Odp: Jak znaleźć faceta nadającego się do związku
Świetny sposób na młodość i wigor
Nazywa się "Sanatorium"
Nie jesteś zalogowany. Proszę się zalogować lub zarejestrować.
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Świetny sposób na młodość i wigor
Nazywa się "Sanatorium"
Czemu nie łączyć przyjemnego z pożytecznym? Starsi ludzie mają dużo wolnego czasu i też nie chcą się nudzić....
Można znaleźć jakieś hobby, a tu widzę,że ich hobby to kolekcja kobiet
Starsi ludzie chyba najczęściej żałują, że w młodości się nie wyszaleli więc korzystają z każdej okazji, w tym z takich w sanatorium...
Albo mają już tak od młodości
Z tego co tu piszecie to facet w żadnym wieku nie nadaje się do poważnego związku, co najwyżej do... tańca
Dobrze,że chociaż do tańca Jak dobrze tańczy, to biorę
To ważna zaleta, ale imprezowiczów to odradzam, oznaczają zwykle za duże koszty emocjonalne i nie tylko...
Nie tylko emocjonalne koszty, ale i finansowe. Lepiej od takich z daleka
Im bardziej się szuka, tym trudniej znaleźć, taki absurd...
miłość sama przychodzi, idealnych facetów przecież nie sprzedają na straganach.
No tak, nie sprzedają, szkoda. Kupiłabym sobie jak lizaka i już. A tak to sam lizak musi wystarczyć
To jest myśl, poszukać na bazarku, a może ktoś ciekawy stoi na straganie?...
ano chyba że tak
Wszystko możliwe, ten nadający się do związku, może też sprzedawać lizaki.
Na pewno jak będzie się siedziało w domu ,to nigdy się nie znajdzie .Bardzo możliwe jest też poznanie kogoś na straganie to nie jest żadna ujma , to jest praca
no to jakie miejsca jeszcze proponujecie, gdzie można znaleźć kogoś ciekawego?
Mój cioteczny brat poznał żonę, jak ona wychodziła ze sklepu i wypadły jej zakupy z torbą, a on pomógł pozbierać,zupełnie jak w filmie
[quote=subtellna]Wszystko możliwe, ten nadający się do związku, może też sprzedawać lizaki.[/quote]
Gdyby rozdawał, wiedziałabym, że to TEN
Prawda jest taka że życie nas nie rozpieszcza. Z tym, że dla facetów związek to większa odpowiedzialność, większy stres, większe wymagania. Od dziecka są surowiej oceniani i karani. Po 45 r.ż. widoczne staje się to, że kobiet jest więcej niż facetów, a z tego co widzę te trendy stają się coraz bardziej wyraziste. Dużo jest też facetów, którzy żyją w sensie biologicznym, jednak życie tak ich okaleczyło fizycznie czy psychicznie, że nie nadają się do życia w parze.
Gdzie więc i jak wykruszają się faceci ?
Wypadki drogowe, przy pracy, sport czy wygłupy.
Choroby zawodowe i inne, w tym także psychiczne. To wszystko bardziej facetów dotyczy niż kobiet.
Statystyki chorób psychicznych, uzależnień etc., niewiele nam dadzą z tego powodu, że kobiety o wiele częściej się diagnozują i leczą niż faceci. Pokutuje niestety to, że "facet ma być twardy", mierzyć się samodzielnie z problemami, musi mieć osiągnięcia, porażka go dyskredytuje, takie są dominujące wymagania.
Następny powód eliminacji facetów z obiegu to brak doświadczenia z kobietami.
U kobiet jest taka tendencja, teraz szczególnie wyraźna, że wolą dzielić się jednym superatrakcyjnym gościem niż zainteresować się kimś, kto nie jest taki idealny jak sobie wymarzyły. I tak jeden facet ma kilka, a wielu ani jednej.
Prowadzi to niestety do spychania na margines niektórych facetów, którzy z czasem już się nie nadają do stworzenia pary, czy to z braku doświadczenia czy problemów psychicznych.
Męska populacja obfituje w przystojnych i Quasimodo. Dużo jest inteligentów i durniów. Dużo uczciwych i dużo typów spod ciemnej gwiazdy.
Chyba rzeczywiście, jeśli długo jest się samemu, to brakuje takiej wprawy w byciu z kimś, że tak to dziwnie ujmę. Z czasem pewnie coraz trudniej jej nabrać, bo [b]człowiek żyjący sam stwarza sobie nawyki odpowiednie dla życia w pojedynkę[/b].
Poza tym nie nabiera się doświadczenia, które jest szalenie potrzebne.
Ja jestem sama od trzech lat, choć po drodze miałam dwie bardzo bliskie relacje, ale nie na zasadzie związku i już czuję, że pewnych rzeczy, do których nawykłam, nie chciałabym zmieniać, a będąc w związku pewnie musiałabym. Myślę, że im więcej minie czasu, tym bardziej się to utrwali. Dobrze mi z tą swobodą, dobrze mi z tym, że są pewne sprawy, których nie trzeba dostosowywać do relacji z drugim człowiekiem.
Tylko... co dzieje się z ludźmi, którzy przeżyli kawał życia bez partnera, tak jak w poście powyżej? Kiedy przechodzimy przez różne doświadczenia życiowe z partnerem, to może nie zawsze, ale najczęściej jednak uczymy się przeżywać coś we wspólnocie, a nie odcinać się z tym od innych. Jeśli przez, powiedzmy, 20 lat nikogo nie mamy, to raczej będziemy nauczeni skrytości i potem wchodząc w związek, w ciężkiej chwili okazalibyśmy się gburami, nie potrafilibyśmy podzielić tego, co przeżywamy, z drugą osobą. Tak przypuszczam.
Ja dzielę się bardzo osobistymi rzeczami z przyjaciółmi i mam w sobie tą otwartość, ale... nie muszą żyć ze mną pod jednym dachem, więc to zwierzanie się im i rozmawianie z nimi o problemach, przeżyciach dobrych i złych, to i tak nie jest przeżywanie czegoś w taki sposób, w jaki przeżywa się mieszkając z kimś i będąc narażonym na atmosferę problemu wiszącą we wspólnej przestrzeni, tym samym powietrzu, ale też i radosny klimat unoszący się w dzielonych ze sobą pomieszczeniach, wypełniający spędzany razem czas.
Do rzeczy... myślę, że ludzie będący długo sami, bardzo przyzwyczajają się do tego indywidualnego przeżywania życia i potem naprawdę trudno jest się przestawić. Jak taki 45- czy 50-latek ma umiejętnie dzielić z kimś życie, jeśli ostatni raz był w prawdziwym związku 20 lat temu?
Ostatnio edytowany przez niechcemisie (2016-01-17 13:35:30)
Człowiek z wygody nie chce się obarczać drugim człowiekiem, bo przecież łatwiej znaleźć kogoś na weekendowy wyjazd bez zobowiązań niż mu coś obiecać...
Być w parze to sztuka, To nie tylko miłe chwile, ale też wspólne problemy, ich rozwiązywanie.
To sztuka pójścia na kompromis, wybaczania, szacunku, lojalności.
Dbanie o siebie nawzajem.
Trudne to jest szczególnie, jak w powyższym poście, kiedy długo żyje się samotnie.
Im dłużej, tym trudniej zaakceptować nowe życie i upodobania swojej połówki.
Co do mniejszości mężczyzn, to jest to też spowodowane częstszymi nagłymi zawałami serca.
Kobiety szczególnie w czasie miesiączkowania są chronione przez hormony przeciwzawałowo.
Nie wiem, czy to jest argument za przewagą kobiet, skoro przez to kilka dni w miesiącu i tak jesteśmy poddenerwowane:)
Każdy ma jakiś stres w życiu, chociaż czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy,
że innym też nie jest za dobrze...
Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź