Znana dziennikarka sportowa zdradza sposób na szczęśliwe dzieciństwo

8 sierpnia 2017, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Jeśli Twoje dziecko ma problemy z zasypianiem, jedzeniem i wahaniami nastroju, być może po prostu brakuje mu bezcennej dawki aktywności fizycznej. O tym, jak sprawić, by ruch stał się zdrowym nawykiem Twoich maluchów, opowiada Daria Kabała-Malarz, znana dziennikarka sportowa, żona piłkarza Legii Warszawa Arkadiusza Malarza i mama dwóch niezwykle aktywnych 5-letnich bliźniaków, Bruna i Iwa.

Pani chłopcy są coraz starsi, poznają świat technologii i nowoczesnych zabawek. Jak radzi sobie Pani z przekonaniem ich, że ruch na świeżym powietrzu jest lepszy?

Daria Kabała-Malarz: Nie mam z tym, na szczęście, większych problemów. Niedawno poznali gry wideo i oczywiście bardzo je polubili, jednak nie buntują się na obowiązującą zasadę „jeden pięciominutowy mecz na konsoli dziennie wystarczy”. To dla nich nadal rozwiązanie tylko na gorszą pogodę. W starciu z aktywnością sportową nie ma żadnych szans. Najpierw pokazaliśmy im, że sport to dobra zabawa, a dopiero potem poznali świat gier i technologicznych gadżetów.

Nawet ulubione bajki nie są w stanie unieruchomić ich przed telewizorem na kilka godzin?

– W telewizji interesuje ich głównie sport. Potrafią do znudzenia oglądać powtórki meczów, o których grający w nich piłkarze zdążyli już dawno zapomnieć. Ale i to też głównie wtedy, gdy z jakiejś przyczyny nie można wyjść do ogrodu, na plac zabaw czy boisko.

Śledząc Pani aktywność w mediach społecznościowych, łatwo zauważyć, że Iwo i Bruno to faktycznie „żywe srebra”. Czy już na tym etapie widać do jakich dyscyplin mają predyspozycje?

– Obaj kochają piłkę nożną, ale ta miłość niejedno ma imię. Iwo po prostu świetnie się piłką bawi, Bruno zaś dosłownie na nią „choruje”. Nie wyobraża sobie bez niej życia i na tym etapie nie ma szans, by inna dyscyplina wyszła na pierwszy plan. Iwo interesuje się za to wszystkim, niezależnie czy to  koszykówka, czy rower. Chętnie sprawdza się na każdym polu.

Jest Pani zajętą osobą, praca zawodowa wiąże się z wyjazdami i pochłania Panią i męża. Czy zostawiając dzieci z babcią lub nianią prosicie, żeby dbali o aktywność fizyczną chłopaków?

– Zostawiając z ich babcią prosimy ich raczej, by odrobinę tę aktywność ograniczyli (śmiech). Babci byłoby łatwiej, ale w przypadku naszych dzieci wolny czas to zawsze aktywność. Nie da się ich posadzić z tabletem i bajką.

Piłkarska liga ruszyła, więc jesteście już pewnie Państwo po wakacjach. Jeśli tak, to czy one też były aktywne?

– Aktywne jak zawsze. Spędzone w basenie, morzu, na boisku i placu zabaw. Kiedy jednego dnia zaskoczył nas deszcz i trzeba było skorzystać z bawialni, to na siedem sal do wyboru moi synowie byli zainteresowani tylko dwiema: siłownią oraz salą do tańca. Bez ruchu po prostu się męczą.

Wybiegane dziecko to szczęśliwe i spokojniejsze dziecko. Prawda czy fałsz?                    

– Zdecydowanie prawda! Szczęśliwsze, spokojniejsze, zdrowsze i bardziej uśmiechnięte. W przypadku moich dzieci jest tak na pewno!

Nie w każdym domu aktywność fizyczna jest czymś tak naturalnym, jak u Państwa. Jakie rady ma Pani dla tych mam, które dopiero zaczynają zachęcać swoje dzieci do ruchu?

– Niech moją radą dla tych mam będzie odpowiedź na poprzednie pytanie. Dzieci naprawdę muszą znaleźć ujście dla energii, którą w sobie kumulują. Lepiej jedzą, lepiej śpią i mają mniej głupiutkich pomysłów, jeśli w ich życiu obecna jest aktywność fizyczna. Od najmłodszych lat trzeba poprzez różne formy ruchu pokazywać dzieciom, że sport i aktywność fizyczna to dobra zabawa i najlepsza forma spędzania czasu, szczególnie z rówieśnikami.

A które z tych rodzinnych aktywności należą dziś do Waszych ulubionych? Czym, poza grą w piłkę, może Pani kupić uwagę swoich synów?

– Można powiedzieć, że moje dzieci są monotematyczne, bo piłka nożna jest dla nich królową wszystkich dyscyplin i w najbliższym czasie to się pewnie nie zmieni. Jeśli udaje mi się jednak ich czasem namówić na inną formę aktywności, to najczęściej są to berek, dwa ognie czy wyścigi na rowerach.

Wiem, że Pani kreatywność w wymyślaniu nowych, „własnych” dyscyplin sportowych dla Bruna i Iwa nie zna granic. Czy zechce się Pani podzielić pomysłami z innymi mamami?

– Berek z prowadzeniem piłki przy nodze czy „karnymi” przysiadami to u nas codzienność. „Używanie” synów jako sztangi również. Oni bawią się doskonale, a ja ćwiczę z najsłodszym ciężarem na świecie. Lubimy też tworzyć własne ścieżki zdrowia. To moje wspomnienie z dzieciństwa, które chłopcy kupili natychmiast! Ustawiamy pachołki, na które trzeba wrzucić ringo, by później, pokonać tor przewrotami w przód, a na start wrócić prowadząc ustawioną na końcu piłkę.

Powiedzieliśmy już o tym, jak rodzice mogą zachęcać swoje pociechy do aktywności fizycznej. A czego w żadnym wypadku robić nie powinni?

– Zmuszać i krytykować dziecka. Osobiście jestem zwolenniczką metody „kija i marchewki”, jednak sport wyjmuję tu całkowicie poza nawias. Uważam, że jeśli nasze dziecko próbuje jakiejś aktywności, to nawet choćby szło mu to koślawo, powinniśmy zawsze stosować motywację pozytywną. Nie ta dyscyplina, to inna. Pokażmy im możliwości, niech sami wybiorą coś dla siebie, ale nie namawiajmy do czegoś, co zwyczajnie nie sprawia im radości.

Pani sama angażuje się w promocję sportu wśród najmłodszych. Proszę opowiedzieć o akcji „Rusz się z Kubusiem!”, w ramach której razem z marką Kubuś zachęcacie dzieci do aktywności fizycznej.

– Choć sama wychowałam się w aktywnej rodzinie, a teraz mam swoją superaktywną, to wiem, że wiedzy nigdy nie jest za wiele. Szczególnie w tak ważnym temacie, jak promowanie zdrowego trybu życia i aktywności wśród dzieci. Często mówi się, że zadaniem rodzica jest „zarażenie” malucha sportem. W akcji „Rusz się z Kubusiem!” staramy się z kolei „zarazić” rodziców – cenną wiedzą, świadomością i dobrymi pomysłami, które każdy może wykorzystać w codziennej rodzinnej zabawie.

Ambasadorami akcji są czołowi polscy piłkarze: Kamil Grosicki, Kamil Glik, Michał Pazdan i Bartosz Kapustka. Sportowy idol może przekonać najmłodszych, że warto być aktywnym?

– No pewnie! A już na pewno, kiedy jest podziwianym przez dzieciaki piłkarzem, któremu cała rodzina kibicuje przed telewizorem. Tak jak wspomniałam wcześniej, moi synowie lepiej znają wszystkie mecze tych zawodników od nich samych. Kto mógłby ich więc skuteczniej do czegoś zachęcać? Podejrzewam, że ambasadorom akcji „Rusz się z Kubusiem!” uwierzyliby nawet w to, że brukselka jest smaczniejsza od ulubionego deseru (śmiech).