Ból pleców i skutki długotrwałego siedzenia

6 maja 2014, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Niniejszy artykuł wynika z mojej potrzeby uporządkowania powszechnie panujących opinii na temat siedzącego trybu życia i jego wpływu na nasze zdrowie.

_MG_4766 2

Jako masażysta/fizjoterapeuta mający styczność z wieloma pacjentami cierpiącymi na bóle właściwie całego ciała, na co dzień stykam się z potocznie stosowanymi sposobami na uniknięcie bólu pleców, czasami rodem ze średniowiecza. Osobiście miewałem wątpliwą przyjemność osobiście zetknąć się z różnymi krzesłami, najpierw w szkole, potem w pracy i teraz jako pasjonat słowa piśmiennego i uważam je za odpowiednik średniowiecznych narzędzi tortur. Moją drogę zawodową kształtowało zawsze pragnienie uniknięcia utknięcia w biurze, choć nie udało mi się tak do końca uniknąć siedzenia przy pracy.

Problem siedzenia często przedstawiam jako walkę bokserską krzesło vs. Pracownik biurowy, który zjawia się w moim gabinecie po doznanych w walce ranach. Sklasyfikowałbym to tak:

– dwudziestolatkowie, którzy dopiero zaczynają sztywnieć tu i ówdzie;

– trzydziestolatkowie, którzy już od jakiegoś czasu doświadczają dokuczliwego bólu i sztywności;

– czterdziestolatkowie, cierpiący na bardziej intensywne bóle wywołane schorzeniami powodowanymi długotrwałym siedzeniem;

– pięćdziesięciolatkowie niezdolni do pracy w wyniku schorzeń wywołanych przez długoletnie długotrwałe siedzenie w pracy.

Patrząc na zagadnienie z tej perspektywy wyraźnie widać że w wyniku powtarzalnego, długotrwałego siedzenia, z upływem czasu nawet niewielkie początkowe schorzenia urastają do olbrzymich rozmiarów, ograniczając naszą zdolność ruchową i komfort życia.

Dla dwudziestolatka niewielkie zesztywnienie pleców to kwestia mniejszej lub większej irytacji. Dla fizjoterapeuty – majacząca wizja przyszłej katastrofy. Wybierając swój zawód kierowałem się pasją ale również przeświadczeniem że praca biurowa czyli wymóg spędzenia 8 godzin dziennie przy biurku to nie dla mnie. Stąd wybór fizjoterapii. Na nieszczęście moją drugą pasją jest pisanie, które wymaga sporej dawki siedzenia. Identyfikuję się więc z moimi pacjentami – bóle pleców, odrętwienie, sztywny kark, zaokrąglone ramiona oraz inne pojawiające się ni stąd ni z owąd dolegliwości które równie niespodziewanie znikają, tylko po to, by powrócić bez wyraźnej przyczyny. Stąd mój entuzjazm do kampanii przeciwko krzesłom. Skąd moja niechęć do tegoż mebla zapytacie? Głównie z faktu, że krzesła unieruchamiają kręgosłup, jak gips unieruchamia złożoną kość. Nic w naszym ciele nie działa bez stymulacji, stąd znane powiedzenie że nie używane części ciała zanikają. Pierwszym objawem takiego unieruchomienia jest stagnacja tkanki miękkiej, ostatnim i skrajnym – odleżyna (nie chcę nikogo obrzydzać więc po krótce: odleżyna to gnijący fragment ciała występujący u osób nie mogących się ruszać – odtwórca roli Super bohatera, Christopher Reeves zmarł w wyniku zainfekowanej odleżyny). Oczywiście to skrajny przykład, ale skoro taka jest ostateczna odsłona braku ruchu, to logicznie myśląc, czy po drodze występować mogą skutki mniej groźne, ale również nieprzyjemne?

Po krótce, osoby które nie zażywają dużo ruchu, jak na przykład pracownicy umysłowi pracujący na siedząco, doświadczają czegoś w rodzaju pseudo-odleżyny. Nasze mięśnie domagają się fizycznej i neurologicznej stymulacji aby przetrwać i się rozwijać. Większość z nas nie zdaje sobie sprawy z ich potrzeb lub nie zwraca na nie uwagi. Prowadzimy siedzący tryb życia aktywując mięśnie tylko w nieznacznym, minimalnym stopniu. Najbardziej cierpią na tym nasze plecy i biodra zwykle aktywowane tylko podczas spacerów do toalety i samochodu, z kanapy do stołu, i tak dalej…

Ciągle słyszę opinię jak to rozciąganie niweluje i naprawia skutki siedzenia. Owszem, rozciąganie jest ok bo każdy ruch jest lepszy dla mięśni niż brak ruchu, ale niewielka ilość statycznego rozciągania tkanki mięśniowej jakiej możemy dokonać w biurze nie stanowi dostatecznej stymulacji aby można ją było uważać za antidotum długotrwałego siedzenia. Czego więc potrzeba aby przeciwdziałać skutkom siedzenia? Mobilności którą zapewnia tzw. aktywne siedzenie. Polega ono na zaktywowaniu mięśni. Wystarczy usiąść na krawędzi krzesła, wciągnąć pępek o 2 cm w kierunku kręgosłupa przez co aktywujemy mięśnie głębokie brzucha i około kręgosłupowe. Przenosimy w ten sposób ciężkość ciała równomiernie na całej jego długości: od głowy po kości pośladkowe. Niesamowitym ułatwieniem są poduszki sensomotoryczne, ale najlepszym rozwiązaniem są krzesła które umożliwiają aktywne siedzenie. Jednym z najlepszych jest krzesło SPINALIS. Jego siedzisko przymocowane do sprężyny pozwala na płynny ruch w okolicy bioder podczas siedzenia, podążając za ciałem osoby siedzącej regulują się samoczynnie do każdej pozycji siedzącego. Siedzi się na nich podobnie jak na piłce rehabilitacyjnej, tyle że bezpieczniej dzięki stabilnej podstawie i oparciu z podłokietnikami.

Co w takim razie z ergonomią – zapytacie? Specjaliści tej dziedziny spędzają niezliczone ilości czasu i energii przekonując do konieczności utrzymania prawidłowej sylwetki podczas siedzenia – sztywno oparci o oparcie krzesła, które to rzeczywiście podpiera wszystkie krzywizny ale ciągle ogranicza ruch – wyobraźcie sobie cyborga przykutego do swojego stanowiska pracy przez 8 godzin, bo tak to właśnie wygląda. Korporacje bowiem rzadko kiedy pozwalają pracownikom na wygibasy w godzinach pracy – wyobraźcie sobie tłumy ludzi we własnym biurze wałęsających się bez wyraźnego celu na terenie firmy – taki widok niejednego prezesa przyprawiłby o zawał serca. Ci sami pracownicy przykuci do swoich biurek jest widokiem preferowanym i wymaganym na co dzień w większości zakładów pracy. Chyba że pracujecie dla Google albo dla Facebooka. Co więcej, pracodawcy inwestując w ergonomiczne wyposażenie miejsc pracy utrzymują swoich pracowników w przeświadczeniu że całodzienne siedzenie przy biurku nie będzie szkodziło – przecież spełnia wymogi ergonomii. Sama ergonomia nie rozwiązuje jednak problemu. Natomiast łącząc oba zagadnienia, tj. ergonomia i mobilizacja ruchowa stanowi coś w rodzaju oręża w batalii z nieszczęsnymi meblami do siedzenia.

Trzeba tu jednak pamiętać że nie wystarczą wspomniane wcześniej spacerki do toalety. Jakkolwiek każdy ruch jest lepszy niż jego brak, trudno uznać że stanie obok kopiarki czy spacery dokoła biurka zapewniają naszym plecom i mięśniom wystarczającą dozę wysiłku fizycznego.

Ile ruchu potrzeba? Niewiele, średnio na 1 godzinę siedzenia wystarczy 5 minut wzmożonej aktywności fizycznej np. 30 głębokich skłonów do podłogi w energicznym tempie powinno wystarczyć.

Co ze stojącym miejscem pracy? Osobiście, nie polecam. Powoduje szybkie zmęczenie, brak koncentracji na wykonywanym zajęciu, ryzyko wystąpienia żylaków.

Tylko aktywne siedzenie jest bezpieczne i chroni kręgosłup. Jeśli nie możesz uniknąć pracy zawodowej unikaj siedzenia na klasycznych krzesłach. Wypróbuj krzesła które umożliwiają aktywne siedzenie lub piłkę rehabilitacyjną. Tylko od tego zależy twoja wydolność ruchowa i komfort życia w dobie emerytury. Czego i sobie i Wam życzę.

Damian Stucki, Licencjonowany Fizjoterapeuta

Fizjo-Med, Szczecin