Moda i styl życia: wybieram klasykę zamiast szybkich trendów – quiet luxury w praktyce

Avatar photo
30 października 2025,
dodał: Małgorzata Kopeć

Jeszcze kilka lat temu z dumą mogłam powiedzieć, że jestem w pełni „na czasie”. Miałam w szafie wszystko, co właśnie „robiło furorę” w social mediach – od oversize’owych marynarek, przez mokasyny z grubą podeszwą, aż po torebki, które znikają z półek szybciej niż kawa w poniedziałkowy poranek. Wtedy wydawało mi się, że to właśnie jest styl. Dziś wiem, że tak naprawdę byłam raczej… ofiarą trendów. I to taką w wersji deluxe.

Z czasem jednak zaczęło mnie męczyć to nieustanne gonienie za nowościami. Każdy nowy sezon oznaczał kolejną „rewolucję” w mojej szafie, a moja karta kredytowa wzdychała ciężej niż ja po treningu pilatesu. W końcu zrozumiałam, że więcej naprawdę nie znaczy lepiej. I tak zaczęła się moja przygoda z filozofią quiet luxury – czyli luksusem, który nie krzyczy, a szepcze.

Czym właściwie jest quiet luxury?

W największym skrócie – to elegancja bez logotypów, jakość ponad ilośćminimalizm, który mówi więcej niż tysiąc cekinów. To styl, który nie potrzebuje krzyczeć „spójrz na mnie!”, bo jego siła tkwi w subtelności.
Marki takie jak The Row, Loro Piana, Totême czy Celine od lat promują właśnie ten kierunek: prostota kroju, naturalne tkaniny, ponadczasowe kolory i perfekcyjne wykończenie. To moda, która nie ulega kaprysom sezonów, ale z godnością trwa, kiedy inne trendy przemijają.

Ale quiet luxury to nie tylko ubrania. To cała filozofia życia, w której mniej znaczy naprawdę więcej. To umiejętność wyboru rzeczy trwałych – zarówno w szafie, jak i w życiu.

Mniej impulsywnego kupowania, więcej świadomego wyboru

Przestałam kupować pod wpływem impulsu. Nie wpadam już w panikę, gdy influencerka pokazuje nowy must-have sezonu. Zamiast tego pytam siebie: czy to naprawdę do mnie pasuje?
Czasami odpowiedź brzmi „tak”, ale najczęściej… „niekoniecznie”. I wiesz co? To daje ogromną wolność.

Zamiast trzech tanich bluzek z sieciówki wybieram jedną, ale uszytą z wełny merino. Zamiast kolejnej torebki z ekoskóry – odkładam na skórzaną klasykę, która posłuży mi przez lata.
To trochę jak z relacjami: przestajesz szukać fajerwerków, a zaczynasz doceniać stabilność.

Niektórzy nazwą to „dorosłością”, inni „ekonomicznym minimalizmem”. Ja wolę mówić – świadomy luksus. Bo prawdziwy luksus to nie nowa metka, tylko spokój, który czujesz, gdy wiesz, że niczego Ci nie brakuje.

Quiet luxury to także styl życia

Kiedy zaczęłam wprowadzać tę filozofię do swojej garderoby, zauważyłam, że przeniknęła też do innych obszarów mojego życia.
Zamiast pośpiechu – więcej uważności.
Zamiast miliona rzeczy do zrobienia – lista priorytetów.
Zamiast krzykliwych doświadczeń – cisza, kawa z porcelany i dobra książka.

Zamiast piątej pary jeansów – spacer po parku. Zamiast fast fashion – slow life.

To ciekawe, jak zmiana podejścia do ubrań może wpłynąć na całe życie. Nagle zaczynasz doceniać małe rytuały: poranne prasowanie ulubionej koszuli, zapach świeżo zmielonej kawy, dźwięk analogowego zegarka. To wszystko ma w sobie jakąś elegancję – nie taką na pokaz, ale głęboko osobistą.

Czy quiet luxury to snobizm? Absolutnie nie.

Niektórzy mylnie uważają, że to styl dla bogaczy, którzy mogą sobie pozwolić na kaszmirowe swetry i jedwabne koszule. Tymczasem prawdziwe quiet luxury nie mierzy się metką, tylko trwałością. Możesz znaleźć ubrania w tym duchu także w tańszych markach – jeśli wiesz, czego szukać.

Klucz tkwi w jakości tkanin, dobrym krojuneutralnej kolorystyce. Szarości, beże, granaty, ciepłe brązy – to barwy, które nie wychodzą z mody i zawsze wyglądają elegancko.

A co najważniejsze – quiet luxury to autentyczność. Nie chodzi o to, by wyglądać jak ktoś z magazynu Vogue, ale by czuć się dobrze we własnej skórze. Bo wbrew pozorom, największym luksusem jest komfort – zarówno fizyczny, jak i psychiczny.

Moja szafa (i głowa) dziś

Kiedy otwieram szafę, nie widzę już chaosu. Widzę kilka rzeczy, które naprawdę lubię i w których czuję się sobą. Każda z nich ma swoją historię – ulubiona koszula z lnu z wakacji w Toskanii, klasyczny trencz, który noszę od pięciu lat, kaszmirowy sweter kupiony po długich poszukiwaniach.
Nie potrzebuję już dziesięciu wersji tej samej rzeczy. Wystarczy jedna, ale naprawdę dobra.

Quiet luxury nauczył mnie też, że to, co najcenniejsze, często nie jest widoczne. To pewność siebie, spokój, świadomość własnego stylu. Bo gdy wiesz, kim jesteś, nie musisz niczego udowadniać strojem.

Quiet luxury to nie tylko trend – to sposób myślenia. To decyzja, by wybierać jakość zamiast ilości, autentyczność zamiast blichtruspokój zamiast pośpiechu.
Nie trzeba mieć fortuny, by żyć w tym duchu. Wystarczy odrobina uważności, dystansu i… dobrego smaku.

Bo luksus nie zawsze musi błyszczeć. Czasem wystarczy, że po prostu jest. Cichy. Skromny. Prawdziwy.