Co to jest ekościema – rozmowa z dr inż. Urszulą Sołtysiak
Rozmawiamy z dr inż. Urszulą Sołtysiak, wieloletnią wykładowczynią SGGW, współzałożycielką pierwszej w Polsce jednostki certyfikującej rolnictwo ekologiczne, która obecnie pełni funkcję rzecznika Polskiej Izby Żywności Ekologicznej, organizacji prowadzącej kampanię „Przestaw się na eko – szukaj Euroliścia”. Dr Sołtysiak podpowiada, jak nie dać się nabrać na tzw. ekościemę i rozpoznać prawdziwą żywność ekologiczną.
Pani Urszulo jest Pani prawdziwą tropicielką błędnych oznakowań na pseudoekologicznych produktach, jak ważna jest dla Pani idea uświadamiania konsumentów o prawdziwej żywności ekologicznej?
Jeśli chcemy przekonać konsumentów do zakupu certyfikowanych ekologicznych produktów żywnościowych, musimy upowszechniać wiarygodne informacje o ich walorach. Nie jakaś nieokreślona „zdrowa żywność” (o której nie wiadomo, na czym miałaby polegać jej „zdrowotność”), nie deklaracje w rodzaju „z czystego ekologicznie środowiska”, ani „prosto ze wsi”, lecz rzetelne, udokumentowane dane o metodach produkcji żywności ekologicznej oraz jej kontroli, a wreszcie o wymogach jej znakowania.
Sposób produkcji jest w tym przypadku najważniejszy, gdyż to właśnie on – a nie analiza laboratoryjna składu odżywczego ani pozostałości pestycydów – definiuje żywność ekologiczną. Ekologiczny produkt rolno-spożywczy znaczy: wytworzony w systemie rolnictwa ekologicznego. Kryteria rolnictwa ekologicznego są od 30 lat objęte regulacją prawną Unii Europejskiej i obowiązują w całości i bezpośrednio podmioty, które chcą oferować żywność ekologiczną w państwach członkowskich. Częścią tej regulacji jest obligatoryjna kontrola tych podmiotów – rolników, przetwórców i dystrybutorów, a także ujednolicony sposób znakowania certyfikowanych produktów tzw. Euroliściem, czyli unijnym logo rolnictwa ekologicznego, stanowiącym znak rozpoznawczy.
Dlaczego tak bardzo tęsknimy za prawdziwą żywnością ekologiczną?
Tęsknimy, bo podświadomie kojarzymy jej „moc” z biologiczną wartością płodów pozyskiwanych z „dzikiej”, samoregulującej się przyrody, bez ingerencji człowieka. I nie jest to fałszywy trop, gdyż rolnictwo ekologiczne naśladuje przyrodę, stosując naturalne środki produkcji, czyli rezygnując z „podkręcania” wydajności agrochemią. Rolnik ekologiczny osiąga niższe plony niż producenci stosujący technologiczny „doping”, ale ekologiczne produkty mają zrównoważony skład odżywczy, są wolne od pozostałości pestycydów (o ile nie przywieje ich wiatr z pól konwencjonalnych…) i posiadają więcej substancji biologicznie czynnych, składających się na ową „moc” biologiczną. No i mają lepszy smak, który odbieramy jako prawdziwy: jajko pachnie jajkiem, nie mączką rybną, sałata – smakuje jak sałata, nie trawa.
Czym tak naprawdę różni się żywność ekologiczna od tradycyjnej, czy cena ma również znaczenie i z czego to wynika?
Chyba lepiej powiedzieć „od zwykłej, konwencjonalnej”, bo tradycyjna żywność niekoniecznie kojarzy się z chemią rolno-spożywczą, powszechnie dziś stosowaną w produkcji żywności.
Kluczowe wyróżniki produkcji ekologicznej to rezygnacja z nawozów chemicznych, pestycydów i herbicydów, regulatorów wzrostu, odrzucenie GMO, syntetycznych dodatków paszowych i witamin, radykalne ograniczenie antybiotyków, zapewnienie dobrostanu zwierzętom hodowlanym, w tym chów pastwiskowy i obowiązkowy dostęp do wybiegów. W przetwórstwie eko-rolniczym niedopuszczalne są syntetyczne barwniki, konserwanty, środki powlekające, przeciwpieniące i spieniające, emulgatory, zagęstniki, przeciwzbrylacze, etc. To tylko kilka wyróżników, gdyż akty prawne regulujące zasady produkcji ekologicznej w Unii Europejskiej liczą łącznie ponad sto stron przepisów szczegółowych…
Co do cen – niższa wydajność, „niepodkręcana” środkami chemicznymi, przekłada się na wyższe ceny, by zapewnić rentowność gospodarstw ekologicznych. Do tego dochodzą koszty nadzoru: certyfikacja, odrębność zarówno zbiorów, jak i magazynowania, przetwarzania, konfekcjonowania w odpowiednio oznakowane opakowania detaliczne, koszty logistyki, marże sklepowe. W efekcie, produkty ekologiczne są o kilkadziesiąt procent droższe od konwencjonalnych.
Jakimi sprytnymi trikami producenci najczęściej wprowadzają w błąd konsumentów?
Powszechnie stosowana reklama to sielskie widoczki na etykietach produktów konwencjonalnych: uśmiechnięte krasule na kartonach mleka UHT, stadko kur z dumnym kogucikiem na opakowaniach jaj z chowu klatkowego, czyli „trójek”, wiatraki, furmanki, wiejskie chaty kryte strzechą, bociany na gnieździe itp. Ma to sugerować naturalność produktu. W rzeczywistości jest to ekościema wizerunkowa, która już nawet nie wzbudza refleksji, tak mocno do niej przywykliśmy. Gorsza jest ekościema podróbkowa, czyli tzw. fałszywki, z którymi najczęściej mamy do czynienia na targach, osiedlowych bazarkach, jarmarkach, okolicznościowych kiermaszach, gdy sprzedawca zapewnia, że to z własnego gospodarstwa, „ekologiczne tylko niecertyfikowane”. Szkoda, że niektórzy kupujący nie ufają certyfikatom, uważając, że wszyscy oszukują, a tymczasem przepłacają za produkty „prawie ekologiczne, bo niepryskane”.
Czym wobec tego jest Euroliść i czy daje gwarancję bezpiecznej dla zdrowia żywności?
Euroliść to symbol graficzny, czyli unijne logo żywności z rolnictwa ekologicznego. Nawiązuje do flagi Unii Europejskiej, przy czym gwiazdki są tu ułożone w stylizowany kontur liścia na jasnozielonym tle. Euroliść stanowi obowiązkowe oznakowanie certyfikowanych eko-produktów w opakowaniach detalicznych, ale może też być, i często jest, dobrowolnie stosowane na opakowaniach transportowych i hurtowych, gdyż ułatwia ich identyfikację w obrocie. W oznakowaniu produktów, w tym samym polu widzenia co logo, musi znaleźć się dwuwiersz, na który składa się numer kodowy jednostki certyfikującej ostatni podmiot w łańcuchu dostaw, czyli ten, który zapakował dany produkt do sprzedaży, a pod numerem kodowym – informacja o pochodzeniu surowców w formie „rolnictwo UE”, „rolnictwo spoza UE” lub „rolnictwo UE / spoza UE”, odpowiednio do składu produktu.
Euroliść informuje, że artykuł nim oznaczony został wytworzony w nadzorowanym łańcuchu żywnościowym od pola do półki sklepowej. Innymi słowy, wszystkie podmioty – rolnicy, przetwórcy i dystrybutorzy – podlegają kontroli upoważnionych jednostek certyfikujących i każdy podmiot uzyskał certyfikat, potwierdzający spełnienie kryteriów produkcji ekologicznej. Można powiedzieć, że Euroliść jest gwarantem eko-rolniczego pochodzenia i wartości z tym związanych. Jednocześnie pamiętajmy, że jakikolwiek produkt nadgniły, zjełczały, dawno przeterminowany nie jest bezpieczny dla zdrowia i dotyczy to także produktów ekologicznych, sygnowanych Euroliściem.
Czy żywność oznaczona jako wege jest jednoznaczna z ekologicznym produktem? A co wobec tego z często spotykanymi oznaczeniami typu „bio”, „natural”, „organic”?
To są odrębne pojęcia, choć niektórzy wegetarianie i weganie – zwłaszcza ci, którzy kierując się racjami ekologicznymi odrzucają mięso ze względu na duży ślad węglowy – kojarzą produkty wege z żywnością ekologiczną. Tymczasem konwencjonalne wege-produkty pochodzące z produkcji przemysłowej, stosującej agrochemikalia, mogą zawierać ich pozostałości, nie mówiąc o dodatkach technologicznych stosowanych w przetwórstwie. Wege-konsumenci, w których diecie warzywa i owoce stanowią przeważającą masę pokarmu, powinni bezwzględnie wybierać certyfikowane produkty ekologiczne. Określenia „bio”, „organic” lub „eko” mogą figurować na etykietach tylko wtedy, gdy towarzyszy im Euroliść, poświadczający ekologiczny status produktu. Natomiast hasło „natural” praktycznie niewiele znaczy – nie ma jego definicji i dlatego jest bezkarnie nadużywane, najczęściej jako ekościema.
Czy zauważa Pani tendencję małych i większych koncernów spożywczych zmierzających ku produkcji w stylu eko?
Zdecydowanie tak, i to dobry znak, zapowiadający podaż eko-produktów na większą skalę. Wiele dużych zakładów przetwórczych, w tym znanych marek, podejmuje produkcję ekologiczną równolegle do działalności dotychczasowej. Wymaga to stworzenia odrębnej ścieżki produkcyjnej polegającej na odseparowaniu przerobu surowców ekologicznych w czasie lub przestrzeni, by nie doszło do zmieszania komponentów o różnym statusie.
Jeśli chodzi o dostępność żywności ekologicznej, to w dużych miastach mamy około 850 sklepów specjalistycznych pod szyldem BIO lub EKO. W dużych sklepach certyfikowany asortyment sięga 5000 pozycji, czyli praktycznie wszystkie produkty można nabyć w jakości ekologicznej. Wielkie sieci handlowe już od kilku lat wprowadzają produkty z Euroliściem na regały swych supermarketów. Ponieważ są one obecne w każdym mieście powiatowym, można powiedzieć, że dzięki nim certyfikowana żywność ekologiczna trafia „pod strzechy”.
Pamiętajmy, że kupując produkty ekologiczne nie tylko inwestujemy w zdrowie, ale także wspieramy tych rolników, którzy inwestują w żywotność Ziemi.
Serdecznie dziękuję za rozmowę!
rozmawiała: Małgorzata Kopeć