Temat: Przemoc w związku
Kiedyś temat tabu, dzisiaj coraz więcej kobiet o tym chce mówić. Spotykałyście się z jakąś formą przemocy w swoich związkach (fizyczną, psychiczną, ekonomiczną)?
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Kiedyś temat tabu, dzisiaj coraz więcej kobiet o tym chce mówić. Spotykałyście się z jakąś formą przemocy w swoich związkach (fizyczną, psychiczną, ekonomiczną)?
Chyba mało jest związków, gdzie żadna z tych form przemocy nie występuje, bo zależność finansowa często powoduje sytuacje, że kobieta jest rozliczana z tego, ile i na co wydaje, mąż jej zabrania pewnych wydatków i ona nie czuje się z tym komfortowo, albo nawet przejmuje jego tok myślenia, że na zbytki (czyli przyjemności) nie wydaje się pieniędzy...
Jako dziecko byłam świadkiem przemocy fizycznej i obiecałam sobie, że nigdy nikomu nie pozwolę tak się traktować...
Szczęśliwie jak dotąd tego nie doświadczyłam, wiadomo, że jakieś tam nieporozumienia zawsze się zdarzają w związku , ale o jego wartości świadczy to, jak je umiemy rozwiązać...
Niestety często partnerzy skłaniają się ku przemocy, a to niedobrze. Niszczą tylko psychikę biednej kobiecie. Koleżanka mojej mamy pochodziła z takiego toksycznego związku. Teraz jest po rozwodzie, ale niestety skutki nadal są. Musi biedna chodzić co tydzień do psychologa i od nowa zaczyna swoje życie.
jeśli taka sytuacja ma miejsce to dla mnie jest to już patologia.
oczywiście, że tak trzeba mieć też szacunek do samego siebie.
[quote=eastgirl]Jako dziecko byłam świadkiem przemocy fizycznej i obiecałam sobie, że nigdy nikomu nie pozwolę tak się traktować...[/quote]
Niestety, częściej chyba kobiety nabierają przekonania, że facet może je poniewierać bo jest silniejszy, a one znoszą to tak jak babcia czy matka... Nie potrafią się przeciwstawić, są zależne często finansowo, co nie ułatwia odejścia.
Bierność nic nie zmieni, dziwię się takim kobietom, bo w końcu jest równouprawnienie, można pracować i być niezależną od faceta.
[quote=kasia001][quote=eastgirl]Jako dziecko byłam świadkiem przemocy fizycznej i obiecałam sobie, że nigdy nikomu nie pozwolę tak się traktować...[/quote]
Niestety, częściej chyba kobiety nabierają przekonania, że facet może je poniewierać bo jest silniejszy, a one znoszą to tak jak babcia czy matka... Nie potrafią się przeciwstawić, są zależne często finansowo, co nie ułatwia odejścia.[/quote]
Kobiety są mniej zaradne, w związku ma kto za nie załatwić większość spraw, więc wizja samodzielności je przeraża.. I zostają.
Nie jest proste odejść z takiego związku, ponieważ powstaje współuzależnienie
i wpada się w depresję.Po urazach powstają mikrouszkodzenia mózgu,
poprzez które kobiety myślą,że były winne...
To chyba nie bierze się tylko z uszkodzeń mózgu, bo ofiary przemocy psychicznej nie mają ich, a myślą tak samo... To się bierze z obniżonej samooceny, bo jak ona słyszy ciągle że jest do niczego to w końcu w to wierzy...
ja uważam,że jeśli dochodzi do takich sytuacji to jest to absolutna patologia.
Doświadczyłam przemocy fizycznej i psychicznej, a ta pierwsza zawsze idzie w parze z tą druga, choć druga nie zawsze z pierwszą. Temat rzeka.
Policja w tym kraju potrzebuje twardych dowodów, aby interweniować, a wiele kobiet jest w sytuacji, w której nie wystarczy odejść, albo nie ma dokąd odejść. W moim przypadku każda próba odejścia wiązała się z groźbami skierowanymi we mnie i moich bliskich, których bałam się narażać, a gdy próbowałam się wyprowadzić, zostałam wciągnięta za włosy do mieszkania. To nie jest tak, że po facecie od razu widać, że jest tyranem... o nieee... to wyszło po kilku latach dopiero.
Znam przerażająco dużo dziewcząt i kobiet, które tego doświadczyły bądź doświadczają i rozumiem ich strach, bezsilność, blokady, trudności na drodze do zmiany sytuacji. Ja to przeszłam i wiem jak jest i staram się być wsparciem dla osób, które chcą o siebie powalczyć i przede wszystkich dla tych, które nie mają na to siły. Uwierzcie proszę, że w wielu przypadkach zwyczajnie brakuje już na to sił, do tego stopnia kobieta jest psychicznie zgnębiona.
Przeszłam piekło, ocalałam, mam się świetnie
To co piszecie przyprawia o ciarki. Moim zdaniem jeśli pojawiają się jakiekolwiek tego typu oznaki trzeba natychmiast reagować i jeśli zależy nam na związku można spróbowac, bo po pierwszej zbagatelizowanej sytuacji przychodzi kolejna i później już ciężko cokolwiek zrobić.
[quote=perelka1]ja uważam,że jeśli dochodzi do takich sytuacji to jest to absolutna patologia.[/quote]
Uważam dokładnie tak samo.
strasznie żal mi kobiet w tym wypadku, zwłaszcza tych które mimo to trwają przy swoim oprawcy.
Z takiego związku może pomóc wyjść psychiatra. Nie można bowiem pozwolić sobie na to, aby druga osoba stosowała wobec nas przemoc. Klinika w Warszawie ma świetnych specjalistów. Na wizytę można się tam umówić telefonicznie
to prawda, tylko że trzeba jeszcze znaleźć w sobie tą siłę i odwagę aby pójść do takiego specjalisty.
> perelka1 napisał/a:
> strasznie żal mi kobiet w tym wypadku, zwłaszcza tych które mimo to trwają przy swoim oprawcy.
Zwykle są to osoby, które nie mają dokąd odejść. Jak jest wspólny dach nad głową to nie można się spakować i pójść donikąd
dlatego tak ważne jest, żeby kobieta po ślubie dbała o znajomości, przyjażnie, utrzymywała kontakt z rodziną, żeby w razie czego miała się do kogo zwrócić. No i warto mieć swoje źródło dochodów. Wiadomo z tymi zarobkami róznie, zwł jak są dzeci ale lepsze coś niz nic
Oczywiście! Zauważcie, że kobiety, które zarabiają cokolwiek, nawet nieduże pieniążki na swoje drobne wydatki, mają i tak większe poczucie niezależności i wpływu na swój los niż te, które są całkowicie na utrzymaniu faceta. A to jest bardzo ważne kiedy okazuje się, że z partnerem nie da się żyć. Kobieta nieporadna, uzależniona od faceta na każdej płaszczyźnie sobie z tym nie poradzi. Kobieta, która wie, że coś w życiu od niej zależy, ma szansę stanąć do walki o siebie.
Tak, to prawda. A już najgorzej ma kobieta na utrzymaniu faceta i bez wsparcia swojej rodziny...
A jeśli jeszcze ten facet miał być księciem na białym rumaku, który wydostanie ją z domu to już kiepsko... Jeśli kobieta pokłada w mężczyźnie nadzieję na to, że URATUJE ją z jej życiowej sytuacji i odmieni los, zabierze z domu rodzinnego i znikną wszystkie problemy, to może się bardzo zawieść... na swojej naiwności. Bo to przede wszystkim my same mamy zadbać o siebie i dążyć do rozwiązania swoich problemów i nikt tego za nas nie zrobi. Nie mam oczywiście na myśli kobiet, które wyprowadziły się do faceta, a były wcześniej w złej sytuacji, ani też tych, które ufały, że partner pomoże im rozwiązać życiowe problemy, bo od tego partner jest, ale te, które łudziły się, że ktoś naprawi im całe życie. Bo one są najbardziej nieporadne właśnie przez to, że pokładają całą nadzieję w kimś
Mam 31 lat i jestem w przemocowym związku. Nie w małżeństwie, nie w narzeczeństwie, a w związku i mimo to nie potrafię odejść. Głównie to przemoc słowna, ubliżanie, wyśmiewane i sprawianie, że czuję się zerem, ale i niespecjalnie trzyma ręce przy sobie podczas awantur, które wszczyna nawet gdy krzywo się spojrzę lub niewłaściwym tonem zadam pytanie. Stałam się przewrażliwiona, płaczliwa i wiecznie zestresowana, jestem na skraju wytrzymałości. Może ma ktoś ochotę przegadać to ze mną lub podzielić się swoimi doświadczeniami?
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź