Moda bez mody – Cheap Monday 2010

13 maja 2010, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Śledząc pokazy mody, kręcąc się po sklepach i patrząc na ubrania przechodniów, nie sposób powiedzieć, co jest dziś modne. Ani też: co nie jest. Jak doszło do tego, że pierwsza dekada XXI wieku nie ma własnej, charakterystycznej mody, tak jak poprzednie dziesięciolecia? Lata 50-te miały suknie z talią osy i fascynację klasą pracującą w modzie męskiej (James Dean), w latach 60-tych rządziły wystudiowane koafiury, beatlesowskie mundurki, mini i prostota, w 70-tych – styl hipisowski, w 80-tych – krzykliwa dekadencja, androginizm oraz elegancja w stylu Alexis z „Dynastii”, a w 90-tych – moda sportowa i tzw. Power Dress, czyli strój bizneswoman. A propozycja Cheap Monday jednej z czołowych szwedzkich marek potwierdza tę tezę. Modne jest wszystko – nawet podarte i połatane. To zresztą motyw przewodni Kolekcji Wiosna/Lato 2010. Pytanie tylko czy wypuściłabym dziecko z domu w takim stroju? Cóż, aby nie być nazwana zwapniałym dinozaurem pewnie musiałabym pójść na kompromis…
Każdy kolor, fason, materiał, ba – nawet epoka – znajduje się obecnie w „ścisłej czołówce trendów”, jak mawiają styliści. Choćby takie spodnie. Modne są wąskie, tzw. rurki, ale też klasycznie proste i rozszerzane. Mogą być za długie, z przydeptanymi nogawkami albo za krótkie, by wyeksponować buty. Szorty? Oczywiście. Rybaczki? Także. Modne są biodrówki, spodnie zwisające z tyłka i te z wysokim stanem. Nie wspominając już o ogrodniczkach czy kombinezonach, także bardzo na czasie. Królują dżinsy. I niebieskie, i czarne. I wytarte, i rozdarte, i w kant. Tak samo modne są spodnie bawełniane, lniane, jedwabne i dresowe. A, i wracają właśnie sztruksy! Tyle o spodniach.
A sukienki, marynarki czy buty? Tu też samowolka. Czarne mini i suknie bollywoodzkie do kostek. Marynarki krótkie i szerokie, z watowanymi ramionami. Szpilki są tak samo modne jak płaskie balerinki, a trzewiki topornie konserwatywnej marki Church konkurują z trampkami. Skórzanymi na przykład. Nawet specjalistom trudno się w tym połapać. Żeby sprawdzić, czy na pewno nie pomieszały mi się kolekcje z różnych sezonów, przewertowałem kilka pism. Według „Glamoura” najmodniejsze są teraz cekiny oraz styl na chłopczycę rodem z lat 20-tych, choć – jednocześnie – zwiewne suknie. Kolor sezonu? Pudrowy. W „Vogue’u” kolor lata to błękit, modna jest kryzysowa asceza. I antyczna Grecja. Z kolei w równie poczytnym „Harper’s Bazaar” – leopardzie nadruki, złoto, folklor Maroka, czerń i motywy hinduskie. I tak dalej, i tak dalej. Wielość sprzecznych ze sobą mód i trendów rozrosła się do tak absurdalnych rozmiarów, że już nikt nie jest w stanie ich ogarnąć. Wszystko jest modne. Dlatego nie pozostaje nic innego, jak ogłosić koniec dyktatury mody.
Sporo dla obalenia dyktatury mody zdziałała globalizacja. Praktycznie przez setki lat modę narzucała Francja. Obecnie tak już nie jest. Estetykę narzucają Włosi. Ceniona jest belgijska i azjatycka awangarda oraz ekscentryzm brytyjski. Wybiegi zdobywają kolekcje z Indii czy Kolumbii. A najbardziej wpływowym miastem w modzie jest Tokio. Zresztą młodzi Japończycy bodaj jako pierwsi zaczęli w latach 80-tych i 90-tych nosić rzeczy z różnych epok i dekad, uznawane na Zachodzie za niemodne, po swojemu je stylizując i mieszając. Ten specyficzny styl dotarł do Europy. Uznawany wcześniej za ekstrawagancki, wszedł właśnie do mainstreamu. Notabene, nie odbiega on znacznie od wyglądu vintage tytułowej bohaterki serialu TVN „Brzydula”, na której wzorują się właśnie modne polskie nastolatki. Podobnie u Cheap Monday – moda jest poza modą i można nosić wszystko.
Koniec dyktatury mody można też uzasadnić jej wcześniejszą demokratyzacją. I demokracją w ogóle. Jeszcze do lat 50-tych czy 60-tych modę najpierw przejmowały elity, potem klasa średnia, a dopiero na końcu donaszało ją pospólstwo. Dlatego każdy styl epoki tak długo trwał. Teraz wszystko się miesza: bogacze w takim samym stopniu inspirują się stylem biedaków, co biedacy – wyższymi sferami. Moda na wszystkie mody wynika też z rachunku ekonomicznego. Po pierwsze, ubrania i buty są dziś najtańsze w całej historii ubioru. W latach 60-tych na Zachodzie młody mężczyzna musiał na modny strój wydać równowartość dzisiejszych 750 funtów. Dzisiaj aby być modnym wystarczy włożyć podartą koszulkę i połatane spodnie. Tak jak nakazuje najnowszy trend Cheap Monday.
Dodała: Marta