Czy soja faktycznie jest zdrowa?

27 sierpnia 2013, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

 

Do lat osiemdziesiątych, białko sojowe było postrzegane jedynie jako produkt uboczny w przemyśle zajmującym się produkcją oleju sojowego. Amerykańskie firmy zajmujące się tą gałęzią przemysłu spożywczego zaczęły jednak promować w tym czasie białko sojowe jako element zdrowego odżywiania, co w ich przypadku okazało się bardzo opłacalną inwestycją.

soja

Koncerny rozpoczęły kampanie przekonującą, że konsumpcja soi może wzmacniać kości, niwelować objawy menopauzy (uderzenia gorąca i nocne poty) i sprawić, że obniży się ryzyko rozwoju raka piersi, jelita grubego i raka prostaty.
Twierdzenia te zostały w dużej mierze oparte na badaniach sponsorowanych przez firmy zajmujące się produkcją soi oraz na badaniach epidemiologicznych, które pokazują związki między nie do końca porównywalnymi badaniami statystycznymi.
Na przykład, ponieważ wskaźnik chorób serca jest niższy w większości krajów Azji, niż w krajach zachodnich, firmy promujące soje argumentowały, że wynik ten uwarunkowany jest tym, że Azjaci spożywają więcej soi.
Soja została więc wprowadzona do obrotu jako żywność cudownych właściwości z krajów Orientu, która to ma rozwiązać większość problemów zdrowotnych Zachodu.
Jednak zalety zdrowotne przypisywane soi szybko zostały zakwestionowane przez naukowców.
W 2006 roku American Heart Association opublikowało recenzje dziesięcioletniego badania rzekomych korzyści soi, poddało w wątpliwość roszczenia dotyczące „zdrowego serca” jak również stwierdzono, że soja nie zmniejsza uderzenia gorąca u kobiet w okresie klimakterium i nie bierze udziału w profilaktyce zapobieganiu raka.
Badania w klinice niepłodności Massachusetts General Hospital w 2008 roku, gdzie ochotnicy spożywali różne produkty sojowe takie jak: tofu, wegetariańskie hamburgery, mleko sojowe i białko sojowe. Wynik tego badania brzmiał „wyższe spożycie soi w codziennej diecie, wiąże się z niższym stężeniem plemników u mężczyzn „.
Nasiona soi zawierają naturalnie występujące toksyny. Należą do nich kwas fitynowy, który zmniejsza zdolność absorbowania niezbędnych minerałów, takich jak żelazo, cynk i może w związku z tym powodować niedobory tych mikroelementów, jak również inhibitory trypsyny, które zaburzają zdolności organizmu do trawienia białka.
Toksyny te są również w innych produktach spożywczych, takich jak groch i pszenica, ale na niższym poziomie.
Przetwarzanie soi jest oczywiście ukierunkowane na ten problem i ma na celu znaczne zmniejszenia lub usunięcia tych toksyn, niemniej ich całkowite wyeliminowanie nie jest możliwe.
Soja zawiera również izoflawony – silne związki roślinne, które naśladują żeński hormon estrogen.
W 2011 r. Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności , jego panel naukowy, oddalił roszczenia zgłoszone przez przemysł zajmujący się przetwarzaniem soi, który twierdził, że izoflawony sojowe wspomagają wzrost włosów, łagodzą objawy menopauzy, stanowią profilaktykę chorób serca i chronią komórki przed uszkodzeniem oksydacyjnym.
Ta zależność przyczynowo-skutkowa pomiędzy spożyciem produktów sojowych a w/w benefitami „nie została stwierdzona.”
Tymczasem pojawiły się sugestie, że spożywanie zbyt dużych porcji białka sojowego może być szkodliwe ze względu na jego działanie hormonalne.
W 2003 r. rząd brytyjski, jego komisja ds. toksyczności zdefiniowała trzy grupy ludzi dla których istnieją dowody sugerujące możliwość wystąpienia potencjalnego zagrożenie związanego ze spożywaniem dużych ilości soi, są to: niemowlęta karmione na bazie soi , osoby z niedoczynnością tarczycy i kobiety z rozpoznanym rakiem piersi.
Przemysłowy charakter produkcji białka sojowego budzi wiele obaw.
Chociaż niektóre pokarmy sojowe, takie jak tofu, miso, mleko sojowe i jogurty, są tylko w niewielkim stopniu przetwarzane, czyste białka sojowe – które można znaleźć w wegetariańskich kiełbasach, burgerach lub serach wegańskich – są ekstrahowane przez płukanie mąki sojowej w kwasie, w aluminiowych zbiornikach.
Rodzi to możliwość, iż aluminium, które jest szkodliwe dla mózgu i układu nerwowego, może dostać się do produktu.
Innym potencjalnym problemem jest chemiczny rozpuszczalnik heksan – składnik kleju i cementu – jest stosowany do ekstrakcji oleju z nasion soi. Są udokumentowane zatrucia ludzi z tego właśnie powodu.
Dzięki wielokrotnej ekspozycji u ludzi mogą rozwijać problemy neurologiczne podobne do tych, które wywoływane są przez kontakt z rozpuszczalnikiem.
Przemysł sojowy twierdzi, że jedynie śladowe ilości heksanu mogą znaleźć się w gotowym produkcie.
Sam proces przetwarzania soi uwalnia kwas glutaminowy, substancję, która może wywołać reakcje alergiczne. Według US Food and Drug Administration soja jest jednym z ośmiu alergenów najczęściej występujących wśród ludzi.
Kolejnym problemem wielu produktów sojowych jest już nie sama soja w sobie ale to, co jest do niej dodawane.
Białko sojowe jest blade, bez zapachu i smaku wielu producentów uatrakcyjnia więc swój produkt dodając sztuczne substancje słodzące, aromaty, sól i barwniki, aby ich produkty były bardziej atrakcyjne.
Cała ironia polega więc na tym, że starając się unikać mięsa, wegetarianie szeroko stosujący soje przyswajają wiele dodatków i składników, które są wykorzystywane przy przetwarzaniu tanich mięs, czyli tego czego najbardziej chcą uniknąć poza samym mięsem.
Ale czy naprawdę jest tak fatalnie z soją , skoro populacje azjatyckie jadają ją przez wieki, bez widocznych problemów?
To prawda, że popularne dodatki, takie jak sos sojowy i miso zajmują poczesne miejsce w kuchni orientalnej.
Jednak do ich produkcji stosowano zwykłe procesy fermentacji i to nie na skale przemysłową.
Obejmowały one moczenia soi, dodawanie naturalnych bakterii wywołujących proces fermentacji, który obejmował długi okres czasu.
Wszystko to pomagało neutralizować toksyny zawarte w soi.
Więc tradycyjna obróbka soi, poprzez naturalną fermentacje, w sposób porażający różni się od współczesnych białek sojowych, które są produkowane przy użyciu szybkich reakcji chemicznych.
Kuchnia azjatycka, która zawiera soje w diecie w zupełnie innych sposób jej używa aniżeli robi to kuchnia zachodnia. Azjaci nie piją litrów mleka sojowego dziennie.
Poza tym soja nie stanowi głównego źródła białka dla Azjatów.
W Chinach, salaterka zawierające niewielką ilość tofu będzie tylko jednym z elementów w posiłku, bogatym w mięso lub ryby czy dużą ilość warzyw.
Sądzę, że jesteśmy jeszcze bardzo daleko od pełnego zrozumienia wpływu współczesnego spożycia białka sojowego na nasz organizm. Ten produkt w naszej kulturze jest obecny zaledwie od trzech dekad, porównując wiec to do wielowiekowej kultury spożycia soi w Azji to naprawdę niewiele.
Czekając więc na wiele odpowiedzi związanych z zastosowanie soi w naszej diecie, rozsądnym wdaje się pozostać uważnym i ostrożnym.

 

Autor: Sebastian Małek

lekarz medycyny
certyfikowany specjalista
metabolic-balance®