27 września 2011 roku wyczerpaliśmy biologiczne zasoby Ziemi przeznaczone na ten rok. Przez pozostałe trzy miesiące żyć będziemy w stanie globalnego ekologicznego zadłużenia. Z ekonomicznej perspektywy okazuje się, że po Dniu Długu Ekologicznego ludzkość żyje na koszt Ziemi.
Korzystając z definicji Dzień Długu Ekologicznego (ang. Ecological Debt Day lub Earth Overshoot Day) to dzień, w którym ludzkość wykorzystała zasoby (gleba, paliwa kopalne, lasy, surowce, woda) przypadające na cały rok do produkcji dóbr i usług, przekraczając tym samym zdolność Ziemi do ich odnawiania. Gdy wybieramy ze studni wodę poziom jej uzupełniany jest napływającą wodą gruntową. Jeśli przekroczymy zdolność studni do regeneracji szybko ujrzymy suche dno. Identyczny proces występuje w przypadku zużywania przez nas biologicznych zasobów Ziemi. Jeśli konsumpcja zasobów naturalnych przekracza zdolność odtwarzania się przyrody – wyczerpują się łowiska, znikają bezpowrotnie gatunki zwierząt, zmniejsza się powierzchnia lasów i pogarsza jakość powietrza. Odnowa biosfery wymaga czasu – to coś czego szybko rozwijająca się cywilizacja nie potrafi Ziemi zapewnić.
Dzień Długu Ekologicznego (DDE) wylicza się, dzieląc ogół zasobów naturalnych biosfery przez światowy ślad ekologiczny (ang. ecological footprint), a następnie mnożąc przez 365 (liczba dni w roku wg kalendarza gregoriańskiego). Dług ekologiczny oznacza, że nadmiernie eksploatujemy Ziemię, pozbawiając przyszłe pokolenia jej zasobów. Odnosi się także do ekologicznie i ekonomicznie „rabunkowej” działalności państw zindustrializowanych wobec krajów biedniejszych. Ślad ekologiczny to wskaźnik pozwalający zmierzyć jaką powierzchnię lądów i oceanów potrzebujemy by wytworzyć wszystko co konsumujemy oraz zaabsorbować wyprodukowany dwutlenek węgla. Uwzględnia on nie tylko zużycie energii i emisję CO2, ale także wykorzystanie terenu pod zabudowę, wycinanie lasów i wyczerpywanie łowisk. Global Footprint Network – pozarządowa organizacja promująca zrównoważony styl życia opierając się na tym wskaźniku oszacowała że w roku 2008 zużyliśmy o 40% więcej surowców niż Ziemia potrafiła wytworzyć. Inaczej mówiąc- każdego roku wyczerpujemy nieodwracalnie biologiczne zasoby naszej planety.
Od 20 lat dług ekologiczny obejmuje już całą kulę ziemską. Od 1987 roku zużywamy więcej zasobów naturalnych, niż jest się w stanie odrodzić. Pierwszy globalny Dzień Długu Ekologicznego wypadł 19 grudnia. Wtedy Ziemia potrzebowała tylko 12 dni na regenerację. W 2011 roku czas ten wydłużył się do ponad trzech miesięcy. Dzień Długu Ekologicznego obchodzony tego roku 27 września to dzień w którym konsumpcja ludzkości równoważy się ze zdolnością biosfery do jej zaspokajania. Gdybyśmy tego dnia zaprzestali zużywać zasoby Ziemi, to do końca roku zregenerowałyby się one do poziomu z 1 stycznia. Wiemy, że to się nie wydarzy, dlatego do 31 grudnia wycinanie lasów, odławianie ryb czy zanieczyszczanie powietrza odbywać się będzie ze szkodą dla przyszłych pokoleń. To one będą musiały spłacić zaciągnięty przez nas ekologiczny dług.
Dzisiejsza populacja świata eksploatuje zasoby Ziemi w takich ilościach, że potrzebowalibyśmy dodatkowe pół planety, aby można tę konsumpcję nazwać zrównoważoną. Przyjmując obecny przyrost konsumpcji – za 20 lat potrzebować będziemy nie połowę, ale całą dodatkową planetę by zaspokoić nasze potrzeby.
W raporcie opublikowanym w 2010 roku przez World Wildlife Fund znaleźć można listę państw wraz z ich śladem ekologicznym. Na liście krajów Polska znajduje się dopiero na 41 miejscu. Pomimo tego nasz kraj pochłania zasoby świata w sposób wymagający 2.3 Ziemi. Gdyby jednak cały świat żył na poziomie czołowych państw na liście – Belgii, Danii i USA – musielibyśmy zapewnić sobie 4 i pół planety. Obciążenie ekologiczne nie rozkłada się równo – 31 krajów OECD odpowiedzialnych jest za 37% globalnego śladu ekologicznego, gdy tymczasem 63 kraje azjatyckie i afrykańskie tylko za 12%.
Jak to więc jest, że wyczerpaliśmy nasze zasoby przeznaczone na rok 2011 a wciąż nie dostrzegamy oznak zapaści biosfery? Według raportu WWF pomiędzy rokiem 1970 a 2007 na świecie zagładzie uległo 30% gatunków, a w strefie tropikalnej aż 60%. Jedna piąta morskich łowisk została już wyeksploatowana, a naukowcy mówią o załamaniu się populacji tuńczyka czy dorsza. Wracając do analogii naszej studni, z której wyczerpujemy wodę znajdujemy się w chwili w której poziom wody opada. Dobra wiadomość jest taka – do dna jeszcze trochę zostało – to w końcu spora planeta, a zła wiadomość – prędkość opadania wzrasta każdego roku.
Mathis Wackernagel, dyrektor Globalnej Sieci Śladu Ekologicznego, powiedział: „gdybyście wydali w dziewięć miesięcy wszystkie swoje roczne przychody pieniędzy, prawdopodobnie bylibyście bardzo zaniepokojeni. Sytuacja jest nie mniej poważna, gdy chodzi o nasz ekologiczny budżet. Zmiany klimatu, utrata bioróżnorodności, zanikanie lasów, braki wody i żywności są tego wyraźnym sygnałem: Nie możemy dłużej finansować naszej konsumpcji zasobów na kredyt. Przyroda to wyklucza„.
Źródło: Gazeta Wyborcza, www.ekopaczka.pl, www.sladekologiczny.org, www.zielonalekcja.pl, www.footprintnetwork.org