Ludowe porzekadło mówi Mierz siły na zamiary, cóż jednak zrobić, kiedy zamiary mamy szalone i ambitne, a sił brak? Pozostaje pożyczka, czyli zdobycie czegoś, czego nie mamy, za pomocą tego, czego również faktycznie nie mamy. Oto paradoks współczesnych czasów: creatio ex nihilo na skalę globalną i aż do utraty tchu.
W ciągu ostatnich kilku lat w naszym kraju obserwuje się prawdziwy boom kredytowy. Kredytobiorców nie odstraszają ani podwyżki stóp procentowych, ani rosnące koszty utrzymania i wydatki związane z życiem codziennym. Zadłużamy się coraz łatwiej i na coraz większe sumy, zbliżając się tym samym do stylu konsumpcji mieszkańców państw zachodnich. Co więcej, aż dwie trzecie Polaków uważa, że w dzisiejszych czasach życie na kredyt jest modne – tak wynika z najnowszego badania przeprowadzonego przez Millward Brown SMG/KRC dla ING Banku Śląskiego.
Jak narodziła się ta istna kredytowa moda ogarniająca polskie społeczeństwo, które jeszcze kilka lat temu borykało się z ogromnym bezrobociem i zatrważająco niskimi dochodami? Niewątpliwie istotną rolę odegrało dążenie rodaków do osiągnięcia w jak najkrótszym czasie poziomu życia zachodniej Europy. Polacy, zwłaszcza młodzi, nie chcą tak jak ich rodzice czy dziadkowie oszczędzać przez długie lata, by móc w końcu kupić upragniony samochód czy telewizor. Chcą jak najszybciej nabyć wymarzoną rzecz, a potem spłacać ją w comiesięcznych ratach. Najlepszy przykład stanowią młode małżeństwa, dla których ideałem jest wprowadzenie się do urządzonego już mieszkania, a nie gromadzenie latami kolejnych sprzętów, jak to miało miejsce dawniej. Podobnie z podróżą poślubną czy wakacjami – zamiast wyjazdu nad Bałtyk czy w Tatry, coraz więcej par wybiera znacznie droższe wycieczki do dalekich krajów. Wzmożony apetyt na wszelkiego rodzaju dobra to przejaw potrzeby konsumpcji oraz odpowiedź społeczeństwa na widziany w telewizji czy za granicą styl życia obywateli bogatych państw. Seriale, reportaże czy filmy, których bohaterowie mieszkają w pięknie urządzonych domach, jeżdżą luksusowymi samochodami i podróżują w egzotyczne zakątki świata, wzbudzają w nas chęć upodobnienia swojego życia do tego ze srebrnego ekranu. W dodatku od rana do wieczora jesteśmy bombardowani reklamami zachęcającymi nas do kolejnych zakupów coraz to nowych, bardziej lub mniej potrzebnych produktów. W końcu nawet najbardziej odpornym na reklamę zamarzy się to i owo, nawet gdy ich po prostu nie stać. Ogromną rolę w kreowaniu potrzeby konsumpcji odgrywają także wyjazdy za granicę. Przemieszczanie się rzeszy rodaków po całym kontynencie europejskim sprzyja chęci osiągnięcia warunków i stylu życia widzianych w innych krajach. Poza wspomnianym już dążeniem do osiągnięcia poziomu życia państw zachodnich i rozbudzonym apetytem konsumpcyjnym, istotną rolę odgrywa także zmiana społecznego znaczenia posiadanych dóbr. Dla wielu osób nabycie danego produktu (drogi samochód, markowy zegarek czy luksusowy apartament w centrum miasta) jest oznaką prestiżu i przynależności do rozwijającej się klasy średniej lub wyższej. Nie chodzi już tylko o zwykłe pochwalenie się przed sąsiadami czy znajomymi swoim majątkiem, ale o zbudowanie własnego wizerunku jako osoby sukcesu. Podobnie jak w bogatych krajach Zachodu, dobra materialne stają się ważnym elementem postrzegania samego siebie w relacjach społecznych. To, co mamy, ma świadczyć o tym, kim jesteśmy, i podbudować nasze ego. Klimat sprzyjający zaciąganiu kredytów – zarówno hipotecznych, jak i konsumpcyjnych – kreują także po części same banki, prześcigając się w promocyjnych ofertach dla przyszłych dłużników. Pożyczenie pieniędzy staje się coraz prostsze i coraz banalniejsze. Ze spłatą bywa jednak różnie, zwłaszcza gdy pożyczek jest kilka. Mimo tego kredyt jest obecnie najbardziej popularnym sposobem na realizację planów.
Na co Polacy najczęściej pożyczają pieniądze? Na pierwszym miejscu są kredyty hipoteczne – na zakup mieszkania lub domu. Kredyty konsumpcyjne – na kupno samochodu i wyjazd na wakacje – znajdują się na kolejnych miejscach. Coraz więcej osób zapożycza się także na zakup dóbr luksusowych, na przyjęcia weselne czy komunijne oraz na bieżące wydatki. Zdaniem socjologów, Polacy stopniowo przyzwyczajają się do finansowania potrzeb dnia codziennego przez kredyty. Traktują je jako metodę radzenia sobie z problemami finansowymi i nagłymi, nieprzewidzianymi wydatkami. Niezależnie od celu pożyczania pieniędzy, pewne jest, że Polacy zadłużają się coraz częściej i na coraz większe sumy. Liczba zaciąganych w naszym kraju kredytów osiąga niespotykany dotąd poziom. Według danych dostarczonych przez Narodowy Bank Polski, ogólna wartość udzielonych pożyczek, poza hipotecznymi, wzrasta corocznie o około 20%. W sumie Polacy są już winni bankom ponad 210 mld zł. Nasze zadłużenie na samych tylko kartach kredytowych wynosi 10 mld zł. Badacze oceniają, że to jednak nie koniec wzrostu zadłużenia w naszym kraju. Ich zdaniem ogólna wartość kredytów nadal będzie rosła.
Problem jednak w tym, że mimo rosnących w naszym kraju płac, koszty utrzymania i ceny większości produktów niezbędnych do codziennego życia także rosną z miesiąca na miesiąc. W wyniku tego wzrasta nasze zadłużenie i trudności ze spłatą zaciągniętych pożyczek. Najnowsze dane dotyczące stanu spłaty kredytów zaciągniętych przez rodaków są alarmujące. Na każdego Polaka (po 18 roku życia) przypada średnio 5860 zł długu. Obecnie już blisko 1,2 mln rodaków ma bardzo poważne kłopoty ze spłatą zadłużenia. Ich liczba stale rośnie i nic nie wskazuje na to, żeby tendencja ta miała się zmienić. Ponadto borykamy się z drożyzną. Poza kolejną ratą kredytu, trzeba przecież opłacić czynsz, rachunki za prąd, gaz, telefon. Nic dziwnego, że zalewani rachunkami, nie dajemy już rady. Świadomość posiadania długu jest bardzo ważna – może nas mobilizować do pracy albo wpędzić w depresję i zniszczyć. Dopóki możemy go spłacać bez nadmiernego obciążenia domowego budżetu, wszystko jest w porządku. Jednak, gdy tracimy pracę i nasze dochody drastycznie maleją, dług zaczyna nam nieznośnie ciążyć… A pragnąc coraz więcej paradoksalnie mamy coraz mniej czasu, aby cieszyć się zakupionymi rzeczami. Spłacając coraz więcej zobowiązań, coraz mniej czasu poświęcamy swoim bliskim, bo przecież ktoś musi spłacać samochód i rower oraz rachunki telefoniczne.
W ciągu ostatnich kilku lat w naszym kraju obserwuje się prawdziwy boom kredytowy. Kredytobiorców nie odstraszają ani podwyżki stóp procentowych, ani rosnące koszty utrzymania i wydatki związane z życiem codziennym. Zadłużamy się coraz łatwiej i na coraz większe sumy, zbliżając się tym samym do stylu konsumpcji mieszkańców państw zachodnich. Co więcej, aż dwie trzecie Polaków uważa, że w dzisiejszych czasach życie na kredyt jest modne – tak wynika z najnowszego badania przeprowadzonego przez Millward Brown SMG/KRC dla ING Banku Śląskiego.
Jak narodziła się ta istna kredytowa moda ogarniająca polskie społeczeństwo, które jeszcze kilka lat temu borykało się z ogromnym bezrobociem i zatrważająco niskimi dochodami? Niewątpliwie istotną rolę odegrało dążenie rodaków do osiągnięcia w jak najkrótszym czasie poziomu życia zachodniej Europy. Polacy, zwłaszcza młodzi, nie chcą tak jak ich rodzice czy dziadkowie oszczędzać przez długie lata, by móc w końcu kupić upragniony samochód czy telewizor. Chcą jak najszybciej nabyć wymarzoną rzecz, a potem spłacać ją w comiesięcznych ratach. Najlepszy przykład stanowią młode małżeństwa, dla których ideałem jest wprowadzenie się do urządzonego już mieszkania, a nie gromadzenie latami kolejnych sprzętów, jak to miało miejsce dawniej. Podobnie z podróżą poślubną czy wakacjami – zamiast wyjazdu nad Bałtyk czy w Tatry, coraz więcej par wybiera znacznie droższe wycieczki do dalekich krajów. Wzmożony apetyt na wszelkiego rodzaju dobra to przejaw potrzeby konsumpcji oraz odpowiedź społeczeństwa na widziany w telewizji czy za granicą styl życia obywateli bogatych państw. Seriale, reportaże czy filmy, których bohaterowie mieszkają w pięknie urządzonych domach, jeżdżą luksusowymi samochodami i podróżują w egzotyczne zakątki świata, wzbudzają w nas chęć upodobnienia swojego życia do tego ze srebrnego ekranu. W dodatku od rana do wieczora jesteśmy bombardowani reklamami zachęcającymi nas do kolejnych zakupów coraz to nowych, bardziej lub mniej potrzebnych produktów. W końcu nawet najbardziej odpornym na reklamę zamarzy się to i owo, nawet gdy ich po prostu nie stać. Ogromną rolę w kreowaniu potrzeby konsumpcji odgrywają także wyjazdy za granicę. Przemieszczanie się rzeszy rodaków po całym kontynencie europejskim sprzyja chęci osiągnięcia warunków i stylu życia widzianych w innych krajach. Poza wspomnianym już dążeniem do osiągnięcia poziomu życia państw zachodnich i rozbudzonym apetytem konsumpcyjnym, istotną rolę odgrywa także zmiana społecznego znaczenia posiadanych dóbr. Dla wielu osób nabycie danego produktu (drogi samochód, markowy zegarek czy luksusowy apartament w centrum miasta) jest oznaką prestiżu i przynależności do rozwijającej się klasy średniej lub wyższej. Nie chodzi już tylko o zwykłe pochwalenie się przed sąsiadami czy znajomymi swoim majątkiem, ale o zbudowanie własnego wizerunku jako osoby sukcesu. Podobnie jak w bogatych krajach Zachodu, dobra materialne stają się ważnym elementem postrzegania samego siebie w relacjach społecznych. To, co mamy, ma świadczyć o tym, kim jesteśmy, i podbudować nasze ego. Klimat sprzyjający zaciąganiu kredytów – zarówno hipotecznych, jak i konsumpcyjnych – kreują także po części same banki, prześcigając się w promocyjnych ofertach dla przyszłych dłużników. Pożyczenie pieniędzy staje się coraz prostsze i coraz banalniejsze. Ze spłatą bywa jednak różnie, zwłaszcza gdy pożyczek jest kilka. Mimo tego kredyt jest obecnie najbardziej popularnym sposobem na realizację planów.
Na co Polacy najczęściej pożyczają pieniądze? Na pierwszym miejscu są kredyty hipoteczne – na zakup mieszkania lub domu. Kredyty konsumpcyjne – na kupno samochodu i wyjazd na wakacje – znajdują się na kolejnych miejscach. Coraz więcej osób zapożycza się także na zakup dóbr luksusowych, na przyjęcia weselne czy komunijne oraz na bieżące wydatki. Zdaniem socjologów, Polacy stopniowo przyzwyczajają się do finansowania potrzeb dnia codziennego przez kredyty. Traktują je jako metodę radzenia sobie z problemami finansowymi i nagłymi, nieprzewidzianymi wydatkami. Niezależnie od celu pożyczania pieniędzy, pewne jest, że Polacy zadłużają się coraz częściej i na coraz większe sumy. Liczba zaciąganych w naszym kraju kredytów osiąga niespotykany dotąd poziom. Według danych dostarczonych przez Narodowy Bank Polski, ogólna wartość udzielonych pożyczek, poza hipotecznymi, wzrasta corocznie o około 20%. W sumie Polacy są już winni bankom ponad 210 mld zł. Nasze zadłużenie na samych tylko kartach kredytowych wynosi 10 mld zł. Badacze oceniają, że to jednak nie koniec wzrostu zadłużenia w naszym kraju. Ich zdaniem ogólna wartość kredytów nadal będzie rosła.
Problem jednak w tym, że mimo rosnących w naszym kraju płac, koszty utrzymania i ceny większości produktów niezbędnych do codziennego życia także rosną z miesiąca na miesiąc. W wyniku tego wzrasta nasze zadłużenie i trudności ze spłatą zaciągniętych pożyczek. Najnowsze dane dotyczące stanu spłaty kredytów zaciągniętych przez rodaków są alarmujące. Na każdego Polaka (po 18 roku życia) przypada średnio 5860 zł długu. Obecnie już blisko 1,2 mln rodaków ma bardzo poważne kłopoty ze spłatą zadłużenia. Ich liczba stale rośnie i nic nie wskazuje na to, żeby tendencja ta miała się zmienić. Ponadto borykamy się z drożyzną. Poza kolejną ratą kredytu, trzeba przecież opłacić czynsz, rachunki za prąd, gaz, telefon. Nic dziwnego, że zalewani rachunkami, nie dajemy już rady. Świadomość posiadania długu jest bardzo ważna – może nas mobilizować do pracy albo wpędzić w depresję i zniszczyć. Dopóki możemy go spłacać bez nadmiernego obciążenia domowego budżetu, wszystko jest w porządku. Jednak, gdy tracimy pracę i nasze dochody drastycznie maleją, dług zaczyna nam nieznośnie ciążyć… A pragnąc coraz więcej paradoksalnie mamy coraz mniej czasu, aby cieszyć się zakupionymi rzeczami. Spłacając coraz więcej zobowiązań, coraz mniej czasu poświęcamy swoim bliskim, bo przecież ktoś musi spłacać samochód i rower oraz rachunki telefoniczne.
Najważniejsze więc okazuje się zachowanie zdrowego rozsądku przy zaciąganiu jakichkolwiek zobowiązań kredytowych. Z pieniędzmi, zwłaszcza cudzymi, powinniśmy obchodzić się bardzo ostrożnie. Łatwo zaspokojone nienasycenie nigdy nie wygasa, prowadząc do kolejnych udręk, tłumionych kolejnymi doraźnymi lekarstwami, aż w końcu przychodzi dzień zapłaty – i wówczas pozostaje tylko płacz i zgrzytanie zębów.
Dodała: Marta