„Wszystko będzie dobrze” – recenzja

14 czerwca 2022, dodał: Iwona Marczewska
Artykuł zewnętrzny

„Wszystko będzie dobrze” to ciepła, przyjemna opowieść o perypetiach samotnej matki, dla której wszyscy wokół chcą dobrze, a wychodzi… no właśnie. Wychodzi różnie, ale przecież wszystko będzie dobrze, jak mówi sam tytuł. Kiedy wszystko wokół rozkwita, wraca do życia i nastraja optymistycznie, to jest to właśnie ten moment, kiedy książki takie jak ta przekonują nas najbardziej. O czym? O tym, że za rogiem czeka miłość, nawet jeśli w nią już nie wierzymy.

Idalia zbliża się do czterdziestki i samotnie wychowuje niemal pełnoletniego syna. Z najbliższej rodziny pozostały jej tylko dwie szalone ciotki, które nie ustają w zabiegach mających na celu znalezienie jej męża. Można się domyślić, że robią to wbrew samej Idzie, która po rozstaniu z mężem skupiła się wyłącznie na synu, pracy i przygarniętym psie Lolku. Zawsze skupiona na czyichś potrzebach nie wierzy już w to, że sama ułoży sobie życie.

Akcja powieści rozgrywa się w trudnym okresie, który każdy z nas również ma za sobą – w czasie, gdy wybucha pandemia. Bohaterowie są pełni uczuć i emocji, nad którymi trudno im zapanować – niepokoją się o siebie i bliskich, są zdezorientowani, pozbawieni kontaktu z ludźmi, którego tak bardzo potrzebują.  Akcja rozkręca się powoli, daje się odczuć atmosfera stagnacji towarzysząca powszechnemu lockdownowi. Autorce udało się bardzo dobrze oddać klimat, jaki dominował w polskich domach, gdy z każdej strony przytłaczały nas nakazy i obostrzenia, a najbliższa przyszłość była wielką niewiadomą.

Głównym wątkiem jest jednak miłość. I właśnie wokół niej akcja gwałtownie nabiera tempa, żeby zabrać czytelnika w ciut szalony rajd złożony ze sprytnych intryg, zabawnych pomyłek, kilku poważnych tajemnic, rodzących się uczuć i wielu komplikacji.  Otóż… ciotki wpadają na kolejny szalony pomysł, w konsekwencji którego namieszają tak bardzo, że aż do ostatniej strony będziemy rozwiązywać powstałe komplikacje, kibicując Idzie, Kacprowi i Marcelowi, obu ciociom i jeszcze sąsiadowi.

Miłość nie wszystkim przychodzi w tej powieści łatwo. Tak samo zresztą jest w życiu. Bohaterowie doświadczają nie tylko udanych relacji, nie wszystkie oczekiwania zostają spełnione, potykają się na własnych rozczarowaniach, ale koniec końców wszystko będzie dobrze, wiadomo. Autorka nie skupia się wyłącznie na miłości romantyczniej pomiędzy dwojgiem ludzi. Ta książka pełna jest miłości – do dzieci, rodziców, w ogóle do rodziny, do przyjaciół, ludzi i zwierząt. Odkrywamy w niej całą gamę relacji, w których podstawą jest miłość.

Poboczne, ale niezwykle ważne przesłanie, jakie możemy odnaleźć w książce, wypływa bezpośrednio z zachowania samych bohaterów. Oto ludzie, których wolność decydowania o sobie i biegu zdarzeń została nagle ograniczona. Tracą poczucie kontroli i sprawczości. Wszyscy tego doświadczyliśmy, gdy sytuacja zmusiła nas do zdalnej nauki i pracy, gdy panował zakaz gromadzenia się, wchodzenia do parków czy korzystania z punktów usługowych. Bohaterowie znajdują sposób na to, aby zsolidaryzować się i działać razem pomimo ograniczeń, by zbliżyć się we wspólnym działaniu i celu w czasie największej rozłąki. Zaczynają wspierać się organizując sąsiedzką samopomoc na wielu płaszczyznach i jest to piękne świadectwo ludzkiej solidarności i empatii.

To lekka lektura, mimo że uświadamia nam tak poważne sprawy. Wspaniale rozgrywa się główny wątek, który trochę wymyka się niektórym bohaterom spod kontroli – miłość rodzi się między ludźmi, którzy zmuszeni są do ograniczonego kontaktu ze sobą. To piękne, że można budować coś w trochę inny, subtelniejszy sposób, niż ten najbardziej bezpośredni. To, co dla nich nieoczekiwane, budzi pragnienia, które już dawno temu próbowali stłumić. Takie odmawianie sobie prawa do szczęścia to działanie wbrew naturze człowieka. A że natura i potrzeba miłości tak czy siak okazuje się silniejsza, niech świadczy fakt, że nie tylko główna bohaterka znalazła w tej książce miłość…

Iwona

Książkę poleca Wydawnictwo FILIA

Dziękujemy Wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego –
Redakcja