Podobno można, np. skupiając się na czymś przed snem, intensywnie wizualizując, choć w moim przypadku coś takiego zupełnie nie działa. Czasami jadłam duszoną cebulę lub coś innego ciężkostrawnego na noc, żeby mi się coś ekstremalnego przyśniło
Wierzę jednak w indywidualną wykładnię, czyli... przedmioty, miejsca, ludzie i zjawiska, które się nam śnią, z czymś są w naszej podświadomości związane, np. koleżanka z dawnych lat, z którą kiedyś szalałyśmy jest dla naszej podświadomości synonimem beztroskiego szaleństwa i kiedy nam tego w życiu brakuje, bo wkradła się nuda, może nam się nie ni stąd ni zowąd przyśnić własnie ona. Albo jedzenie zupy kalafiorowej, bo gdzieś w zakamarkach naszego umysłu zachowała się chwila, w której jadłyśmy z ukochanym taką zupę w restauracji, podczas romantycznego urlopu i czułyśmy się spełnione. Mózg zakodował to uczucie, skojarzył je z kalafiorową i dwadzieścia lat później śni nam się zupa tylko dlatego, że brakuje nam takiej więzi, jaką wtedy miałyśmy z partnerem.
To się tyczy pozornie bezsensownych snów.