Hydrolaty Oshadhi, które pokochała moja skóra – Kosmetyczne Hity Jesieni

Avatar photo
3 listopada 2025,
dodał: Małgorzata Kopeć
Artykuł zewnętrzny

Jesień to dla mojej skóry czas prawdziwego buntu. Chłodne powietrze, centralne ogrzewanie, wiatr i nagłe zmiany temperatur sprawiają, że cera staje się sucha, ściągnięta i pozbawiona blasku. Dlatego co roku szukam kosmetycznych rozwiązań, które nie tylko pielęgnują, ale i przynoszą skórze ukojenie. W tym sezonie odkryłam prawdziwe perełki – hydrolaty marki Oshadhi, które całkowicie odmieniły moją rutynę pielęgnacyjną. I powiem wprost: już nie wrócę do zwykłych toników!

hydrolaty Oshadhi

Hydrolaty, zwane inaczej wodami kwiatowymi, powstają jako efekt uboczny destylacji olejków eterycznych. Ale to „uboczny” tylko z nazwy – bo w rzeczywistości to czyste esencje natury, pełne substancji aktywnych, witamin i mikroelementów.
To, co wyróżnia Oshadhi, to absolutna jakość i autentyczność. Każda buteleczka to produkt w 100% naturalny, bez konserwantów, alkoholu czy sztucznych zapachów. Co więcej, marka stawia na szklane opakowania, które nie tylko są eleganckie, ale też chronią składniki przed światłem i utlenianiem.

Kiedy po raz pierwszy spryskałam twarz hydrolatem różanym Oshadhi, poczułam subtelny, autentyczny zapach świeżo zerwanych płatków róży – żadnej sztuczności, żadnego „perfumeryjnego” przesłodzenia. Po kilku dniach zauważyłam, że moja cera stała się bardziej elastyczna, nawilżona i promienna.

Co więcej, obydwa hydrolaty można również przyjmować doustnie — to nie tylko pielęgnacja skóry, ale i wsparcie od środka. W przypadku hydrolatu z róży damasceńskiej marka przedstawia trzy-tygodniowy schemat doustny: 30 ml (około 2 łyżki stołowe) rozpuścić w 1,5 l wody destylowanej lub stołowej, pić małymi łykami przez cały dzień, a następnie zrobić 7-dniową przerwę.

Stosując go w ten sposób, czuję jak moja skóra reaguje nie tylko na „zewnątrz” — ale jak całe ciało otrzymuje delikatny impuls natury. Ten krok sprawia, że moja pielęgnacja staje się holistyczna: nie tylko spryskuję twarz czy szyję, ale wprowadzam rytuał, w którym działanie kosmetyku „od środka” nabiera znaczenia.”

Różany eliksir piękna – hydrolat z róży damasceńskiej

Hydrolat z róży damasceńskiej Oshadhi to kwintesencja kobiecości. Pachnie jak poranny ogród w pełnym rozkwicie – delikatnie, świeżo, z nutą luksusu. Ale nie tylko zapach jest tu zachwycający.
Ten hydrolat doskonale nawilża i tonizuje skórę, przywracając jej naturalne pH. Stosuję go zarówno rano, jak i wieczorem – po oczyszczeniu twarzy, przed nałożeniem serum lub kremu. Czasem spryskuję nim makijaż, żeby nadać cerze świeżości w ciągu dnia.

Różany hydrolat działa jak antyoksydacyjny eliksir młodości – wygładza drobne linie, koi podrażnienia i nadaje skórze miękkość. Idealnie sprawdza się przy cerze wrażliwej, suchej lub naczynkowej. Po kilku dniach używania zauważyłam, że moja cera „oddycha” – jest jasna, promienna, a rumień z policzków jakby zniknął.

Lawendowe ukojenie – hydrolat z lawendy

Ten produkt to ratunek dla zestresowanej skóry i zmysłów. Hydrolat lawendowy Oshadhi pachnie niczym letni wieczór w Prowansji – delikatnie, kojąco, naturalnie. Ma działanie antybakteryjne i łagodzące, dlatego świetnie sprawdza się po goleniu, depilacji czy po całym dniu spędzonym w klimatyzowanym biurze.

Uwielbiam stosować go jako mgiełkę do włosów i skóry głowy – lawenda działa wzmacniająco i przeciwłupieżowo, a włosy po nim pachną obłędnie. Czasem spryskuję nim również poduszkę przed snem – zapach działa relaksująco i pomaga zasnąć.

Hydrolat lawendowy to także idealna baza pod olejki pielęgnacyjne – dzięki niemu lepiej się wchłaniają, nie pozostawiając tłustej warstwy.

Dlaczego wybrałam hydrolaty zamiast toników

Zwykłe toniki często zawierają alkohol, syntetyczne zapachy i konserwanty, które zamiast pielęgnować, potrafią przesuszyć i podrażnić skórę. Hydrolaty Oshadhi to czysta woda roślinna o działaniu terapeutycznym – można je stosować praktycznie na wszystko: jako tonik, mgiełkę do twarzy, włosów, ciała, po opalaniu, po goleniu, a nawet jako dodatek do maseczek.

W szklanych flakonikach Oshadhi zamknięta jest esencja natury – lekka, świeża, ale zarazem pełna mocy. To kosmetyki, które działają nie tylko na skórę, ale też na zmysły. Ich subtelne, naturalne zapachy uspokajają, poprawiają nastrój i wprowadzają w stan relaksu – idealnie wpisując się w jesienny rytuał „slow beauty”.

Gdybym miała wybrać jeden produkt, bez którego nie wyobrażam sobie jesiennej pielęgnacji – bez wahania postawiłabym na hydrolaty Oshadhi. Różany – dla blasku i młodości. Lawendowy – dla ukojenia i harmonii.
Oba zachwycają naturalnością, elegancją i skutecznością. Nie potrzebują reklamy ani zbędnych obietnic – ich działanie czuć już po pierwszym użyciu.

To więcej niż kosmetyki – to codzienny rytuał piękna, w którym główną rolę gra natura.

Więcej informacji o produktach można przeczytać na stronie www.oshadhi.pl.

Kosmetyki marki Oshadhi testowała Małgorzata Kopeć.

Te hydrolaty to mój ulubiony poranny rytuał. Sięgam po nie zaraz po przebudzeniu – kilka aplikacji tego soczystego napoju dla skóry i czuję, jak budzi się razem ze mną. Wiem, że świetnie działają na moją cerę, bo nie tylko ją nawilżają, ale też dodają jej świeżości i energii. Uwielbiam ich naturalny zapach, eleganckie flakoniki i tę lekkość, którą dają. To produkty, które naprawdę czuje się sercem, a nie tylko skórą.”