Prezentujemy kolejną restaurację, której dania testujemy w ramach ogólnopolskiej akcji Blogerzy Smakują – tym razem udaliśmy się do restauracji Cozzi w Gdyni:
Cozzi Ristorante
ul. Władysława IV 49F
81-384 Gdynia
Przy okazji naszego pobytu na Wybrzeżu, w ramach akcji „Blogerzy smakują” organizowanej przez portal Uroda i Zdrowie, mieliśmy okazję odwiedzić włoską restaurację, która mieści się w Gdyni.
To była nasza druga wizyta związana z tą akcją i tym razem po wejściu do restauracji okazało się, że nikt nic nie wie, a naszej rezerwacji po prostu nie ma. Chwila konsternacji, ale szybki telefon (chyba do menadżera) uratował sytuację. Zostaliśmy przeproszeni i zaproszeni do stolika (na szczęście wolnych nie brakowało, bo byliśmy około 14.00 i jeszcze restauracja nie była pełna).
Ale tak sobie myślę, że może i dobrze, że nasze przybycie jakoś umknęło obsłudze, bo to pozwoliło nam ocenić kuchnię taką jaka jest. A jaka jest? O tym postaram się opowiedzieć na tyle, na ile to możliwe po skosztowaniu tylko kilku dań z karty. Oczywiście są to moje subiektywne opinie, bo smaki są różne.
Wiedząc, że będziemy w tej restauracji przejrzeliśmy sobie menu wcześniej i w zasadzie byliśmy zdecydowani, że chcemy skosztować konkretnych dań – czyli kolejne zaskoczenie dla kuchni, bo nie mogła się przygotować „specjalnie”. Karta nie jest mocno rozbudowana, ale dosyć urozmaicona. Ciekawostką jest to, że codziennie pojawia się wkładka z daniami dnia i propozycją na lunch, który jest serwowany od poniedziałku do piątku (12.00 – 16.00) w cenie 20 zł.
Sama restauracja jest miejscem bardzo przytulnym, a stoliki tak usytuowane, że spokojnie można przy nich nie tylko zjeść, ale i porozmawiać. Jasne kolory, kanapy, białe krzesła z różowo – czerwonymi dodatkami nastrajają bardzo optymistycznie.
Bardzo sympatyczny i zdecydowanie kompetentny pan kelner zaproponował nam specjalność restauracji – rozgrzewającą herbatę z korzenną nutą, pomarańczami, miodem i goździkami (12 zł za 330 ml). Herbata okazała się tak dobra, że po przyjeździe do domu Zielonooki namówił mnie na zrobienie podobnej. Zdecydowanie warto ją zamówić w chłodny zimowy dzień, bo nie tylko dobrze smakuje, ale również świetnie rozgrzewa.
Jako czekadełko na stole pojawiła się focaccia, do której była dobrej jakości oliwa i choć ja aż taką amatorką oliwy nie jestem, to ta była bardzo dobra i dosyć delikatna, przynajmniej w połączeniu z tym włoskim pieczywem.
Zastanawialiśmy się nad przystawką. Na początku w planach była bruschetta con Cipolla e Balsamico czyli włoskie chrupiące pieczywo z konfiturą z czerwonej cebuli, balsamico, mozzarellą i rukolą (3szt. – 15 zł), ale w końcu zdecydowaliśmy się na Antipasto per due (dla dwóch osób – 39 zł), czyli deskę przystawek, na której znalazły się: szynka parmeńska, salami Spianata Piccante, szynka Speck, oliwki zielone i czarne, suszone pomidory, marynowane karczochy, melon, grillowana cukinia i bakłażan, sery, pieczywo. Całość pięknie się prezentowała i smakowała równie dobrze, wędliny były przepyszne, mozzarella również. Sos balsamiczno – miodowy dopełniał całości.
Jedyną rzeczą, która nie do końca mi odpowiadała to to, iż cukinia i bakłażan nie były ciepłe i chrupiące, a zimne i sklapciałe. Nie wiem czy takie miały być z założenia, być może tak. Osobiście jednak uważam, że chrupiący i ciepły cukiniowo – bakłażanowy akcent byłby fajnym rozwiązaniem.
Po przystawce przyszedł czas na danie główne. Zielonooki zdecydował się na: Garganelli della Casa, czyli makaron garganelli z kurczakiem, bakłażanem i cukinią w sosie pomidorowym zapiekany pod mozzarellą, z dodatkiem parmezanu i rukolą (25 zł).
A ja wybrałam Filetto con Funghi, czyli polędwiczki wieprzowe w sosie borowikowo – kurkowym z dodatkiem gnocchi i sałatką (34 zł).
Oba dania zostały podane w bardzo ładny sposób, choć moim skromnym zdaniem dodawanie tak dużej ilości rukoli potrzebne nie jest – jeśli ma pełnić rolę dekoracji to wystarczyłoby kilka listków. Ale czepiać się nie będę, bo ja akurat rukolę bardzo lubię.
Makaron zapiekany, który zamówił Zielonooki był bardzo smaczny, dobrze doprawiony, podany w naczyniu, w którym był zapiekany (gorące, trzeba uważać), więc doskonale trzymał temperaturę. Zdecydowanie danie na piątkę z plusem, to danie się obroniło bez żadnego „ale”.
Jednak z moim daniem już tak różowo nie było. Nie powiem, że mi nie smakowało, bo bym skłamała. Smakowało, choć mięso nieco się ciągnęło pod nożem (Darek mówi, że to nóż był tępy), ale żucia nie wymagało. Sos borowikowo – kurkowy był bardzo smaczny, aromatyczny, dobrze doprawiony, natomiast gnocchi okazały się nieco gumowate, a powinny rozpływać się w ustach. Wyglądały jakby były robione maszynowo, a nie ręcznie. Warzywa w surówce były świeżutkie, natomiast sos vinegrette był niesmaczny- zbyt kwaśny i zdecydowanie za gęsty – podobno byłam pierwszą osobą, której ten sos nie smakował (a może po prostu pierwszą, która o tym powiedziała). No cóż, o smakach trudno dyskutować. Kosztowałam już wielu różnych sosów vinegrette, ale ten dla mnie był najgorszy, więc sobie oszczędziłam katowania podniebienia i zjadłam warzywa nie polewając ich większą ilością sosu. W przypadku sosu zdecydowanym plusem okazało się to, że był podany w osobnym pojemniczku, więc nie byłam na niego skazana.
Przyznam się, że trochę żałowałam, że nie zdecydowałam się jednak na jakiś makaron, bo chyba właśnie w nich restauracja specjalizuje się szczególnie. Trochę obserwowałam salę i zamówienia, no i zdecydowanie przeważają makarony, więc skoro ludzie na nie wracają to muszą być rzeczywiście bardzo dobre. Przynajmniej ten, który zamówił Zielonooki taki był. W restauracji cały czas byli goście, widać było, że część z nich bywa tam częściej, więc chyba jest po co wracać.
Na deser już się nie skusiliśmy, bo ja nie dojadłam nawet dania głównego. Porcje są naprawdę spore i spokojnie można się najeść jednym daniem, bez wcześniejszej przystawki.
Restauracja jest warta tego, aby ją odwiedzić, bo serwuje świetne makarony i widać, że produkty, które wykorzystuje są naprawdę dobrej jakości. Ja chętnie spróbowałabym jeszcze któregoś z makaronów i pizzy, bo po jednym daniu tak naprawdę bardzo ciężko restaurację ocenić.