Boska Pszczoła i boski oleożel czyli Natalia – Kobieta z Pasją!

27 września 2023, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

W ramach cyklu Kobieta z Pasją rozmawiamy z Natalią, czyli założycielką marki Boska Pszczoła, w której dominują ekologiczne i organiczne produkty dla zdrowia i urody, a w szczególności unikalny i wyjątkowy na polskim rynku całkowicie roślinny, w 100% naturalny oleożel Wildflowers.

boska pszczoła

Na pierwszy rzut oka widzimy, że jest w Pani ogromny szacunek do natury, ale też do własnej skóry. Co Panią zainspirowało do stworzenia marki, czy była to potrzeba wynikająca z Pani osobistych przeżyć czy też pragnienie dzielenia się swoją wiedzą z innymi?

Głównie osobiste przeżycia. Po tym jak świeża, surowa dieta roślinna pełna owoców, ziół i warzyw – tak zwany raw food, odmienił moje życie i chore jelita, stwierdziłam, że skoro dbam tak o siebie od środka i to działa, to co z pielęgnacją skóry? Zapragnęłam dostarczać swojemu ciału, również od zewnątrz, prawdziwie bioaktywną bombę witamin prosto ze świeżych, surowych składników pozyskiwanych z żywych roślin, zupełnie niepodgrzanych i nieprzetworzonych chemicznie. Tylko 100% natury i nic więcej.

Weźmy na przykład morelę. Zrywamy ją prosto z drzewa, dodajemy owoce do porannego smoothie, a z jej pestki wyciskamy odżywczy olej, który bez podgrzewania i bez rafinacji trafia do naszego kosmetyku. Taki olejek morelowy w wersji surowej (inaczej: raw) poza kwasami tłuszczowymi omega 6 i 9, pełen jest również regeneracyjnej witaminy E, ochronnych fitosteroli oraz antyoksydacyjnych karotenoidów. Jest niczym rewitalizujące smoothie dla naszej skóry.

oleożel

Po takiej dzikiej pielęgnacji, bez pieniących się detergentów, sztucznych konserwantów, zapachów czy barwników, nie mogłam poznać swojej własnej skóry, w której na nowo się zakochałam. Motyw roślinnych kosmetyków pełnych życia tak mocno ze mną rezonował, że postanowiłam zainspirować do takiej niecodziennej pielęgnacji również innych. I tak powstała idea na moje własne kosmetyki z dzikiej łąki.

Skąd wziął się pomysł na stworzenie tak wyjątkowego produktu? Nazwa marki wskazuje, że wykorzystuje Pani do tworzenia produktów z hojności pszczół…

Pszczoły to bardziej moje duchowe przewodniczki. Opiekowałam się nimi przez wiele lat, ale nie chcąc dokarmiać ich cukrem, postanowiłam zaprzestać całkowicie pozyskiwania od nich miodu i stworzyć linię kosmetyków w pełni roślinną i wegańską. Łączą nas jednak kwiaty i dzika łąka, którą założyłam właśnie dla pszczół i innych dzikich zapylaczy. Z płatków mniszka i dziewanny tworzę własnoręcznie ekstrakty kwiatowe, które trafiają do szklanych buteleczek z oleożelem, a kupując je, klientki wspierają ten dziki raj, w którym pszczoły żyją całkowicie po swojemu. Na dziko.

Biorąc jednak pod uwagę, że to od pszczół wszystko się u mnie zaczęło i to one nauczyły mnie patrzeć na dzikie kwiaty nie jak na chwasty, ale botaniczne cuda natury, postanowiłam, że moja firma nie może nazywać się inaczej niż Boska pszczoła. A mój pierwszy kosmetyk to nie może być nic innego jak tylko wegański miodzio dla skóry, pełen dzikich kwiatów i kurkumy, czyli oleożel Wildflowers. I choć oleożel przypomina miód, to jednak jego skład jest w pełni roślinny i kwiatowy. Myślę, że pszczoły są bardzo szczęśliwe z tej decyzji i przyznam, że ja też.

Pani afirmacja życia i radość tworzenia kosmetyków organicznych jest widoczna na Pani stronie, na której znajdziemy takie cudeńko jak Oleożel Wildflowers, do czego możemy go wykorzystać? 

Oleożel Wildflowers to dość nietypowy i wielozadaniowy olejek all-in-one, do mycia i nawilżania twarzy, ust, rąk i ciała. Ma on gęstą, żelową konsystencję przypominającą miód, jednak nałożony na mokrą lub wilgotną skórę zamienia się w delikatne mleczko, które intensywnie nawilża, regeneruje i wzmacnia mikrobiom skóry, co zostało potwierdzone w badaniach.

Można wykonać nim głęboko oczyszczający masaż twarzy, który rozpuści makijaż, zanieczyszczenia i wszelkie złe myśli, otaczając nas zapachem i energią dzikich kwiatów i kurkumy. Po takim demakijażu i oczyszczaniu, skóra będzie nie tylko czysta, ale też niezwykle miękka i aksamitnie gładka niczym po użyciu kremu.

Oleożel sprawdzi się również jako intensywnie nawilżający krem-serum do twarzy na noc lub pod makijaż, a także na przesuszone dłonie czy całe ciało. Idealny tuż po wyjściu spod prysznica na najbardziej suche partie ciała.

Nałożony na usta lub na suchą skórę, będzie to natomiast cudnie regenerująca maseczka. Niczym plaster dla skóry, który ukoi, zregeneruje i odbuduje nasz mikrobiom. Trzeba jedynie uważać, żeby go nie zjeść, bo jest naprawdę słodki jak miodzio i daje tyle przyjemności, że można zacząć się zastanawiać jak do tej pory mogło się żyć bez niego.

Jak powstaje oleożel? Jak wygląda proces powstawania tego produktu, oczywiście największe jego sekrety proszę zostawić dla siebie :)

Oleożel kręcę własnoręcznie, zawsze na świeżo i w małych partiach w moim przydomowym laboratorium. Kluczowe jest jednak to, że tworzę go tak zwaną metodą na zimno, czyli w całym procesie produkcji nie podgrzewam żadnego składnika, aby zachować wszystkie witaminy i antyoksydanty. Prosto z tłoczonych na zimno nasion kwiatów wiesiołka bogatych w silnie regenerujący kwas GLA oraz odżywczych ekstraktów z dzikich kwiatów mniszka i dziewanny, które maceruję sama, tradycyjną metodą na słońcu, w ekologicznym oleju z pestek moreli.

Do oleożelu dodaję również bardzo wysoką dawkę kurkumy, witaminy E oraz bezcennego oleju z dziko rosnącej dzikiej róży i owoców buriti, pełne naprawczych terpenoidów i antyoksydacyjnych karotenoidów. Do tego dochodzi jeszcze nawilżająca dawka roślinnej gliceryny oraz ekstrakt z mydlnicy lekarskiej i mydłodrzewu, które są źródłem przeciwzapalnych saponin, tworząc w pełni naturalny i roślinny emulgator. To właśnie dzięki nim olejowy żel potrafi zamieniać się w mleczko. Wszystko razem długo mieszam i tak ukręconą esencję z łąki przelewam do szklanych słoiczków, które zawijam w materiałowe owijki z kolorowych odpadów krawieckich. Zero Waste.

Jego wspaniała formuła, konsystencja i zapach naprawdę robią wrażenie, jest wszechstronny i zupełnie bezpieczny dla skóry, czy Polki pokochały Pani produkty?

Opinie, jakie spływają od klientek przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Osoby, które przerzuciły się na codzienne mycie i nocne nawilżanie twarzy oleożelem, zazwyczaj po około miesiącu regularnego stosowania zauważają niesamowitą poprawę stanu zdrowia skóry. Piszą do mnie osoby, które miały skrajnie przesuszoną skórę, że nie są w stanie poznać swojej skóry, bo jest teraz tak miękka jak nigdy wcześniej. Dostałam już kilka wiadomości od osób, które od wielu lat borykały się z trądzikiem i przy takim oczyszczaniu twarzy po kilku miesiącach ich stany zapalne mocno się złagodziły. Innej klientce zniknęły zaczerwienienia i przebarwienia, z którymi walczyła od lat. Ludzie się dziwią jak to jest możliwe, że taki prosty skład daje takie spektakularne efekty, a jest to po prostu moc silnie bioaktywnych, surowych składników pozyskiwanych z żywych roślin. Lecznicza moc kurkumy i dzikich kwiatów.

Warto też wspomnieć, że wśród grupy 30 kobiet na badaniach aplikacyjnych trwających 4 tygodnie:
☼ 100% badanych zgodziło się, że oleożel skutecznie i dogłębnie oczyszcza skórę
☼ 97% stwierdziło intensywne nawilżenie i jedwabiste wygładzenie skóry
☼ 93% uznało, że pozostawia skórę promienną i pełną blasku

Oleożel prawdziwie podbija serca kobiet. Aczkolwiek nie jest on dla wszystkich. Trzeba lubić olejową, surową pielęgnacja ciała. Inaczej miłości nie będzie.

Na czym polega fenomen oleożelu w związku z jego dobroczynnym działaniem na mikrobiom skóry?

Najczęściej, kiedy słyszymy słowo mikrobiom skóry, to wyczekujemy w składzie kosmetyku jakiegoś fermentu albo probiotycznego szczepu bakterii. Moje podejście jest nieco inne. W końcu w oleożelu nie ma w składzie nic z tych rzeczy, a Uniwersytet Medyczny w Łodzi potwierdził w badaniach, że już po miesiącu stosowania oleożel nie tylko chroni i regeneruje, ale co najważniejsze – wzmacnia mikrobiom skóry i zwiększa jego bioróżnorodność. I wynik ten jest naprawdę niesamowity, ponieważ większość kosmetyków jedynie chroni lub zwyczajnie nie zaburza mikrobiomu skóry, ale mało który kosmetyk jest w stanie bioróżnorodność naszego mikrobiomu realnie zwiększyć i wzmocnić. A oleożel to robi. Jak więc to możliwe?

Chyba najłatwiej będzie posłużyć się metaforą kulinarną. Wyobraź sobie, że jesz na śniadanie przepyszną owocową miskę pełną świeżych bananów, gruszek, malin i jeżyn. Mniam! I tak się przy okazji składa, że wszystkie zjedzone przez Ciebie owoce pełne są naturalnego błonnika. Błonnik to natomiast naturalny prebiotyk dla mikrobiomu Twoich jelit, więc Twoja mikrobiota mogła się w końcu dobrze posilić i wzrosnąć w siłę. Skład oleożelu działa dokładnie na takiej samej zasadzie. To taki naturalny prebiotyk, czyli pokarm dla mikrobiomu Twojej skóry. Co więcej, ponieważ oleożel nie zawiera żadnych konserwantów, to nic naszych mikrobów i tej bezcennej dla zdrowia naszej skóry bioróżnorodności nie zaburza. Skóra ma więc w końcu szansę prawdziwie odżyć i rozkwitnąć pełnią życia. A im bardziej bioróżnorodny jest nasz mikrobiom, tym nasza skóra jest zdrowsza.

Jak według Pani konserwanty i inne chemiczne dodatki zawarte w tradycyjnych kosmetykach wpływają w sposób długofalowy na naszą skórę?

Na to badań żadnych nie mam, więc mogę jedynie powiedzieć o moich subiektywnych przekonaniach i odczuciach. Widząc jednak badania naukowców, którzy poszukując skóry idealnej, znaleźli ją wśród plemion puszczy amazońskiej nie mających w ogóle kontaktu z zachodnią cywilizacją i naszymi tradycyjnymi kosmetykami, pozwoliłam sobie w pełni zaufać leczniczej mocy roślin, kwiatów i Matce Naturze. Silnie wierzę, że jeśli otoczymy się składnikami z jej ziemi, z żywych, nieprzetworzonych przez nas chemicznie roślin, to będziemy w najlepszych możliwie rękach. I to samo dotyczy konserwantów. Jest przecież wiele w pełni naturalnych składników o działaniu konserwującym, które hamują wzrost niechcianych bakterii, wirusów czy grzybów, których przecież w naszych kosmetykach nie chcemy. Wolę wybierać więc te naturalne substancje, a nie nasze laboratoryjne syntetyczne zamienniki, do których nie mam po prostu takiego zaufania.

Czy jest to Pani ulubiony kosmetyk? Jak wygląda Pani codzienna pielęgnacja skóry?

Oj tak! Ja kocham oleożel Wildflowers miłością dozgonną i stosuję go zawsze do demakijażu i oczyszczania twarzy. Zarówno jako pierwszy i drugi etap oczyszczania, więc nie potrzebuję już nic innego poza nim. Każdy wieczór to mój ukochany rytuał i głęboko oczyszczający masaż twarzy z oleożelem w roli głównej. Jest to tak przyjemne i odprężające, że traktuję te masaże jak moją codzienną medytację i jogę twarzy. Kiedy nie mam makijażu, zmywam olejek samą wodą, a kiedy makijaż mam, wspomagam się myjką bambusową, czyli takim wielorazowym wacikiem. Potem już tylko spryskanie twarzy mgiełką lub hydrolatem i dwie pompki oleożelu jako serum na noc. A kiedy przychodzi dzień domowego spa, mieszam oleożel z ulubionym superfoods i nakładam sobie na twarz taką wzmocnioną, na przykład cynamonem, regenerującą maseczkę.

Na tym się jednak przygoda nie kończy. Tuż po wyjściu spod prysznica, jak skóra jest jeszcze mokra, wklepuję olejek w suche partie ciała, łącznie z okolicami intymnymi. Po goleniu też jest miodzio. Po myciu rąk, dosłownie mini kropelka na mokre dłonie wystarczy, by je nawilżyć. I usta! Warto nałożyć na nie nieco grubszą warstwę i poczekać aż całość się wchłonie, by cudnie je zregenerować. Rany! Ja naprawdę wszędzie ten olejek-żel-mleczko stosuję. Można się uzależnić. Od stóp do głów.

Czy zdarzają się przypadki osób, które oleożel uczula?

To zawsze może się zdarzyć, nie ważne jak naturalny i czysty nie byłby skład kosmetyku. Składniki naturalne, szczególnie te surowe, nieprzetworzone chemicznie, są silnie bioaktywne i jeśli jesteśmy uczuleni na jakiś składnik, na przykład na kwiaty mniszka czy kurkumę, to oleożel może nas uczulić. Zdarza się to jednak bardzo rzadko. Oleożel był przebadany dermatologicznie na skórze wrażliwej i ma status produktu niedrażniącego. Używają go z powodzeniem osoby nawet z atopowym zapaleniem skóry i egzemą. Aczkolwiek jeśli mamy skłonności do alergii, to warto tak jak każdy inny kosmetyk, na początku przetestować go na małym kawałku skóry, żeby zobaczyć jak na niego zareagujemy.

Czy w niedalekiej przyszłości możemy spodziewać się powiększenia asortymentu sklepu Boska Pszczoła?

Są takie plany. Wkrótce pojawi się kwiatowy nektar młodości do twarzy i pod oczy oraz słodziutki i owocowy balsam do ust. A w następnym kroku nawilżająca mgiełka aloesowa. Będzie się na pewno dużo działo. W moim sklepie internetowym jest też już teraz do pobrania darmowy ebook, w którym pokazuję jak odmienić życie swojej skóry i odzyskać naturalny, cudny blask. Jest duża szansa, że po miesiącu takiej dzikiej pielęgnacji nie poznasz swojej skóry i już nigdy nie użyjesz niczego innego, poza kwiatami, owocami i ziołami prosto z natury. Zachęcam gorąco do łapania szczęścia dla siebie i swojej skóry na www.boskapszczola.pl

serdecznie dziękuję za rozmowę!

rozmawiała: Małgorzata Kopeć