Temat: Zamartwiam się przyszłością
Mam problem. Nie jest to depresja, nie jest to zwykła zimowa chandra. Jest to coś głębszego, co zalega mi w ustroju. Zamartwiam się przyszłością. Nie potrafię momentami podchodzić do życia bardziej „na surowo”, nie przejmować się wszystkim – nachodzą mnie ciężkie myśli o przyszłość, o to, że będę biedna i że sobie nie poradzę. Brakuje mi pieniędzy, mimo że nie jestem typem rozrzutnym, który lubi marnować środki na nowe buty dla kaprysu, ciuchy czy kosmetyki. Ale minimalna pensja na umowę zlecenie to za mało, żeby godnie żyć, opłacić wszystkie rachunki na czas i sobie spokojnie egzystować. Brakuje mi jakiejś wewnętrznej równowagi, żeby przymknąć może oko na pewne niedogodności. Wiem, że pewnie można by z tego opisu wywnioskować, że może doskwiera mi początek depresji, ale ja jednak – mimo wewnętrznej goryczy – jestem na co dzień zbyt „twarda”, nie czuję się depresyjnie, to nie to. Chciałabym po prostu jakoś lepiej żyć, przytłacza mnie ten realny brak perspektyw dla młodych ludzi w naszym kraju, to że nasz kraj się wyludnia, że ludzie w takich ogromnych ilościach wyjeżdżają za granicę. Jestem „już” po trzydziestce, więc chciałabym już gdzieś osiąść bardziej na stałe, bezpiecznie, w jakiejś normalnej pracy... Nie widzę na to najmniejszych, żadnych wręcz perspektyw. Tęsknię za ojcem, który już niestety nie żyje. Za moimi pogodnymi chwilami dzieciństwa, kiedy siedziałam sobie z tatą i sobie byłam, kiedy troszczył się o wszystko, bardzo doceniam dzisiaj tamto bezpieczeństwo i radosną, dziecięcą, ufną „lekkość bytu”. Nie, nie jest tak, iż unikam odpowiedzialności, która jest naturalną konsekwencją dorosłości – lubię być dorosła, rozporządzać swoim życiem, wcale nie chciałabym cofnąć się w czasie i być z powrotem dzieckiem; to nie tak. Chciałabym zostać mamą, dać to ciepło i poczucie bezpieczeństwa nowej istotce – tak jak kiedyś to ciepło rodzice zapewniali mi. Ale jak odważyć się na macierzyństwo, kiedy to wszystko wokół jest takie niepewne? Jak zapewnić bezpieczeństwo dziecku, skoro sama czuję się „w niebezpieczeństwie”? Są tu może jakieś kobiety, które czasami mają podobnie? A jak radzicie sobie z takim obniżonym nastrojem – jakie są na to sposoby, co tu ze sobą zrobić?...