Mi w zeszłym roku usunięto dwie ósemki, bo wchodziły mi w policzek i zwyczajnie nie mieściły się. Samego zabiegu bałam się straszliwie, bo wiele się nasłuchałam o dłutowaniu, szwach itp. Mojemu bratu zostawiono nawet kawałek korzenia i strasznie miał z tym problemy. Poradziłam się mojej dentystki (do której chodzę od dobrych 20 lat, więc zaufana), gdzie najlepiej wykonać zabieg. Najpierw chirurg nie chciał zgodzić się na usunięcie dwóch zębów przy jednym zabiegu, ale kiedy pierwszy ząb mi najzwyczajniej w świecie przekręcił i wyjął, to samo zrobił też z drugim. Potem dzień czy dwa przykładania do buzi worka z lodem, cztery dni łykania dwóch tabletek Nurofenu dziennie i po tygodniu niemal zapomniałam o całym zabiegu. Do dziś dziękuję opatrzności, że tak się to skończyło, bo kiedy potem rozmawiałam ponownie z moją dentystką, to powiedziała, że takie proste ekstrakcje zdarzają się u około 10% pacjentów. Ja w każdym razie wszystkim tego życzę. Jedynej rzeczy, której żałuję po swojej wyprowadzce z rodzinnego miasta, to właśnie konieczność poszukania nowego dentysty, bo mam fioła na punkcie swoich zębów i latam z byle pierdołą. Kiedyś w pracy śmiali się ze mnie, że tak się trzęsę nad tymi zębami, ale żarciki się skończyły kiedy powiedziałam, że może i trochę przesadzam, ale przynajmniej mam wszystkie zęby i wszystkie zdrowe, gdzie u każdej z koleżanek były braki w uzębieniu i niejedna krępowała się szerzej uśmiechnąć. Bo prawda jest taka, że ząb to nie paznokieć, nie odrośnie, więc trzeba starać się jak najdłużej zachować je w dobrej kondycji.