których inni ludzie mogliby powiedzieć, że w ich przypadku pomogło. Co lekarz zalecił, to robię, ale nie wszystko w rękach lekarzy.
Pytam o żelatynę tutaj, bo wiedza czerpana z artykułów jest pełniejsza, kiedy pozna się doświadczenie innych osób. Dlatego zaczęłam szukać opinii ludzi, ale zwykle znajduję jednak wypowiedzi osób, które korzystają z tego sposobu, żeby wzmocnić włosy. Zainteresowałam się tematem, kiedy nauczyciel powiedział nam, że jemu pomogło na stawy. Sprawdzę to na sobie samej, ale efekty trudno ocenić, a ja jestem niecierpliwa i chcę wiedzieć już ile osób, które spróbowały, odczuło poprawę, a ile nie zauważyło żadnej istotnej zmiany.