Ja kiedyś chciałam, żeby mi przycięto końcówki. Jakoś niespecjalnie zwracałam uwagę na to, co się dzieje, chyba skupiona byłam na rozmowie. Wyszłam z salonu i chciałam zebrać włosy... okazało się, że straciłam 1/3 długości.
A propos przedłużania włosów, kiedy miałam praktykę w salonie, przybiegła dziewczyna, która dzień wcześniej przedłużała włosy. Prosiła, żeby coś z nimi zrobić, bo jednak jej się nie podoba. Kilka dni później chciała to całkiem zdejmować. To chyba była dla niej za duża zmiana, bo z długości mniej więcej do ucha zrobiła sobie włosy sięgające łopatek.