Fragment książki –„Kiełki cudowny pokarm” S.Meyerowitz
Nie każdy z nas może być ogrodnikiem, wszyscy jednak jemy. Jeżeli sami nie wyhodujemy sobie pożywienia, ktoś musi to zrobić za nas. Brzmi nie najgorzej, ale tak naprawdę to my znajdujemy się na przegranej pozycji. Aby to stwierdzić, wystarczy przejść się do supermarketu. Zmarniała sałata, pociemniały na brzegach, zwiędnięty szpinak i strach przed owocami nafaszerowanymi sztucznymi nawozami, środkami ochrony roślin i pestycydami. Jemy coraz mniej najzdrowszych produktów na świecie – świeżych owoców i warzyw. Gdzie się podziały? Najwięcej znajdziecie na półkach z konserwami. Nic dziwnego, że dzieci ich nie znoszą! Możecie oczywiście robić zakupy w sklepie ze zdrową żywnością, ale na produkty organiczne, jeśli w ogóle uda wam się je znaleźć, musicie często wydać sporo pieniędzy. Czas więc na uprawianie ogródka domowego. Co tydzień czekają cię nowe, świeże plony w twojej własnej kuchni. Bez drogich narzędzi i inwestycji w sprzęt ogrodniczy. Żadnych robaków, brudu i niesprzyjającej pogody. By wyhodować pół kilograma domowych warzyw, wystarczy 20 centymetrów kuchennego blatu i poświęcenie jednej minuty dziennie. Wystarczy namoczyć i posadzić.
Środowisko będzie ci wdzięczne
Prowadząc domowy ogród, stajecie się mniej zależni od odległych źródeł pożywienia, energii i technologii. Nie myśl, że efekt cieplarniany istnieje tylko na papierze. Globalne ocieplenie, zanieczyszczenie powietrza, wycieki ropy, kwaśne deszcze – to wszystko ma wpływ na nasze zdrowie oraz na dostępność i jakość żywności, którą spożywamy. Susze, powodzie, fale upałów i mrozów windują ceny jedzenia tak samo, jak rosnące koszty benzyny potrzebnej do jego transportu. Wystawiona na szkodliwe działanie przemysłu, importowana z daleka, pełna chemii, sztucznie nawożona i pasteryzowana żywność musi przejść do lamusa. Albo sami zmienimy nasz system żywienia, albo to on w końcu zmieni nas. bardziej samowystarczalni.
Domowy ogród to rozwiązanie łatwiejsze, niż się wydaje
Chcesz wiedzieć, jakie to proste? Nasiona wschodzą same. Twoje jedyne zadanie to nawodnić je dwa razy dziennie (minuta nawadniania na pół kilograma nasion, 30 sekund rano, 30 wieczorem). Bez chwastów do plewienia, szkodników do zwalczania, bez robactwa i grzebania w ziemi, a wszystko to w czasie krótszym od tego, który marnujesz, stojąc w kolejce w supermarkecie. Zaledwie pięć łyżek nasion, których koszt jest naprawdę niewielki, daje pół kilograma kiełków. Tak taniego, a jednocześnie świeżego i pełnego wartościowych składników pożywienia nie znajdziesz nigdzie indziej! Nieważne, czy mieszkasz na trzydziestym piętrze wieżowca w centrum wielkiego miasta, czy w domku na odludnej Alasce. Styczeń czy lipiec – o każdej porze roku możesz mieć mnóstwo świeżych produktów.
Najtańsza i najbardziej wartościowa żywność na świecie
Ziarna i nasiona możesz przechowywać latami, więc jeśli w przyszłym roku po raz kolejny zdrożeje szpinak, nie musisz się martwić. Zapłacisz śmieszne pieniądze za organicznie wyhodowane kiełki słonecznika (zawierające jeszcze więcej białka niż szpinak) lub lucerny (w których chlorofilu i minerałów jest więcej niż w natce pietruszki). Pół kilograma kiełków zawiera w sobie skumulowaną dawkę wartości odżywczych odpowiadającą tej zawartej w tysiącach wyhodowanych z nasion roślin. Biolodzy podkreślają, że największe stężenie ważnych dla zdrowia substancji roślina osiąga między piątym a dziesiątym dniem wzrostu. Innymi słowy, to właśnie na etapie kiełkowania jest najbardziej wartościowa. Kiełki dosłownie kipią od błyskawicznie namnażających się enzymów, witamin, białka i minerałów potrzebnych do rozwoju dojrzałego warzywa. Samo stężenie witaminy B wzrasta od 300 do 1500% w ciągu zaledwie trzech do sześciu dni. Skrobia rozkładana jest na mniejsze cząsteczki, skraca się czas gotowania, a nasiona i ziarna stają się łatwiejsze do strawienia. Tu aż roi się od enzymów!
Nie potrzebujesz laboratorium, by stwierdzić, że kiełki to bardzo pożywny pokarm. Możesz wyczuć to w ich smaku, zapachu, zobaczyć w barwach. Kiedy ostatnio zachwycił cię kolor sałaty lodowej? To wcale nie wina tej bezbarwnej biedaczki! Została wyhodowana na pozbawionej życia, sztucznie mineralizowanej glebie zniszczonej setki lat temu gigantycznymi zbiorami.
Wszystko, czego potrzebujesz, by wyhodować pół kilograma domowej sałaty:
• 5 łyżek nasion
• światło dzienne
• 20 centymetrów kuchennego blatu
• 5–10 dni do wykiełkowania
• 1–2 minut nawadniania dziennie
• kiełkownica o układzie pionowym
TO NIE TYLKO żywność W TWOIM ŻYCIU, TO RÓWNIEŻ ŻYCIE W TWOjej żywności!
Mówi się, że jeśli jesz świeże, surowe owoce i warzywa, czujesz się dobrze i masz mnóstwo energii. Jeśli jecie stare, zwiędnięte lub zapuszkowane jedzenie, czujecie się… no cóż, starzy, zwiędnięci lub zapuszkowani. Wyhodowane zaś w domu kiełki to szczyt świeżości. Dzięki nim nie traci się ani jednej cennej witaminy. Te nasiona chwytają energię słoneczną i zamieniają ją w chlorofil, a spożywanie świeżych, naturalnych, bogatych w chlorofil produktów odżywia każdą komórkę ciała, jednocześnie zwiększając wigor.
10 powodów, by zacząć kiełkować!
OSZCZĘDNOŚĆ Ziarna mogą zwiększyć swoją wagę nawet piętnastokrotnie. Niska cena nasion sprawia, że przy niewielkich nakładach można wyhodować mnóstwo organicznych kiełków!
SUBSTANCJE ODŻYWCZE Kiełki to młode rośliny na etapie największego rozwoju. W tej fazie wzrostu roślina ma najwyższą koncentrację białek, witamin, minerałów, enzymów, RNA, DNA, flawonoidów, saponin, wspomagających pracę limfocytów T, i innych ważnych substancji, których w kiełkach jest więcej niż w pełni dojrzałych warzywach!
HODOWLA ORGANICZNA Bez chemikaliów, środków ochrony roślin i pytań o to, czy żywność ma odpowiedni certyfikat. Możecie być pewni naturalności swoich produktów – sami je przecież wyhodowaliście!
DOSTĘPNOŚĆ W każdym zakątku świata, w styczniu czy w lipcu możesz się w każdej chwili cieszyć świeżym jedzeniem. Również w trakcie rejsu łodzią czy górskiej wspinaczki.
MIEJSCE I CZAS To proste – wystarczy zalać! Bez ziemi, bez robaków. Nie musisz być mistrzem ogrodnictwa, nie potrzebujesz też specjalnego oświetlenia. Pół kilograma kiełków to jedynie 20 centymetrów miejsca na blacie i jedna minuta opieki dziennie.
ŚWIEŻOŚĆ Ponieważ kiełki je się bezpośrednio po wyhodowaniu.
DOBRE TRAWIENIE Ponieważ kiełki to młodziutkie rośliny, delikatne ściany ich komórek łatwo przepuszczają substancje odżywcze. W kiełkach występują one w swojej elementarnej formie, a obfitość enzymów sprawia, że są dobrze przyswajane nawet przez osoby cierpiące na problemy trawienne.
UNIWERSALNOŚĆ Kiełki to wybór warzyw większy od supermarketowego. Gryka, słonecznik, cebula, czosnek bulwiasty, kapusta pekińska, rzepa, jarmuż, rzodkiewka japońska, koniczyna krwistoczerwona, lucerna i wiele innych… Twoje sałatki już nigdy nie będą nudne!
DANIA Piecz chleby z kiełkami pszenicy, żyta i jęczmienia. Zrób przekąski z kiełków orzechowych, dip humusowy z kiełków ciecierzycy, gotowane warzywne przystawki z kiełków grochu, chińskie dania z patelni z kiełkami fasoli mung, fasolki azuki i soczewicy, a nawet pizzę z kiełkami pszenicy!
EKOLOGIA Bez zanieczyszczania środowiska benzyną konieczną do dostarczania ci produktów. Bez opartych na ropie pestycydów i sztucznych nawozów.
Czy jedzenie kiełków jest bezpieczne? – Kiełki a salmonella i bakterie E. coli
10 stycznia 1999 w „Journal of the American Medical Association” (JAMA) ukazał się artykuł opisujący przypadki obecności salmonelli w kiełkach lucerny w roku 1995. Ogólnym celem przeprowadzanych wówczas badań było wykrycie źródeł epidemii tej choroby. Ponieważ JAMA stanowi wiarygodne źródło informacji, amerykańskie media szybko zaczęły przestrzegać ludzi przed spożywaniem podejrzanych kiełków. Czy miały rację? Czy jedzenie kiełków naprawdę jest niebezpieczne?
Od roku 1995 nasiona przeznaczone na kiełki były obiektem dokładnych badań. Dziś przeprowadza się specjalne procesy oczyszczania, a główni importerzy i dystrybutorzy przedstawiają certyfikaty, które potwierdzają mikrobiologiczne testy wykonywane na dopuszczanych do sprzedaży nasionach. Zakażenia salmonellą lub bakteriami E. coli są niezwykle rzadkie. Mimo to dla zwiększenia bezpieczeństwa producenci poddają nasiona specjalnemu, zatwierdzonemu przez Agencję Ochrony Środowiska (EPA) procesowi pasteryzacji, który w 99,8% niszczy bakterie E. coli oraz salmonellę. Innymi słowy – jeśli już kupiliśmy zakażone nasiono (co naprawdę jest niemal niemożliwe), prawdopodobieństwo, że obecne w nim kiedyś bakterie przetrwały, wynosi 0,02%.
Pewne przekłamania sprawiły, że kiełki stały się w temacie skażonego jedzenia kozłem ofiarnym. JAMA opisuje jedynie 133 zgłoszone przypadki”, mówi jednak o „20 000 osób dotkniętych problemem”. To jedynie podsyca ludzki strach. Umieśćmy ryzyko zakażenia salmonellą po spożyciu kiełków w szerszej perspektywie. Według Centrum Zwalczania Chorób i Zapobiegania Chorobom (Centers for Disease Control and Prevention, CDC), 4 miliony osób rocznie zaraża się salmonellą po zjedzeniu drobiu, mięsa, jaj, produktów mlecznych lub świeżych owoców i warzyw. Amerykańscy rolnicy dostarczają rocznie 1,4 miliarda 100-gramowych porcji kiełków, które (wg Departamentu Zdrowia stanu Kalifornia) są powodem jedynie 2000 zakażeń. Naturalnie, JAMA słusznie wskazuje, że jako produkt surowy kiełki mogą zawierać więcej drobnoustrojów. To samo dotyczy jednak wszystkich niegotowanych pokarmów. W ciągu ostatnich 5 lat 41 przypadków epidemii wynikało ze spożycia surowych produktów. Jeden z nich – melony kantalupa z Meksyku – spowodował aż 25 000 zakażeń salmonellą (dane za CDC). Jeśli zaś chodzi o kiełki – przez ponad 40 lat były one powodem jedynie 12 przypadków epidemii, z których 4 były powiązane z tymi samymi skażonymi nasionami z 1995 roku. W opisywanym powyżej pięcioletnim okresie 195 przypadków spowodowane było spożyciem mięsa i drobiu, a 178 spożyciem owoców morza. Co roku CDC rejestruje przypadki zgonów na skutek spożycia orzechów ziemnych, mleka, jajek czy skorupiaków, nigdy jednak kiełków.
Zagrożenie zakażeniem E. coli po spożyciu mięsa, drobiu, skorupiaków, produktów mlecznych, jaj i produktów rolnych jest mniejsze (1,1 osoby na milion) niż zagrożenie bycia trafionym przez piorun (1,29 osoby na milion). Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że w grupie produktów rolnych ryzyko jest najniższe (41 przypadków w ciągu 5 lat), a w podgrupie kiełków jeszcze niższe (12 przypadków w ciągu 40 lat), okazuje się, że kiełki to najbezpieczniejsze produkty żywnościowe. Amerykański Narodowy Instytut ds. Nowotworów oraz Państwowy Instytut Zdrowia zalecają spożywanie pięciu świeżych produktów dziennie. Zawarte w kiełkach substancje fitochemiczne o działaniu przeciwnowotworowym (udowodnionym w badaniach przeprowadzonych w 1997 na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa) sprawiają, że zdrowotne zalety jedzenia kiełków znacznie przeważają nad ewentualnymi wadami, wynikającymi z zagrożenia zakażeniem salmonellą lub bakteriami E. coli.
Żywność oraz źródła wody nigdy nie będą wolne od szkodliwych bakterii. Nic w naturze nie jest bowiem sterylne. Pamiętajmy jednak, że mikroorganizmy, które możemy znaleźć w świeżych produktach, są w większości nieszkodliwe. W gruncie rzeczy, ludzie mają więc dostęp do zdrowej żywności. Producenci kiełków pracują wraz z FDA oraz USDA, aby przekonać ich, że kiełki to nie tylko jeden z najzdrowszych, lecz także jeden z najbezpieczniejszych dostępnych produktów żywnościowych.
Książka do kupienia w Księgarni PURANA – Tutaj