Dobra restauracja Bytom – restauracja The Piano: opinia, ceny, potrawy
4 lutego 2014, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny
Prezentujemy kolejną restaurację, której dania testujemy w ramach ogólnopolskiej akcji Blogerzy Smakują – tym razem udaliśmy się do restauracji The Piano w Bytomiu:
ul. Strzelców Bytomskich 87C
41-914 Bytom
I znów przesympatyczny portal Urodaizdrowie.pl zaprosił mnie i mojego smakosza Pawła do testowania restauracji z naszego regionu. Jestem wielce rada z tego, że mogłam zagościć w The Piano, restauracji, którą nazwałabym wielkim odkryciem kulinarnym 2014 roku i słowa te w żadnym wypadku nie będą przesadzone. Wciąż jestem pod wrażeniem, jakie wzbudziła u mnie wizyta w tej bytomskiej restauracji. Kto nie był, niech czym prędzej nadrabia zaległości!
The Piano ewidentnie łamie moje dotychczasowe przekonania, jakoby wszystkie restauracje dążyły do minimalizacji nakładów przy jednoczesnej maksymalizacji zysków. A tak się nie da, moi mili. Za ceną musi stać jakość, o czym przekonamy się odwiedzając The Piano w Bytomiu. Nie ma tu miejsca na prostotę czy niedociągnięcia. Człowiek przychodząc do restauracji oczekuje, że wyjdzie z niej zadowolony i najedzony. The Piano oferuje coś więcej, zapytacie zapewne, co takiego? Otóż, gdy faktycznie musiałam już stamtąd wyjść, a w cale nie miałam takiego zamiaru, bo atmosfera była cudowna, moje zmysły były niesamowicie rozpieszczone. Nie byłam najedzona! O nie! Byłam uraczona nieprzyzwoicie wyszukanymi smakami świata. Wierzcie mi albo nie, ale to miejsce na długo pozostanie w mojej pamięci i chętnie odwiedzę je ponownie przy najbliższej okazji.
Wygląd restauracji:
The Piano jest lokalem nowym, co widać na pierwszy rzut oka. Eleganckie meble i zastawa tylko utwierdzają w tym przekonaniu. Duża przestrzeń, na której ustawiono kilka zaledwie stołów daje poczucie intymności i swobody. Każdy stół jest idealnie zastawiony i przygotowany na przyjęcie gości. Sztućce, kieliszki i zmyślnie ułożone serwety czekają, by klient mógł z nich skorzystać. Wygląd toalet również mnie nie rozczarował. Sprawdźcie sami J Podczas naszej wizyty w tle brzmiała cicha acz nowoczesna muzyka, pasująca do nowoczesnego wystroju. Brakowało mi jednak fortepianu wynikającego z nazwy restauracji, dlatego nie omieszkałam nie zapytać o tę kwestię i z dumą Was tutaj poinformuję, iż fortepian będzie. A już na pewno goście, którzy odwiedzą The Piano w Walentynki usłyszą dźwięk tego instrumentu podczas gry na żywo ich własnej pianistki. To będzie nie lada gratka dla miłośników tego typu atrakcji. Moje wyrazy uznania za romantyczny pomysł uświetnienia dnia zakochanych.
Obsługa:
Muszę pochwalić i docenić pracę pana kelnera, który miło i elegancko obsługiwał nas cały wieczór. Poczynając od otwarcia nam drzwi i grzecznego powitania, przez znoszenie naszych wymysłów kulinarnych, aż do pożegnania nas przy wyjściu. Obsługa subtelna, fachowa i nie nachalna. Do każdego klienta podchodzą indywidualnie, czego przykładem niech będzie wynegocjowanie przez naszego kelnera z szefem kuchni zgody na pół porcji małż. Wyjątkowo mogłam złożyć takie zamówienie i bardzo się cieszę. Zdecydowanie więcej owoców morza nie byłabym w stanie przełknąć.
Potrawy i ceny:
Przejdźmy zatem do sedna sprawy, czyli dań tak smakowitych, że pisząc o nich robię się głodna.
Na pierwszy ogień – przystawki – Carpaccio z polędwicy wołowej z rukolą, kaparami i parmezanem dla mnie (27zł), a dla Pawła placuszki z cukinii z wędzonym łososiem i sosem cytrynowo-koperkowym (17zł). Do tego mój towarzysz i kierowca zamówił sok porzeczkowy (4zł) cały wieczór przekonując mnie, że pije „wino porzeczkowe”. Ja nie oszukiwałam się sokiem w tej kwestii i zażyczyłam sobie wino jednocześnie zaznaczając, iż zdaję się na pana kelnera i prosząc, by mi dobrał odpowiednie. Po kilku chwilach wrócił z butelką francuskiego Saint Marc, by perfekcyjnie podać mi to wino. Byłam wniebowzięta widząc tak fachowe serwowanie wina, wręcz podręcznikowe, jak dotąd nie spotykane nigdzie indziej, no może na kursie somelierskim, w którym uczestniczyłam miesiąc temu J Saint Marc 75zł za butelkę, ale można zamówić też na kieliszki, jak to było w moim przypadku.
Po przystawkach powinny być zupy, teoretycznie, lecz w praktyce nie mieliśmy na nie ochoty, woleliśmy od razu przejść do dania głównego. Co to było? Co to było? Otóż, był to stek i był to królik plus pół porcji małż. Co dla kogo? Zgadujcie – Stek z polędwicy wołowej z sosem z zielonego pieprzu z dodatkiem brandy podany na grillowanych warzywach (59zł). Królik natomiast był duszony z warzywami w śmietanie i białym winie a podawany na czerwonej kapuście (28zł). Małże nowozelandzkie również duszone w białym winie (66 zł za całą porcję).
Na koniec zachciało nam się jeszcze deserów, a co?! J A to, że trifle z musem jabłkowym i chrupiącą posypką orzechową (18zł) oraz parfait waniliowe z malinami (18zł) wpadło nam w oko. Oba te desery zwieńczone były porcją tak delikatnej bitej śmietany, jakiej jeszcze nie jadłam. Coś wybornego.
Podsumowując, stwierdzam, że to było najlepsze jak do tej pory wyjście do restauracji, nawet biorąc pod uwagę wyjścia prywatne, gdzie recenzji nie przygotowywałam. Taką obsługę i podejście do klienta jak w The Piano nie spotyka się często. Gorąco polecam!
Testowała:
pysznieumarty.blogspot.com