Spoglądamy w lustro i co najczęściej widzimy? Cera poszarzała i zupełnie bez blasku (zimą słońca jak na lekarstwo), oczy podkrążone i zapuchnięte (to pewnie dlatego że ostatnio źle sypiamy), uszy jak zwykle odstają, nos za duży, a o krótkiej spódniczce możemy zapomnieć – bo z takim celulitem!? Do ideału nam daleko. No właśnie. Jakiego ideału?
Często oceniając siebie, swoje ciało, to, jak wyglądamy, odwołujemy się do wizerunku kobiet z pierwszych stron gazet. Kobiet o idealnej figurze, nieskazitelnej cerze, gładkiej, alabastrowej skórze i pięknym uśmiechu. Zewsząd jesteśmy atakowane obrazami smukłych, pięknych i ponętnych pań, które spoglądają na nas oczami wokół których nie ma ani jednej zmarszczki. Oglądamy z zazdrością zdjęcia gwiazd i chcemy wyglądać jak one.
Współczesna kultura, a może raczej my same nieustannie podnosimy sobie poprzeczkę. Musimy być idealne i piękne, tak jak idealne i piękne są kobiety z okładek kolorowych magazynów. I tu kryje się pułapka. Bo te piękne ciała z okładek to najczęściej nie dar Matki Natury, ale efekt pracy grafika komputerowego, który zdjęcia retuszuje.
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, iż nad końcowym efektem wizerunku kobiet pokazywanych w gazetach pracuje sztab specjalistów. Zaczyna się od profesjonalnego makijażu, który ma ukryć drobne niedoskonałości cery. Do tego odpowiednie oświetlenie, właściwe ustawienie aparatu fotograficznego i ujęcie gotowe. Ale praca nad zdjęciem tak naprawdę dopiero się zaczyna. Grafik przy użyciu odpowiedniego programu jest w stanie zdziałać prawdziwe cuda! Za duży nos? Żaden problem, wystarczy kilka kliknięć myszą i już mamy drobny, subtelny nosek na gładkiej uśmiechniętej twarzy. Zbędne kilogramy, celulit, za małe piersi? W kilka minut problem zostaje rozwiązany. Photoshop to potężne narzędzie, dzięki któremu nawet szara myszka o przeciętnej urodzie jest w stanie zmienić się w prawdziwą gwiazdę. Można wygładzić zmarszczki, wybielić zęby, powiększyć usta czy zmienić kolor włosów. W skrajnych przypadkach można wręcz podmienić ciała! Tak stało się w przypadku zdjęć Demi Moore na okładce „W Magazine”. Głowa ewidentnie należy do aktorki, ale już cała reszta to ciało modelki Anji Rubik, która prezentowała ową sukienkę na pokazie Balmaina.
Podobny los spotkał gwiazdę amerykańskiego talk-show, Oprah Winfrey. Na okładce „Tv Guide” została ona „obdarowana” ciałem aktorki, Anne Margaret.
Zdjęcie Demi Moore i Oprah Winfrey to skrajny przykład ingerencji programu graficznego w ostateczny wygląd zdjęcia. Najczęściej obróbka nie jest aż tak drastyczna, niemniej jednak graficy dość swobodnie podchodzą do kwestii wierności oryginałowi. I tak na przykład, brytyjska aktorka, Kate Winslet, musiała być mocno zdziwiona, gdy zobaczyła swoje zdjęcie na okładce magazynu „Go”. Winslet znana jest z negatywnego stosunku do komputerowego poprawiania urody. Uważa, że coś takiego jak „idealna uroda” po prostu nie istnieje! Każda kobieta jest piękna na swój sposób i to piękno powinna w sobie pielęgnować, a nie na siłę upodabniać się do plastikowych wizerunków kobiet z pierwszych stron gazet. Gdy magazyn „Go” wyszczuplił aktorce nogi, ta nie miała żadnych oporów, by poinformować o tym media. Jak sama stwierdziła, jej nogi zostały odchudzone o 1/3.
Inne gwiazdy nie mają zazwyczaj tyle odwagi co Winslet i wolą przemilczeć wszelkie ingerencje w swój medialny wizerunek. Jednak prawdy nie da się długo utrzymać w tajemnicy. Co jakiś czas prasę i serwisy internetowe obiegają zdjęcia gwiazd saute – bez grubej warstwy makijażu, bez photoshopowych trików. I co się wtedy okazuje? Że te wspaniałe, piękne, idealnie szczupłe i gładkie kobiety, które stawiamy sobie za wzór do naśladowania, są najczęściej zwykłymi osobami, z normalnymi problemami. Że mają podpuchnięte oczy, żółte, krzywe zęby, ich twarze pokryte są siateczką zmarszczek, a figurze wiele brakuje do rozmiaru 36. I gdy tak dobrze się przyjrzymy, to okazuje się, że czasem niejedna z nas wygląda o niebo lepiej od tych , które do tej pory były dla nas wyznacznikiem prawdziwego piękna. Zobaczcie zresztą same, jak bardzo medialny wizerunek gwiazd odbiega od rzeczywistości.
Często „zapał” grafików komputerowych prowadzi do granic absurdu. Bo jak inaczej nazwać usunięcie modelce pępka, czy pozbawienie jej fragmentu nogi? Spójrzcie same ja „groźnym” narzędziem może być Photoshop w rękach niewprawnego grafika, który, o zgrozo, nie zna podstaw anatomii!
Gdy teraz staniemy przed lustrem nie doszukujmy się na siłę niedoskonałości – zmarszczki, podkrążone oczy, „pajączki” – ma je każda z nas. „Piękność” z okładki również. Chodzi o to, by w świecie „wirtualnych” ideałów nie zwariować, bo tak naprawdę, ideał nie istnieje. Być może świadomość ta dotrze równiż do tych, którzy decydują o wyglądzie okładek kolorowych magazynów. Pewne zmiany już są widoczne. Na okładce francuskiego wydania „Elle” Monica Belluci, Eva Herzigowa i Sophie Marceau pokazują się bez makijażu, retuszu i … wyglądają pięknie! Również „Harper’s Bazaar” namówił znakomite, dojrzałe modelki, Cindy Crawford, Claudię Schiffer, Helenę Christensen, Tatjanę Patitz na pokazanie swojego piękna bez interwencji sztabu makijażystów i grafików komputerowych.
Pozostaje mieć nadzieje, że moda na naturalne piękno bez retuszu stanie się … modna i wreszcie gwiazdy z okładek czasopism będą przypominać same siebie. A Photoshop? No cóż, to świetnie narzędzie do zabawy, dowodem czego niech będzie ten „mały” retusz, który zafundowałam pani ze zdjęcia:)
magda komar