Przybij łapę – książka dla miłośników zwierząt

19 czerwca 2017, dodał: Małgorzata Kopeć
Artykuł zewnętrzny

 

Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej” w zupełności zgadzam się ze słowami Alberta Einsteina. Mówi się, że ludzie – inaczej homo sapiens, są jedynymi myślącymi istotami, rozumnymi i posiadającymi własną wolę. Czasem, niestety wydaje mi się, że zwierzęta mają od nas o wiele więcej uczuć i miłości w sobie.

Dokładnie takimi słowami rozpoczęłam swój pierwszy felieton, pierwszy tekst o psach oraz pierwszy post na funpage przybij łapę. Może jednak zacznę od początku.

Drogi czytelniku, bo chyba tak się pisze prawda? Jesteś mi drogi owszem, a dlaczego zapytasz? Dlatego, że poświęcasz swój czas na to, aby przeżyć wszystkie historie razem ze mną, aby poczuć, to co ja w tamtych chwilach, a także, aby otworzyć swoje serce na czyny, a nie tylko słowa.

Podziękowania dla wszystkich, którzy pomogli mi wytrwać w pisaniu, oraz wspierali przez całą psią karierę.

Początek

Wracając jednak do sedna sprawy, moja historia zaczęła się ponad 20 parę lat temu. Oczywiście nie znam dokładnej daty, po prostu odkąd sięgam pamięcią szalałam za psami. Gdy tylko jako dziecko mijałam jakiegoś futrzaka, od razu bez zastanowienia wyciągałam swoje małe rączki, żeby tylko go pogłaskać. Nie ważne, czy to był śliniący się pitbull, mały york, czy wielki wilczur. Nawet przez sekundę nie przeszło mi przez myśl, że jakiś pies mógłby wyrządzić mi krzywdę. Dlaczego tak się działo? Do tej pory wierzę w swoje przekonanie, że psy komunikują się energią. Skoro więc emanowałam pozytywnym nastawieniem, oraz silnym uczuciem miłości, oczywiste było, to, że jestem bezpieczna. Niestety nigdy nie mogłam mieć swojego wymarzonego, cudownego, ukochanego psa, ze względu na chorych dziadków, z którymi mieszkaliśmy. Na szczęście znalazłam na to sposób. Otóż zaczęłam wyprowadzać psy sąsiadów. Wtedy jeszcze za darmo, ale nie liczyły się żadne pieniądze, tylko radość z obcowania z psami. Wiele czworonogów przeszło przez moje życie, ale jest kilka takich, których nigdy nie zapomnę. Każdy pies odcina się na linii naszego życia, nie ma znaczenia, czy jest nasz, czy pożyczony, czy znaleziony. Każde z tych magicznych stworzeń posiada wyjątkową i niepowtarzalną cechę, z którą pojawia się w naszym życiu w odpowiednim momencie oraz czasie. Czy wierzę w przeznaczenia? Chyba tak, a może bardziej wierzę w to, że nic nie dzieje się przez przypadek. Psy to zwierzęta, które kochają tak bardzo mocno i bezinteresownie, że nie znam człowieka, który mógłby się równać z takim oddaniem,a to podobno my jesteśmy jedynymi myślącymi istotami. Czyżby?

Bary

O ile dobrze pamiętam, gdzieś w czasach podstawówki moi rodzice kupili nowe mieszkanie, dwa kroki dalej od wcześniejszego. Jako pierwsi uzyskaliśmy zgodę na przeprowadzkę nie zważając na to, iż to był istny plac budowy. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że na czas powstawania budynku, budowlańcy mieli do dyspozycji psa. Kiedy weszliśmy za ogrodzenie moim oczom ukazał się ogromny pies, przypominający kaukaza. Brązowo -czarny wielkolud z oczami pełnymi ciekawości i miłości. Jak to ja, kiedy podeszłam do niego nie czułam strachu mimo że ujadał jak szalony. Od razu wtulił się we mnie i domagał się pieszczot. I tak oto przez parę miesięcy miałam pieska, sięgającego mi do pasa. Wyprowadzałam go na pasku od spodni, ponieważ robotnicy nie mieli dla niego nic, poza łańcuchem przypiętym do jego budy. Pamiętam cudowne chwile kiedy wychodziłam z klatki, z paskiem schowanym za plecami, a Bary nie dając się nabrać, już na sam mój widok radośnie machał ogonem i szczekał na całe osiedle. Przez cały ten czas błagałam mamę, żeby go przygarnęła i wiecie co? Zgodziła się! Niestety o parę dni za późno, ponieważ okazało się, że jakaś inna rodzina zdążyła zaoferować mu dom, w dodatku z ogrodem. Było mi bardzo smutno owszem, szczególnie dlatego, że jak się potem okazało to była jedyna sytuacja, kiedy mama chciała przygarnąć psa. Jednak wiedziałam, że jest to dla niego najlepsze rozwiązanie i na pewno jest bardzo szczęśliwi. Czego nauczył mnie Bary? Myślę, że cierpliwości i tego, że w tak wielkim ciele może mieścić się tak wspaniałe serce.

Skąd wiedziałam, że nie rzuci mi się do gardła? Psia mowa, to klucz do sukcesu. Oto kilka sygnałów wysyłanych przez czworonoga, na które warto zwrócić uwagę.

Pierwszym z nich jest odwracanie głowy Zazwyczaj odbywa się to bardzo szybko i może być trudne do zaobserwowania. Pies ruchem głowy stara się przekazać swojemu właścicielowi, iż czuje się niezręcznie w danej sytuacji. Niekiedy dochodzi również wodzenie oczami bądź intensywne mruganie, szczególnie wtedy, gdy w pobliżu jest jakieś zagrożenie lub kiedy zwierzę nie ma możliwości wykonania wyraźnego ruchu. Kiedy psy chcą uniknąć konfliktu, starają się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego. Przymykając powieki, sprawiają, że ich spojrzenie staje się łagodniejsze i nie zostanie odebrane jako zachęcenie do walki.

Kolejny sygnał to odwracanie się bokiem, lub tyłem. Jest on stosowany w przypadkach, kiedy wydarza się coś niespodziewanego, zbyt gwałtownego lub kiedy właściciel staje się zdenerwowany, agresywny i zamierza ukarać swojego pupila. Zdarza się, że ludzie często odbierają takie zachowanie jako brak szacunku lub pokazanie dominacji, jednak jest to błędne myślenie, ponieważ psy starają się jak najlepiej potrafią zażegnać konflikt.

Oblizywanie nosa przez psy nie zawsze oznacza zadowolenie ze zjedzonego posiłku. Bardzo często jest to ruch, który ma pokazać otoczeniu, iż zwierzę denerwuje się lub usiłuje uspokoić kogoś innego. W takim przypadku właściciel powinien zwrócić się w stronę czworonoga i lekko zwilżyć usta językiem, aby przekazać mu wiadomość, że nie ma się czego bać.

Jednym z ważniejszych sygnałów jest ziewanie. W ten sposób psy rozładowują własne napięcie i rozluźniają mięśnie, kiedy są zbyt pobudzone. Często ten ruch jest wynikiem zmęczenia lub usiłowaniem powstrzymania kłótni czy nerwowej sytuacji w domu. Ziewanie to pierwszy sygnał, który występuje u szczeniaków – szczególnie wtedy, gdy są brane na ręce. W łatwy sposób, używając głośnego ziewania, opiekun może uspokoić swojego podopiecznego.

Zdarza się również, że ruch ogonem bywa źle odczytywany. Nie zawsze oznacza to zadowolenie psa, czasem jest po prostu informacją o pokojowych zamiarach, reakcją lękową, oznaką pobudzenia (bywa, że agresywnego) lub kolejną próbą zażegnania stresowej sytuacji. Kluczowe dla zrozumienia intencji psa są jego uszy. Położone wzdłuż opuszczonej głowy mogą wprawdzie oznaczać także strach, ale częściej – przy podniesionej głowie – sygnalizują brak złych zamiarów i uległość. Taki stan umysłu jest dla naszych czworonożnych przyjaciół naturalny i dobry.

Może słyszeliście o głośnym przypadku, kiedy to dziennikarka w programie na żywo została ugryziona przez obcego psa. Prawdopodobnie wynikło to z nieświadomego ignorowania wielu sygnałów wysyłanych przez czworonoga. Czy gdyby reporterka przyjrzała się psu, poświęciła mu trochę uwagi, to nie doszłoby do tego wypadku? Czy gdyby zobaczyła, jak wiele razy i jak długo pies próbował „powiedzieć” jej, że nie życzy sobie głaskania oraz bliskiego kontaktu, ponieważ czuje się źle w obcej mu sytuacji, można by rozładować jego napięcie? Z całą pewnością tak.

Lord

Czarny labrador, to mój pierwszy pies. No prawie mój. Dwa piętra wyżej wprowadziła się sąsiadka z pieskiem, wtedy jeszcze Bossem, ale po rozstaniu z partnerem pozostała bez psa. Wiedząc jakie mam podejście do zwierząt zdecydowała się na kupno szczeniaka. Jaka to była radość dla mnie, to nie macie pojęcia. Dlaczego jednak twierdzę, że to był mój pies? Dlatego, że codziennie się nim zajmowałam, wyprowadzałam na spacery, karmiłam, wyszkoliłam, chodziłam do weterynarza – jednym słowem robiłam wszystko. Miałam klucze do jej mieszkania, a że dużo pracowała, to spędzałam z Lordem całe dnie. Dzięki niemu nauczyłam się jak postępować ze szczeniakiem, ile trzeba poświęcić mu czasu, czego musi się nauczyć i niestety co nieco o dysplazji. U psów w typie labradora i goldena bardzo często występuje to genetycznie. Na szczęście Lord bardzo dobrze to znosi. W wakacje bardzo często zabierałam go na plażę, bo uwielbia pływać, a to pomagało na łapki. Kiedy tylko widział morze, biegł jak szalony prosto do wody. Uwielbiam patrzeć jak psy korzystają z życia, jak niewiele im potrzeba do szczęścia, jak nie przejmują się niczym, tylko łapią każdą chwilę. Uważam, że powinniśmy brać z nich przykład i docenić to co nas otacza, cieszyć się nawet z najmniejszych drobnostek, bo warto.

Jak już jestem przy szczeniakach, to chciałabym się z Wami podzielić kilkoma sposobami, jak oduczyć malucha gryzienia po rękach. Muszę jednak zaznaczyć, że Lord nigdy nawet nie próbował gryźć, od urodzenia był bardzo spokojny, no i dodatkowo czuwałam, nad jego rozwojem.

1.To nie jest zabawa – podstawowym problemem takich zachowań jest zła zabawa z psem. Bawiąc się z nim rękoma, nie można się dziwić, że potem je gryzie. To samo dotyczy innych przedmiotów, przykładowo jeżeli drażnicie psa kapciem, to prawdopodobnie będzie próbował gryźć was za nogi.
Do każdej zabawy zawsze używajcie odpowiedniej zabawki. Czasami nawet niewinne lizanie dłoni może zapoczątkować problem z podgryzaniem.

2.Kontrola siły ugryzienia – czy wiecie, że psy mają ogromną siłę w szczękach, a jednocześnie potrafią przenieść jajko bez uszkadzania? Dlatego od małego należy uczyć je kontrolowania swojej siły. Kiedy szczeniaki bawią się ze sobą, i któryś zapiszczy z bólu, to do akcji wkracza matka. Rozdziela łobuziaków, a jej zachowanie jest całkowicie naturalne i instynktowne. Dlatego kiedy psiak nas złapie w zabawie za rękę, czy nogę możemy to wykorzystać. Należy zapiszczeć i zakończyć zabawę. Odejść i więcej się nim nie zajmować. Dla szczeniaka będzie to sygnał, że nie podoba nam się takie zachowanie.

Ważne: nie należy zabierać szczeniaków zbyt szybko od matki oraz rodzeństwa. Przy nich maluch uczy się bardzo szybko przydatnych zachowań, których my możemy nie być w stanie opanować.

3.Ćwiczenia samokontroli – zamknijcie w pięści smakołyk. Nie ruszajcie jej z miejsca, nie wydawajcie żadnych komend. Gdy szczeniak zobaczy, że gryzienie, szczekanie, czy drapanie nie przynosi efektów z pewnością w końcu odpuści. Wtedy dłoń się otwiera i psiak otrzymuje nagrodę. W ten sposób uczymy psa, że jedyną drogą, aby dostał to co chce jest zrezygnowanie z tego.

4.Szał gryzienia – kiedy psiak wpadnie w taki amok, że nie sposób tego opanować, to należy go czasowo odseparować. Musi to być spokojne oraz bezpieczne miejsce. Nie powinna to być klatka, czy posłanie psa, ponieważ one mają się kojarzyć z przyjemnością, a nie karą. Nie wynosimy psa na siłę, nie łapiemy go za skórę, czy obrożę. Najlepiej wyprowadzić futrzaka bez negatywnych emocji oraz bez słów. Zróbcie to na smyczy lub lince. Ważne, aby wykonywać to spokojnie, powolnymi ruchami, aby pies później nie kojarzył źle zbliżającej się do niego ręki. Po jakimś czasie próbujemy powtórzyć naukę, a jeżeli sytuacja się powtarza to ponawiamy karę. Jeżeli natomiast zachowuje się spokojnie, to oczywiście go nagradzamy smakołykiem lub wspólną zabawą przy użyciu zabawki.

 

Zguba

Pewnego razu kiedy czekałam na tramwaj,, zobaczyłam biegnącego malutkiego pieska, a za nim ciągnącą się smycz. Nikogo kto, by wyglądał na właściciela nawet nie było widać. Psiak nie reagował na żadne wołania, tylko biegał wokół placu zabaw za innymi futrzakami. Jednak, gdy podjechał tramwaj zguba wskoczyła do niego szczęśliwa. Oczywiście ludzi było pełno,ale nikt się nie zainteresował. Szybko złapałam za obrożę i na szczęście miał wisiorek z imieniem i numerem telefonu. Jak się później okazało, córka właścicielki psiaka wyszła z nim na spacer i jej uciekł. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło, jednak wtedy zaczęłam się uważniej przyglądać okolicy. Doszłam do wniosku, że bardzo dużo ludzi pozostawia swoje psy bez opieki, przywiązane pod sklepem. Zdarzyło się nawet tak, że widziałam jak pies rozplątuje się ze smyczy i daje nogę. Wiele psów ujada niemiłosiernie, albo trzęsie się z zimna bądź strachu, a jeszcze inne kręcą się w kółko. Dodatkowo przecież tak łatwo jest ukraść bezbronnego maluszka. Dało mi to wtedy do myślenia, że raczej większa część czworonogów nie jest w stanie się obronić przed czymkolwiek, a w dodatku przezywa nie potrzebny stres. W przypływie tych rozważań napisałam krótki felieton, który może pozwoli Wam zrozumieć mój tok rozumowania i sprawi, że pomożecie mi w edukacji właścicieli psów. Oczywiście nie mówię tutaj o pupilach, przy których mamy pewność, że nie dzieje się im krzywda, oraz, że potrafią przegonić każdego bandytę, tam gdzie pieprz rośnie.

Jak co dzień budzę się obok Ciebie. Wstajemy razem, idziemy na poranny spacer do mojego ulubionego parku. O! Jest i moja koleżanka, świetnie się z nią ugania za piłką. Zmęczony, ale szczęśliwy wracam z Tobą do domu. Jemy razem śniadanie, a potem moja ulubiona część dnia – czas na pieszczoty. Oj tak… uwielbiam Twoje głaskanie za uszkiem, a teraz po brzuszku…drap mnie, drap!. Gryzę swoją kość, widzę jak niezdarnie sprzątasz po jedzeniu i szukasz w szafie idealnego ubrania. Otwierasz lodówkę i wzdychasz. Znowu czegoś brakuje? Pakujesz klucz, portfel, chwile się zastanawiasz i wołasz mnie. Biegnę uradowany nie świadom celu wycieczki, ale każda chwila spędzona z Tobą jest dla mnie cenna. Skręcamy już za rogiem domu do osiedlowego sklepu. Zostawiasz mnie i znikasz za regałami. Siedzę smutny, nie lubię sam zostawać wiesz? Nudzę się…. Ktoś idzie? Ktoś znajomy? Radośnie merdam ogonkiem, lubię ludzi. Jednak coś mi nie pasuje w aurze tego człowieka. Dlaczego tak na mnie patrzysz? Zostaw smycz, ja czekam na swojego właściciela. Pomocy! Nie chce z Tobą iść! Ała…to bolało, dlaczego mnie bijesz? Szczekam wołając Ciebie….nie słyszysz…robisz zakupy…ratunku…. Kolejny cios w głowę i ciemność…Nic nie widzę, nic nie czuje…Może to i dobrze? Może ten koszmar się skończy, kiedy się obudzę? To na pewno zły sen… oddalam się od Ciebie, nie wiem gdzie jadę. Zabrali mnie….bo mnie zostawiłeś bez opieki człowieku….

Daisy

Przyszedł taki czas w moim życiu, że stałam się psią nianią. Zaczęłam wykorzystywać swoją pasję, miłość i wiedzę w praktyce. Właściwie do tej pory to robię. Wyprowadzanie, szkolenia oraz opieka pod nieobecność właścicieli. To wszystko jestem w stanie zaoferować. Tak też trafiła do mnie Daisy. Kiedy jej opiekunowie pojechali na dwa dni poza miasto, ona została u mnie. Szczerze, to nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. Suczka była w typie amstaffa, przeurocza, grzeczna, słodka. Jedyna rzecz, która do tej pory budzi we mnie smutek, to jej choroba. Jak się okazało miała ona chory błędnik. Niestety nie byłam w stanie na nią patrzeć, bo było mi jej bardzo szkoda. Z każdym krokiem leciała do przodu, nie była w stanie utrzymać się na łapkach dłużej niż parę minut, podczas załatwiania się leciała na pyszczek, kiedy próbowała się otrzepać, to od razu się przewracała, a swojego ciała tak bardzo nie kontrolowała, że potrafiła popuścić przez sen. Nie była w stanie spokojnie zjeść, chodzić, pobawić się, czy chociażby załatwić. Kiedy poczytałam trochę o tym wszystkim, dowiedziałam się, że jest to nieuleczalne. Nie jestem lekarzem, nie znam się, aż tak na biologii zwierząt, ale odniosłam wrażenie, że nie jest to za bardzo szczęśliwy pies, oraz, że się męczy. Nie tylko ja miałam takie zdanie, ale również wszyscy domownicy. Wiem, że usypianie psa to bardzo ciężka decyzja, to w końcu członek rodziny, ale na miejscu właścicielki Daisy, nie pozwoliłabym jej dłużej się męczyć. Po oddaniu jej, od razu usiadłam do komputera i napisałam co siedziało mi na wątrobie. Oczywiście biorę pod uwagę, że moje wrażenia mogą mijać się z prawdą, a Daisy wcale się nie męczyła, ale mimo wszystko i tak nie byłam w stanie spokojnie patrzeć na żywot psinki. Oto kilka zdań, które mogą pomóc Wam w podjęciu tak trudnej decyzji, oraz w poradzeniu sobie z bólem po utracie ukochanego psa.

Nie bądź obojętny.

Kolejny cudowny dzień. Otwieram oczy i widzę Ciebie. Kocham Cię, wiesz? Tak bardzo chcę, abyś czerpał z życia tyle samo radości co ja. Nie rozumiem czemu się smucisz. Dlaczego płaczesz? Poczekaj przyniosę Ci piłeczkę, zobacz, jak fajnie się toczy. Przecież to sama radość, skąd ten grymas na twarzy? Może spróbuj mojej kości? Taka pyszna, ząbki można naostrzyć i od razu dzień staje się lepszy. Dalej nic? Chodźmy na spacer! Tam czeka na nas mnóstwo przygód! Paleta barw, mieszanina zapachów, fascynujące przedmioty, dookoła tyle przyjaciół. Pobawisz się ze mną? Dziwny jesteś człowiek, wiesz? Przecież te wszystkie rzeczy dają ogrom radości mogącej wypełnić z milion słoików dziennie. Poustawiałbym je na półce i kazał Ci otwierać je po kolei, aż pojawi się uśmiech na Twojej twarzy.

…Tylko wiesz co? Ja już nie mam siły.. przepraszam, tak bardzo mi przykro. Bolą mnie łapki, każdy krok jest dla mnie wysiłkiem. W środku chyba też coś mi się psuje. Chciałbym jeść, ale nie mam apetytu. Tak smacznie to wygląda… przepraszam. Coraz gorzej już widzę, niekiedy uderzam o ściany. Najgorsze jest to, że już nie potrafię wyczuć moich przyjaciół na dworze. Mam wrażenie, że ktoś zabrał mój nosek i wstawił inny, jakby obcy jakiś… przepraszam, że nie mogę dać Ci tyle siebie co kiedyś. Przepraszam, że nie ganiam za piłeczką, a słoików z radością wciąż ubywa na półce, która obrasta coraz większym kurzem. Pragnę spokoju, wiesz? Czasem śni mi się inny świat, taki, w którym na powrót jestem szczeniaczkiem i biegam po zielonej łące. Mogę już zasnąć i nie wracać?…

Jeżeli Twój pies jest nieuleczalnie chory, bardzo stary, męczy się i ubywa mu chęci do życia, nie bądź obojętny! On obdarzył Cię swoją bezinteresowną miłością, oddał wszystko, co posiadał. Teraz Twoja kolej! Ulżyj mu w cierpieniu, pozwól, aby wspominał cudowne lata spędzone na kochaniu Ciebie.

Schronisko

Moja historia ze schroniskiem zaczęła się jakieś kilka lat temu w Bristolu, deszczowym mieście w południowo- zachodniej Anglii. Jak już wcześniej wspomniałam, od wielu lat zajmuje się zawodowo zwierzętami. Z ciekawością oglądam coraz to nowsze programy poświęcone szkoleniu psów, czytam książki o ich wychowaniu i staram się unikać informacji o okrucieństwie oraz podłości ludzi wobec tych bezbronnych istot. Kiedy na jakiś czas wyjechałam do Anglii, starałam się znaleźć pracę związaną ze swoją pasją, niestety będąc Polakiem nie jest to takie proste. Na szczęście dosłownie parę kroków od mojej pracy mieściło się schronisko. Zaciekawiona już pierwszego dnia, kiedy to odkryłam poszłam do środka, aby wypytać się o prace lub inną opcję pomocy. Tam przemiła Pani w recepcji opowiedziała mi o możliwości wolontariatu. Umówiłam się więc na pierwsze spotkanie organizacyjne. Wraz ze mną przyszło nie więcej niż dziesięć osób i to dosłownie w różnym przedziale wiekowym. Pracownik schroniska pokrótce opowiedział nam o zadaniach wolontariusza, oprowadził po całym budynku po czym zaprosił chętnych na inny dzień, w którym odbędzie się szkolenie. Oczywiście przyszłam tego dnia, dostałam swój własny identyfikator, który mam do dzisiaj i otrzymałam swojego pierwszego psiaka. Szczerze nie pamiętam jaki on był, ale jeden szczegół utkwił mi w pamięci. Merdający w szaleńczym tempie ogon i mokre oczy pełne nadziei, bólu i smutku, ale jednocześnie pomieszanego z radością. Wydawało mi się, że ten futrzak doskonale rozumie, że teraz jest w dobrym miejscu, gdzie ktoś o niego dba, a możliwość wyjścia na spacer to wielka przygoda i wyprawa. Za schroniskiem była rzeka i długa ścieżka po, której snuło się kilka żółtych, odblaskowych kamizelek. Każdy wolontariusz musiał ją nosić, aby właściciele ze swoimi psami, zachowali ostrożność przechodząc w pobliżu. Owszem zdarzały się agresywne psy, ale to nie ich wina tylko poprzednich właścicieli. Źle wychowali, pobawili się i porzucili jak zabawkę. Starałam się przychodzić codziennie, po lub przed pracą chociaż po jednego pieska. Były tam przeróżne futrzaki, stare, młode, duże, małe, ślepe, bez nogi, głuche, ale łączyła je jedna rzecz. Miłość i oddanie opiekunowi. Czasami niektóre psiaki nie chciały wychodzić na spacer, albo mocno ciągnęły jakby były w amoku, byle by rozładować złą energię i napięcie, ale zawsze chciały wracać do swojego tymczasowego domu, z naciskiem na tymczasowy. Przez trzy lata, całe trzy, które mieszkałam w Bristolu nie przestałam być aktywną wolontariuszką. Teraz pojawia się ta przykra, smutna, napawająca mnie zdziwieniem sprawa. Ani razu nie spotkałam swojego rodaka w schronisku. Zaprzyjaźnieni Anglicy, którzy mnie już kojarzyli zawsze mnie zaczepiali, zagadywali, chcieli się uczyć nowych polskich słówek i byli zdziwieni, że nie ma więcej chętnych polaków do pomocy. Nie tylko oni byli w szoku. Ja również w szczególności dlatego, że pracowałam w 90% z rodakami, dziewczynami, które jak tylko dowiadywały się o moim wolontariacie były w niebo wzięte i chętne, aby do mnie dołączyć. Wypytywały mnie jak to wszystko wygląda i opowiadały godzinami jakiego one to by pieska nie chciały mieć. No właśnie, na tym się kończyło. CHCIEĆ to za mało, bo na „chceniu” jeszcze nikt świata nie zbudował. Liczą się czyny, a nie słowa. Słowami nikomu nie pomożesz, nie nakarmisz psów, nie dasz im miłości i radości. Starałam się zachęcać wszystkie wygadane dziewczyny do wolontariatu, schronisko było tak blisko, dosłownie na wyciągnięcie ręki, wystarczyło poświęcić 10-15 minut po pracy, ale i to było za trudne. Nie dawało przecież nic poza satysfakcją, żadnych pieniędzy i było tak wymagające, że trzeba było tylko o tym gadać. Nie rozumiem po co strzępić język na darmo? O pomyśle adopcji, zamiast kupna też nie było nic słychać. Tylko w kółko powtarzanie o zazdrości i chęci pomocy. Chęci, chęci, chęci…. To jest jedna irytująca mnie sprawa, a druga to zastanawiam się jak można bezbronnemu zwierzęciu wyrządzać takie krzywdy ,jak zakopanie żywcem, skatowanie prawie na śmierć, pozostawienie samemu sobie w środku lasu, wyrzucenie z auta i wiele innych okropieństw, które nie są w stanie przejść mi przez palce po klawiaturze. Czy naprawdę ludzie potrzebują takich rozrywek? Czy to wszystko ma jakieś podłoże psychiczne? Nie mogę uwierzyć, że ktoś o zdrowych zmysłach jest w stanie uczynić takie złe rzeczy. Uważam, że wszystkim, którzy są do tego zdolni powinno się robić dokładnie to samo. Jeżeli pies jest agresywny, nieswój, nie słucha się to w większości przypadków jest to wina ludzi, którzy nie potrafili, bądź nie chcieli być dobrymi przywódcami stada dla swoich pupili. Jeżeli tylko chcesz pokazać psom, że nie wszyscy przedstawiciele naszego gatunku są źli , to przyłącz się śmiało do organizacji pomagającej porzuconym futrzakom, odwiedź czasem schronisko, zawieź stare, niepotrzebne koce. Otwórzmy swoje serca, otwórzmy się na czyny, a nie słowa.

Paput

Mój brat poślubił dziewczynę, która okazała się mieć takiego samego bzika na punkcie psów, jak ja. Bardzo się ucieszyłam, że będę mieć w rodzinie kogoś, kto jest równie nienormalny co ja. Oczywiście w pozytywnym sensie zakręcenia. Kiedy dowiedziałam się, że chcą adoptować psiaka, w pierwszej chwili pomyślałam „ nieeeee, to nie możliwe, że mój brat będzie mieć pupila wcześniej niż ja!”, ale potem byłam szczęśliwa, że poprosili mnie o pomoc w wyborze i mogłam z nimi pojechać po wybrańca. Upatrzyli sobie szczeniaczka, który był tak przestraszony, że już pierwszego dnia dostał ksywę srajtek. Domyślacie się dlaczego? Ale, ale moi Drodzy, to tylko mała wpadka, o której już dawno wszyscy zapomnieli. No może prawie. Cóż za radość była jak zaczął radośnie biegać po nowym domku wiedząc, że znalazł kochającą rodzinkę. Jest przeuroczy i kochany. Brat po dwóch dniach żartował, że chce go oddać, ale tak naprawdę widziałam, jak mięknie przy tych świecących oczkach i mokrym nosku. Zbudowali mu nawet przeuroczą budę w domu, ponieważ zauważyli, że lubi chować się w różne miejsca i tam czuje się bezpiecznie. Za każdym razem jak to nich przychodzę, mogę z żoną brata rozmawiać godzinami o jednym temacie i męczyć Paputka pieszczotami.

Nowy członek rodziny, to bardzo ważna chwila i nie zapominajcie, że należy się do niej odpowiednio przygotować i dobrać psa do swojej energii. Jeżeli lubicie leżakować, nie wychylacie nosa z domu w deszczową pogodę, to zdecydowanie odradzam Wam przygarnięcie Husky, czy owczarka niemieckiego. Zrobicie krzywdę nie tylko sobie, ale i zwierzęciu, które czuje tak samo jak my. Trzeba uczciwie powiedzieć sobie jacy jesteśmy i takiego dobrać psa.

Wracając jednak do paputka, miał on problem bardzo często powtarzający się u psów schroniskowych. Ciągnął bardzo na spacerach. Pamiętacie jak pisałam o Anglii? Tam psy też się szarpały. Myślę, że może to u nich występować przez nadmiar energii, nie wybieganie, zamknięcie w czterech ścianach oraz najzwyczajniej w świecie brak nauki.

Z Paputkiem jest jeden mały problem. Mianowicie nie słucha się na spacerach. Czasem gdzieś pobiegnie i nie zwraca na nic uwagi. Jest jednak na to rozwiązanie, ale wymagające od Was cierpliwości oraz wytrwałości.

Podczas spaceru na psa czyha mnóstwo rozpraszających rzecz. Silny zapach, kot, inny pies, jedzenie, czy chociażby zabawa w najlepsze. Co zrobić, aby nasz pupil reagował za każdym razem na nasze przywołanie? Reakcja psa powinna nastąpić automatycznie i odruchowo. Pamięć mięśniowa powoduje, że pies przywołany awaryjnie najpierw biegnie w naszym kierunku, a dopiero potem zastanawia się nad sensem działania.

O CO CHODZI?

Najlepszym urządzeniem do tej komendy będzie gwizdek, który posłuży jako jednoznaczny sygnał dla psa. Pozwoli to na uniknięcie niepotrzebnego zdenerwowania (jak wiadomo czworonogi odczuwają nasze emocje) oraz zdzierania gardła na krzyczenie. Dźwięk gwizdka niesie się zdecydowanie dalej niż ludzki głos. Na rynku jest dostępna cała masa przeróżnych gwizdków. Najlepiej wybrać model odpowiedni do naszych potrzeb. Gwizdek ultradźwiękowy bazuje na częstotliwościach, które słyszalne są jedynie dla psów. Doskonale sprawdzą się w miejscach pełnych ludzi. Przedmiot ten jest dostępny w dwóch opcjach. Z regulowaną lub stałą częstotliwością. Przy pierwszej opcji należy uważać, aby gwizdek sam się nie rozkręcał. Wasz pupil będzie przyzwyczajany do konkretnego dźwięku, stałej częstotliwości. Znajdziecie gwizdki metalowe, plastikowe oraz drewniane. Ze względu na pogodę (szczególnie zimę) najlepiej wybrać plastikowy, o stałej częstotliwości.

KROK PO KROKU

Jeżeli wybraliście już idealny gwizdek czas rozpocząć naukę. Od czego? Najlepiej od wybrania melodii. Możecie stworzyć dowolne brzmienie, pamiętajcie jednak o tym, że zawsze musi ona być taka sama. Zdecydowanie lepiej, aby zawierała szybkie, krótkie dźwięki, niż powolne, długie gwizdy.

Następnym etapem będzie stworzenie w futrzastej głowie skojarzenia. Dźwięk gwizdka powinien dla psa oznaczać coś przyjemnego, najlepiej jedzenie. Naukę rozpoczynamy w domu, poprzez gwizdanie i podawanie przysmaków. Możemy w ten sposób nakarmić pupila całym jego posiłkiem, dzieląc go na małe kawałeczki. Dzięki temu ćwiczenie będzie można powtarzać wielokrotnie.

Kilka dni ćwiczeń i możecie spróbować zacząć przywoływać psa gwizdkiem z innego pokoju. Ważne! Zawsze musicie mieć pyszną nagrodę dla czworonoga lub pakiet udanej zabawy. Musi to być tylko i wyłącznie przyjemne skojarzenie. W głowie psiaka zrodzi się proste równanie:

gwizdek = przyjście do przewodnika = nagroda.
Kto, by nie chciał skorzystać z takiej okazji?:)

Kolejny krok to dodawanie rozproszeń. Spróbujcie przywołać psa, który sam bawi się zabawką, lub zajmuje się czymś w swoim psim świecie. Jeżeli pupil nie reaguje od razu, warto wrócić do poprzednich etapów i jeszcze trochę poćwiczyć.

Ostatnim ćwiczeniem przywołania awaryjnego jest wyjście z domu i wdrażanie nabytych umiejętności. Najpierw zacznijcie od wyludnionego, spokojnego miejsca, w którym jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że pies przybiegnie na zawołanie. Obserwujcie psa i wyłapujcie moment, w którym on sam biegnie w waszą stronę i wtedy podkładajcie pod to dźwięk gwizdka oraz dajcie nagrodę. Jeżeli nie macie pewności, że futrzak będzie się was trzymał, warto zainwestować w długą linkę np. 10 metrową. Pamiętajcie jednak, że nie ma ona służyć jako smycz, tylko jako asekuracja.
Kiedy pies załapie, o co chodzi, zacznijcie dodawać stopniowo rozproszenia. Ludzie, rowerzyści, auta, dzieci, inne psy, czy chociażby ukryte smakołyki w krzakach.

Uwaga! Ten ostatni etap wymaga wielu powtórzeń i dużej ilości ćwiczeń. Musicie się wykazać cierpliwością i konsekwencją jak to zresztą bywa przy treningu każdej komendy.
Nie spieszcie się z postępami, lepiej dojść do perfekcji małymi kroczkami, a porządnie. Pamiętajcie jednak, aby nie zanudzić waszego psiaka szkoleniem. Możecie rozłożyć to w czasie i przykładowo na każdym spacerze robić kilka powtórek zamiast za jednym zamachem z dziesięć. Jeżeli czworonóg nie radzi sobie z danym etapem, cofnijcie się do poprzednich i przećwiczcie jeszcze raz.

Tazik

Kolejnym psiakiem, którego miałam przyjemność poznać oraz szkolić jest Tazik. W internecie znalazłam ogłoszenie i pojechałam na spotkanie. Pupil okazał się być schroniskowym szczęściarzem, którego przygarnęło dwóch braci. Niestety nie mieli oni zbytnio doświadczenia, ani czasu, aby uporać się z urwisem. Przez jakieś dwa miesiące jeździłam do niego kilka dni w tygodniu i uczyłam chodzenia na smyczy, oraz spokojnego witania się z gośćmi. Futrzak okazał się być cudownym kompanem do treningów i małym słodziakiem uwielbiającym ser. Za małą nagrodę był w stanie zrobić wszystko. Kiedy już zakończyliśmy naukę okazało się, że zdobyłam nie tylko kolejne doświadczenie z psiakiem, ale i nowego przyjaciela. Do tej pory mam kontakt z właścicielem Tazika oraz oczywiście samym uczniem, który nadal dobrze się spisuje.

Jak nauczyłam Tazo chodzić grzecznie na smyczy? Cierpliwością i zaangażowaniem.

Szarpanie, wyrywanie się, szczekanie – brzmi jak koszmar, prawda? Wasz spacer z pupilem wcale nie musi tak wyglądać ! Wystarczy jedynie odrobina pracy, konsekwencji i przede wszystkim cierpliwości. Nauka chodzenia na luźnej smyczy, jest bardzo ważna. Ułatwia to życie nie tylko Wam, ale i zwierzakowi. Oczywiście najlepiej jest zacząć jak najszybciej, ale nie martwcie się, dorosłego psa, który ciągnie jak czołg też można oduczyć złego zachowania. Ważne jest, aby nie mylić chodzenia na luźnej smyczy, z chodzeniem przy nodze. W pierwszym przypadku psiak może wąchać co chce, załatwiać swoje potrzeby itp. Przy nodze pies musi być bardziej skoncentrowany i trzymać się ciągle przy przewodniku.

Uwagi:
– nie używajcie smyczy typu flexi, ponieważ jest ona ciągle napięta i nie można wytłumaczyć psu żeby nie ciągnął.
-nie krzycz na psa
-nie szarp

Ćwiczenie 1

Nazywana potocznie metoda „drzewka” polega na zatrzymywaniu się i czekaniu, gdy tylko pies pociągnie. Ruszamy dopiero w momencie, gdy smycz się rozluźni lub pies spojrzy na nas. Jeżeli pies ma nawyk szarpania i potrafi godzinami stać napięty, to ćwiczenie może się nie sprawdzić.

Ćwiczenie 2

Idziemy z psem normalnym tempem, w momencie napięcia smyczy cmokamy, wołamy jego imię, albo w inny sposób informujemy go o zmianie kierunku. Następnie ruszamy w przeciwną stronę. Nie zmieniamy tempa marszu, nie oglądamy się na psa, nie czekamy na niego. To pupil musi się dostosować do nas. Z początku może ograniczyć się to do kilku kroków, ale z czasem pies powinien zrozumieć, że napinając smycz nie osiągnie swojego celu.

Ćwiczenie 3

Kładziemy garść pysznych smakołyków na ziemi, jakieś kilka metrów przed psem. Podchodzimy do wymarzonej przez psa nagrody i , gdy tylko pociągnie za smycz wracamy do punktu startu. Wtedy zaczynamy od nowa, kolejną próbę i tak do skutku. Pies nauczy się w ten sposób, że idąc wyłącznie na luźnej smyczy dostanie super rzecz. Może to być również ulubiona zabawka lub właściciel. Chodzi o silną motywację i coś co sprawi mu dużą radość.

Czas treningu zależy zarówno od psa jak i właściciela. Wiadomo, że szczeniaki nauczą się dużo szybciej niż dorosłe psy, które już posiadają nawyk ciągnięcia. Nie zapominajcie o konsekwencji i cierpliwości, bo warto.

Pomoc dla upartych – jeżeli macie psa wielkiego i brak wam siły na szarpanie się z nim to nie martwcie się. Zostały już wynalezione specjalne przyrządy.

Szelki „easy walk” – różną się od zwykłych szelek miejscem podpięcia smyczy. W tym przypadku zapięcie znajduje się na piersi z przodu. Dzięki temu, gdy tylko futrzak pociągnie, jego ciało obraca się w bok.

Halter – zakładany jest zarówno na głowę jak i pysk psa. Zasada działania jest podobna jak w przypadku szelek. W momencie szarpnięcia jego głowa skręca w bok.

Mimo wszystko warto jednak zwrócić się o pomoc do specjalisty, albo poczytać więcej na ten temat. W rękach niewprawnego przewodnika łatwo o uszkodzenie kręgosłupa. Halter nie sprawdzi się przy psach, które mają tendencje do rozpędzania się.

Krwawa rzeź

Ta historia jest trochę przerażająca, no przynajmniej w tamtym momencie była. Pamiętacie Lorda i moją sąsiadkę? Pewnego dnia wychodziłam rano do pracy i tuż za rogiem, kiedy skręcałam w stronę furtki usłyszałam przerażające dźwięki warczenia, szczekania oraz krzyku. Przyśpieszyłam kroku i zobaczyłam sąsiadkę z krwawiącą ręką, jak się okazało miała rozerwaną żyłę. Szybko podbiegłam i okazało się, że jakiś facet szedł ze swoim psem, który według jego teorii wyczuł Lorda i zaatakował. Najgorsza w tym momencie była myśl,że równie dobrze mogłabym to być ja. Psy mają doskonały węch i nawet jeżeli Lord przechodził przez klatkę, zapach mógł przyczepić się do mnie. Od razu zadzwoniłam na 112 i przedstawiłam sytuację, po czym oczywiście zostałam przekierowana na Gdańsk i musiałam znowu wszystko powtarzać. Okazało się, że trafiłam na jakiegoś debila, który po milionie bezsensownych pytań stwierdził, że ranę wystarczy zabandażować, a ofiara gdyby była młodsza to mogłaby sama sobie poradzić. Szczerze mam nadzieję, że ten kretyn wyleciał z pracy, ponieważ nie wezwał karetki uznając,że nie ma takiej potrzeby i musiałam dzwonić ponownie.

Na szczęście nie skończyło się to wielką tragedią tylko bólem, traumą i kilkoma szwami. Facet wykazał się chociaż odrobiną rozumu i poczekał na policję przyjmując grzecznie mandat.

Tutaj uwaga do wszystkich, którzy twierdzą „mój piesek nie gryzie”. Tamten facet też tak twierdził. Jeżeli macie psa, upewnijcie się, że nie ma w nim cienia agresji, że ma zapewnioną odpowiednią ilość ruchu,że nie ma problemu z żadnymi psami itp. Od tamtej pory jednak ostrożniej podchodzę do psów. Nie boje się futrzaków, boje się nieodpowiedzialnych ludzi. W większości wypadków, to niestety z ich winy pies jest agresywny. Pamiętajcie proszę o tym na przyszłość i rozglądajcie się po swojej okolicy, zgłaszajcie wszystkie przypadki zaniedbania psów. Ostatnio widziałam tego pana i jakoś nie miał problemu żeby założyć psu kaganiec. Gdyby historia potoczyła się inaczej, to psiak mógłby to przypłacić życiem. Jeżeli właściciel trochę uważniej przyjrzałby się swojemu psu, mógłby uniknąć tj tragedii.

Borys i Luna

Pierwszym psem psiej niani był Borysek. Golden Retriever, o cudownym charakterze,przeprowadził się ze swoją Panią do Gdańska. Potrzebowała ona kogoś do spacerów na południa, ponieważ była wtedy w pracy, a nie chciała żeby Borys siedział cały dzień sam w domu. Bardzo podoba mi się to, że w Polsce coraz więcej osób zaczyna doceniać zawód dogwalkera oraz petsittera. W Stanach Zjednoczonych jest to bardzo doceniania profesja, ponieważ ludzie są coraz bardziej zabiegani, a nie chcą rezygnować z przyjemności posiadania czworonoga. W Hollywood nawet znane osoby zatrudniają niańki dla swoich pupili, a na ulicy można spotkać ludzi wyprowadzających aż kilka psów naraz. Niestety tutaj to bardzo wolno raczkuje i z samej opieki nie byłam się w stanie utrzymać. Oczywiście dalej się tym zajmuje, ale sporadycznie i raczej są to wypadki, w których na dzień, czy dwa właściciele zostawiają u mnie psiaka. Wracając jednak do tematu. Złocisty Golden zapoczątkował moją, że tak powiem małą karierę w tym temacie. Wyprowadzałam Borysa codziennie o tej samej godzinie przez prawie dwa lata. Jest z niego straszny pieszczoch i słodziak, a na spacerach prawie każdy na nas zwracał uwagę. Czasami chodziliśmy odwiedzić mojego, już narzeczonego, który grał na ulicy, całkiem niedaleko domu Borysa. Pewnego dnia po drodze na chodniku rozstawił się jakiś Pan z zabawkami na sprzedaż. Kojarzycie takie małe pieski, które chodzą w kółko, robią fikołki i szczekają? No właśnie, jednym z jego towarów był właśnie taki stwór. Borys jak go zobaczył, pomyślał chyba, że to jakiś szczeniak i tak się zaparł,że nie szło go ruszyć z miejsca żadnym sposobem. Był to uroczy widok, bo psiak zdawał się chcieć zabrać malucha do domu. Każdy dzień spędzony z Borkiem był radosny, bo jak tu nie kochać psów, które cieszą się każdą chwilą.

Dwa piętra wyżej okazało się, że Borys miał sąsiadkę Lunę. Kiedy właściciele dowiedzieli się, że jestem psią nianią, postanowili podrzucić mi również swojego futrzaka. Tak oto przez jakiś czas wychodziłam z dwoma psami. Uwielbiały jak puszczałam je na zamkniętej powierzchni i mogły latać za patykami, tarzać się w trawie i spotykać swoich czworonożnych kumpli.

Dzięki tej przygodzie poznałam wiele gadżetów jakie robią teraz dla pupili, oraz nauczyłam się zaradności, oraz jak psy działają w przysłowiowym stadzie. Golden ma problemy z sercem i w upały trzeba było o niego bardziej dbać i zwracać uwagę na szczegóły. Dlatego spisałam najważniejsze porady dotyczące ochrony naszych najbliższych. Mam nadzieję, że się przydadzą.

Czasami matka natura nie daje nam odpocząć i raczy nas wielkimi upałami. Słońce wtedy zdaje się być coraz bliżej ziemi. Wszyscy zaczynają mieć dość i starają się walczyć z gorącem na swój własny sposób!

Ludzie ukrywają się w cieniu i piją zimne napoje. Gdy nadarzy się okazja, udają się na plażę w poszukiwaniu odrobiny chłodu i chwilowej ulgi od gorąca. Niestety domowe zwierzęta nie mają takiej możliwości i właściwie zdane są na opiekę i zdrowy rozsądek swoich właścicieli.

Kiedyś znalazłam w Internecie zdjęcie, które pokazywało troskę i dobre serce pewnej Pani z małego kiosku: przed budynkiem ustawiła miskę z wodą przeznaczoną dla piesków. Świetnie jest widzieć takie rozsądne działanie ze strony ludzi, szczególnie gdy na dworze szaleją upały. Jak możemy pomóc futrzakom i sprawić, że te gorące dni nie będą miały negatywnego wpływu na ich zdrowiu? Oto kilka pomysłów.

CIEPŁO, ZIMNIEJ, GRENLANDIA
Na przegrzanie i udar przede wszystkim narażone są psy, z którymi mimo wszystko trzeba wyjść na spacer. Szczególną uwagę warto zwrócić na szczenięta, ciężarne samice, starsze psy, chore lub te nadmiernie otłuszczone. Chcąc im pomóc przestrzegaj kilku prostych zasad:

Omijaj skwarne popołudnia – w tych godzinach słońce grzeje najmocniej więc spacer powinien być bardzo krótki. Na dłuższe wyprawy wybierzcie się wieczorem lub wcześnie rano, kiedy panuje przyjemny chłód.

Zacienione miejsca – z pewnością spodobają się Twojemu pupilowi. Staraj się unikać gorących powierzchni takich jak asfalt lub cement, ponieważ pies może poparzyć sobie łapy. Trawa jest zawsze chłodniejsza i wygodniejsza do spacerowania.

Wiatrak lub klimatyzacja – w domu również panuje ciepłe powietrze więc to może być dobre rozwiązanie. Wiatrak najlepiej ustaw na podłodze tak, aby psiak mógł się bezpośrednio ochłodzić. Zasłoń okna jeżeli masz taką możliwość, a z pewnością Twój czworonożny przyjaciel będzie Ci wdzięczny.

Nie zostawiaj psa w aucie! – zapewne większość z Was słyszała o groźnych przypadkach, kiedy to bezmyślny właściciel pozostawił czworonoga w aucie na długie godziny i w dodatku z zamkniętymi oknami. Najlepiej pozostawić psiaka w domu, jeżeli jednak nie masz innej opcji poproś obsługę sklepu o jego popilnowanie. Samochód nagrzewa się jak sauna i może stać się niebezpiecznym miejscem dla psa, oraz wywołać traumę, po której nie będzie chciał już więcej z Tobą jeździć.

Zapas wody – na czas spaceru warto zabierać wodę ze sobą, aby co jakiś czas podać ją futrzakowi oraz ochłodzić jego ciało. Na wycieczkach możesz nałożyć psu na głowę mokrą szmatkę. Innym dobrym rozwiązaniem jest atomizer czyli spray do spryskiwania kwiatów, którym należy co pewien czas spryskać psiaka. Co ciekawe taka metoda jest bardzo powszechna w USA i stosowana na wystawach (na każdym ringu umieszczane są specjalne spryskiwacze).

OBJAWY PRZEGRZANIA I UDARU
Zwróć uwagę na zachowanie swojego zwierzaka, ponieważ pomimo naszych starań, jego organizm może mieć problemy z uporaniem się z gorącem.

1. Nasilone ziajanie (często połączone ze ślinotokiem) – psy uwalniają ciepło ze swojego ciała poprzez ziajanie, niestety przy silnych upałach ich wewnętrzna temperatura zaczyna gwałtownie rosnąć i wtedy zwiększa się też ilość oddechów.

2. Szybkie, płytkie oddechy – standardowa ilość oddechów waha się od 10 ( u psów dużych) to 30 ( u psów małych). Podczas przegrzania oddechy zwiększają się oraz stają się płytsze, co powoduje, że organizm otrzymuje mniejszą ilość tlenu.

3. Szare, blade, sine oraz lepkie i suche błony śluzowe – przyjrzyj się dziąsłom psa. Zdrowe błony śluzowe powinny mieć odcień różowy.

4. Przyspieszenie akcji serca – w momencie kiedy tętno staje się szybkie i płytkie jest to sygnał o niebezpieczeństwie niewydolności układu krążenia. Tętno mierzymy na wewnętrznej stronie uda (tętnica udowa). Odpowiednie tętno powinno wynosić u psów dużych 70-100, średnich 80-130, a małych 90-160 uderzeń na minutę.

5. Hipertermia – to podniesienie temperatury ciała powyżej 41 stopi Celsjusza. Jest to stan zagrażający życiu. Stała temperatura zwierzaków to 38-39 stopni.

6. Utrata przytomności, śpiączka, drgawki – jest to najgorszy objaw, który może wystąpić, jeżeli w porę nie zareagujemy i nie zawieziemy psa do lecznicy weterynaryjnej. Warto mieć pupila cały czas na oku, a w szczególności kiedy na dworze panują upały.

PIERWSZA POMOC
Mam nadzieję, że nikt z Was nie będzie musiał udzielać zwierzakowi pierwszej pomocy. Jednak przypadki chodzą po ludziach i zwierzakach, warto więc zapoznać się z zasadami udzielania pierwszej pomocy. Najważniejsze to zadzwonić po odpowiednią pomoc, a w międzyczasie postarać się ulżyć zwierzakowi i chronić go przed dalszymi konsekwencjami przegrzania:

Psa układamy na boku tak, aby szyja była wyprostowana. Następnie otwieramy delikatnie pysk i wyjmujemy język, aby nie zasłaniał wyjścia do gardła. Jeżeli macie pewność, że drogi oddechowe są drożne możecie przystąpić do ochłodzenia psa – nawilżoną szmatkę kładziemy mu na głowie i szyi. Później stopniowo polewamy pupila letnią wodą, zaczynając od klatki piersiowej i brzucha, a kończąc na kończynach.

Pamiętajcie, aby nie przykrywać zwierzęcia żadnym ręcznikiem, gdyż utrudni mu to oddychanie! W przypadku, gdy czworonóg jest przytomny należy podać mu miskę z wodą. Nie zmuszajcie go jednak do picia! Wystarczy zwilżyć jego język i wargi wilgotną szmatką.

Konieczna jest wizyta u lekarza, nawet jeżeli psu się polepszy. Nigdy też nie podawajcie pupilowi żadnych leków bez wiedzy oraz konsultacji z weterynarzem.

Z WIZYTĄ W ZOO
Na koniec, jako ciekawostkę, chciałabym Wam opowiedzieć jak pomagają swoim pupilom pracownicy Zoo. Zatem – pingwiny dostały w prezencie zraszacze na swoim wybiegu. Małpy oraz lwy raczą się zmrożonymi potrawami (takie obiadowe lody). Z kolei słonie i bawoły chętnie korzystają z błotnych kąpieli. Oczywiście wszystkie zwierzęta mają dostęp do czystej i świeżej wody.

 

Karuś

Jednym z moich podopiecznych, który zapadł mi w pamięć był właśnie Karuso. Piesek ze schroniska z wielkimi problemami lęku separacyjnego. Niestety urodził się w schronisku i spędził tam 5 lat, więc jego psychika została porządnie naruszona. Przygarnęła go młoda dziewczyna, która stała się moją dobrą znajomą. Od czasy do czasu, zostawia u mnie psiaka pod opiekę. Moja mam ochrzciła go Czaruś, nie wiedzieć dlaczego. Myślę, że mogło wynikać to z jego uroku. Za każdym razem kiedy się go głaszcze, to kładzie się do góry brzuchem i już jest cały Twój. Karuś stał się stałym kompanem koncertów mojego narzeczonego i zawsze świetnie odnajduje się w sytuacji. Znajoma nadal próbuje zwalczyć uporczywe szczekanie łobuza pod jej nieobecność, jednak, ponieważ jej partner często wyjeżdża, to niestety zajmuje to dużo czasu. Jednak z każdym dniem są postępy.
Spisałam więc kilka porad, które mogą okazać się przydatne w nauce. Myślę, że Karusik jest bardzo pojętnym psem, ale wymaga dużo pracy i chyba potrzebuje towarzystwa drugiego psiaka, bo w końcu tak się wychował.


 

Piszczenie, drapanie, wycie, szczekanie, niszczenie – jednym słowem jedna wielka masakra. Jeżeli takie objawy ma Twój pies, to znaczy, że nie umie poradzić sobie z brakiem Twojej obecności w ciągu dnia. Nie raz widzę jak ludzie chwalą się zdjęciami rozwalonych posłań, poduszek, czy śmieci. Niestety nie jest to powód to dumy, ponieważ męczy się zarówno i pies, i Ty oraz sąsiedzi. Oto kilka sposobów na zmniejszenie tego problemu.

1. Zmęczony pies, to szczęśliwy pies – jeżeli czworonóg się nie wybiega, to nadmiar energii będzie go męczył przez cały dzień, kiedy jesteś w pracy. Nie pozwól, aby rządziły nim emocje. Przed wyjściem zabierz pupila na bardzo długi spacer nawet i dwu godzinny. Dodaj zabawy umysłowe, które też męczą, poćwicz nowe komendy, pobaw się w chowanego itp.

2. Nie użalaj się – jeżeli zaczniesz chodzić po domu i myśleć tylko o tym „jaki biedny piesek”, to z pewnością odbije się to na pupilu. Psy porozumiewają się głównie za pomocą energii. Oczywiste więc, że musisz emanować spokojem, dobrym nastawienie, radością i wyciszeniem. Podczas wychodzenia z domu postaraj się myśleć o przyjemnych rzeczach, o zakupach, o wieczornym serialu, o dobrym obiedzie, cokolwiek co sprawi Ci przyjemność.

3. Kolejność czynności – Przed wyjściem z domu nie żegnaj się z psem ( zrób to po przyjściu ze spaceru i nakarmieniu psa, następnie zacznij się szykować do wyjścia). Wychodząc wydaj komendę ” zostań”, albo ” na miejsce”. Po przyjściu nie witaj się z psem, do puki nie wejdzie w stan uległy. Pies mu się uspokoić, przestać na Ciebie skakać, szczekać itp. Najlepiej będzie jeżeli usiądzie i się zrelaksuje. Twoja miłość i pieszczoty będą dla niego nagrodą i z czasem zaczną mu się kojarzyć ze spokojem, a nie nadmierną ekscytacją.

4.Trening – cały ten proces, który opisałam jest bardzo ważny. Zacznij od wychodzenia na 5 minut, potem na 10 minut i zwiększaj czas, w którym jesteś nieobecny. W ten sposób stopniowo przyzwyczaić czworonoga do przebywania samemu.

5. Pomoce – dodatkowo możesz zaopatrzyć się w Kong. Napełniając go pysznościami dasz psu odrobinę zabawy i odwrócisz tym samym jego uwagę. Istnieją również zabawki na inteligencję dla psów, które też mogą być dobrym zajęciem. Możesz też pomyśleć o dogwalkerze, sama tak zarabiałam swego czasu. Pod Twoją nieobecność przyjdzie zaufana osoba, która wyprowadzi psiaka i pomoże mu rozładować skumulowaną energię, a przy okazji zapewni mu towarzystwo, co z pewnością go ucieszy.

Mądrala

Kiedy miałam kilkanaście lat na nasze podwórko przyplątał się pies przypominający mieszankę owczarka i wilka. Była wtedy zima, taka prawdziwa gdzie śnieg leżał po kostki. Jak tylko go zobaczyłam od razu postanowiłam go nakarmić i dopieścić. Psiak okazał się być strasznym przytulakiem, ponieważ jak tylko przestawałam go głaskać to popychał mnie swoim pyszczkiem domagając się uwagi. Nigdy wcześniej, ani później nie spotkałam tak mądrego psa. Nasz blok jest ogrodzony. Kiedy pewnego razu jakiś wredny sąsiad go pogonił, ten bez większego wysiłku przeskoczył przez płot i w sekundzie znalazł się po drugiej stronie. Był akrobatą, czy co? Innym razem sąsiadka robiła porządek w aucie i położyła na ziemi jakieś stare szmatki. Psiak najzwyczajniej w świecie podszedł do niej, chwycił materiał, po czym udał się kawałek dalej na śnieg. Najpierw ułożył sobie zdobycz, a potem położył się na niej, co by mu zimno nie było. Po jakimś czasie mądrala zaczął chodzić za mną wszędzie krok, w krok. Niestety ta historia nie kończy się tak, jak sobie wymarzyłam. Komuś w końcu zaczął on przeszkadzać i wezwał schronisko żeby go zabrali. Natychmiast schowałam go w domu i ubłagałam rodziców żeby mu pomogli. Chwilę podzwonili i znaleźli jakiegoś znajomego na wsi, który zgodził się przyjąć psiaka. Musiałam go więc wykąpać, bo po życiu na ulicy to on nie pachniał. Bez problemu wszedł ze mną do wanny i grzecznie pozwolił się upiększyć. Nie ważne jak i czym rodzice kusili, go żeby wszedł do auta. Zaparł się i już. Dopiero jak z nim wsiadłam to dał się namówić. Szkoda, że wtedy nie mogłam mieć psa, bo czułam, że między nami nawiązała się silna więź. Jednak z dwojga złego lepiej, że trafił do dobrego domu niż do schroniska. Co jakiś czas wspominam sobie tego wyjątkowego mądrale.

Czy wiecie do czego są zdolne psy? Co potrafią dla nas robić? Za pewne nie raz widzieliście psa asystującego osobie niepełnosprawnej, pracującego w policji, szukającego osób zaginionych, czy chociażby pomagającego w terapii. No właśnie jaką moc ma psie serce? Co potrafią dla nas zdziałać? Opisałam jedną z kategorii, w której te małe stworzonka potrafią zdziałać cuda.

Dogoterapia inaczej nazywana terapią z psem lub kynoterapią. Polega na wzmacnianiu efektów rehabilitacji z udziałem psa prowadzonego przez wykwalifikowanego terapeutę. Celem takich zajęć jest rozwijanie sfery umysłowej dziecka, wpływanie na jego koncentracje, uwagę, rozwój mowy oraz pobudzenie wszystkich zmysłów. Dodatkowo czworonogi pomagają nie tylko najmłodszym, ale i osobom starszym, odwiedzają hospicja oraz ośrodki wychowawcze i karne. Swoją obecnością wpływają na dobrą atmosferę, uczą i bawią.

W Polsce terapia jest stosowana od 1987 roku. W 2004 roku powołano Polski Związek Dogoterapii. Natomiast co roku 15 czerwca jest obchodzony Ogólnopolski Dzień Dogoterapii.

Rasy psów

Generalnie nie ma szczególnej rasy psów, które nadają się do terapii. O przydatności decydują cechy osobowości oraz umiejętność przewodnika. Jednak, niektóre rasy są wybierane dosyć często przez wzgląd na swoją łagodność i łatwość wyszkolenia. Przykładowo:

Golden Retriever

Labrador Retriever

Cavalier King Charles Spaniel


Ciekawostka: Początkowo używano rasy Alaskan malamute i Siberian Husky, jednak są wybierane bardzo rzadko ze względu na dużą niezależność i ryzyko niebezpiecznego zachowania. Psy te wymagają przewodnika konsekwentnego oraz z dużym doświadczeniem.

Co daje?

Dzięki dogoterapii dziecko jest w stanie:

• zwiększyć aktywność i sprawność ruchową
• nawiązać dobre kontakty z rówieśnikami
• nauczyć się okazywać emocje
• polepszyć koncentrację
• zwiększyć swoje poczucie odpowiedzialności i samodzielności
• przełamać lęk przed zwierzętami
• nauczyć się empatii i wrażliwości
• nauczyć się bezpiecznego kontaktu z psem

Głównym celem terapii jest wytworzenie specyficznych relacji pomiędzy dzieckiem, a psem. Pomaga uwierzyć we własne możliwości i wzmacnia poczucie wartości. Zajęcia mogą mieć charakter rekreacyjny, edukacyjny lub terapeutyczny.

Koszt

W Polsce powstaje coraz więcej szkół oferujących terapię z psem. Dla najmłodszych zajęcia trwające 30 minut kosztują już od 60 zł, w zależności od celu terapii.

Natomiast jeżeli chodzi o kwotę samego kursu z uprawnieniami do dogoterapii, to sięga ona 2-3 tysięcy. Można go ukończyć zarówno ze swoim psem, jak i bez.

Przykładowe ćwiczenia

Oto kilka opisów zajęć, które stymulujących rozwój dziecka:

Ćwiczenia usprawniające zmysł wzroku. Rozpoznawanie psów w zależności od koloru sierści, rasy, czy użytkowania przez człowieka(fotografie, rysunki, plansze). Poszukiwanie razem z czworonogiem ukrytych zabawek lub smakołyków.

Ćwiczenia usprawniające zmysł słuchu. Naśladowanie dźwięków, które wydaje pies. Szukanie psa, z zamkniętymi oczami bazując na usłyszanych odgłosach – szczekanie, piszczenie, czy drapanie.

Ćwiczenia oddziałujące na rozwój sfery umysłowej. Doskonalenie koordynacji wzrokowo-ruchowej, sprawności manualnej rąk, poprawienie umiejętności liczenia , czy odróżniania kolorów.

Łapa dla wojska

Cudowne zwierzęta, nie tylko wspomagają rozwój dzieci, ale również są w stanie pomóc żołnierzom. W jaki sposób? Ludzie, którzy bronią swojego kraju, często doznają szokujących wydarzeń, widzą krew, ból i cierpienie. Niestety nie zawsze są w stanie sobie poradzić z taką sytuacją i borykają się z zespołem stresu pourazowego. Kiedy wszystko inne zawodzi, z pomocą przychodzi lekarz na czterech łapach. Już sama obecność psa, pozwala im na uwolnienie emocji. Piękne w swej prostocie oraz przyjacielskie odwracają uwagę weteranów od natrętnych, złych myśli. Działają, jak swego rodzaju katalizator. Rozczulają, przełamują barierę i uspokajają.

Psy, to futrzaste anioły, które kochają bezgranicznie. Wiedząc jakie są wspaniałe i ile dla nas robią, nie pozwólmy na okrucieństwo wobec nich. Jesteśmy za te stworzenia odpowiedzialni, pokażmy więc, że ludzie też potrafią kochać

Czas już kończyć

Mogłabym tak opowiadać Wam swoje historie w nieskończoność, ale nie chcę nikogo zanudzić.

Jakiś czas temu zamieszkałam ze swoim narzeczonym i już niedługo będziemy mieli swojego własnego, wymarzonego kompana na całe życie. Planuję znaleźć jakiegoś biedaka w schronisku, lub uchronić przed trafieniem tam. Mnóstwo ludzi oddaje swoje psy z błahych powodów, których chyba nigdy nie zrozumiem, ale szkoda nerwów na ludzką głupotę. Będzie to wyjątkowa chwila, ponieważ tak długo już czekam na swojego psa, że musi być cudownie. Długi czas zajmowałam się cudzymi pupilami , a teraz przyszła pora na mojego. Nie wykluczam dalszej kariery w byciu psią nianią, planuje również zainwestować w kurs psiego tresera, ale wszystko w swoim czasie. Z pewnością będą chciała przez jakiś czas skupić się na swoim, małym szczęściu.

W tej książce chciałam Wam przekazać najważniejsze historie oraz pokazać swoje podejście do futrzaków. Myślę, że śmiało można je nazwać małymi aniołami, które schodzą na ziemię, aby zaszczepić w nas swoją miłość. Pokazują nam jak należy kochać bezinteresownie, jak można być wdzięcznym za odrobinę opieki i dobroci. One nie muszą się już niczego uczyć. To my powinniśmy brać od nich prywatne lekcje. Nie znam drugiej innej istoty, która byłaby w stanie tak bardzo okazywać swoje uczucia. Psy nie oceniają, nie zwracają uwagi na pieniądze, czy przyziemne rzeczy. Spróbujcie kiedyś , jak jak Wasze pupile, nie myśleć o niczym na spacerze. Nie zaprzątać sobie głowy tym co zrobicie na obiad, co czeka Was w pracy, czy kiedy trzeba posprzątać. Najzwyczajniej w świecie delektujcie się pogodą, przyrodą, poobserwujcie otoczenie, wyłączcie telefony i cieszcie się chwilą. Dokładnie tak jak futrzaki. Tu i teraz. Dla Was, dla niego.

Przybijam łapę