27 września 2011 roku wyczerpaliśmy biologiczne zasoby Ziemi przeznaczone na ten rok. Przez pozostałe trzy miesiące żyć będziemy w stanie globalnego ekologicznego zadłużenia. Z ekonomicznej perspektywy okazuje się, że po Dniu Długu Ekologicznego ludzkość żyje na koszt Ziemi.
Korzystając z definicji Dzień Długu Ekologicznego (ang. Ecological Debt Day lub Earth Overshoot Day) to dzień, w którym ludzkość wykorzystała zasoby (gleba, paliwa kopalne, lasy, surowce, woda) przypadające na cały rok do produkcji dóbr i usług, przekraczając tym samym zdolność Ziemi do ich odnawiania. Gdy wybieramy ze studni wodę poziom jej uzupełniany jest napływającą wodą gruntową. Jeśli przekroczymy zdolność studni do regeneracji szybko ujrzymy suche dno. Identyczny proces występuje w przypadku zużywania przez nas biologicznych zasobów Ziemi. Jeśli konsumpcja zasobów naturalnych przekracza zdolność odtwarzania się przyrody – wyczerpują się łowiska, znikają bezpowrotnie gatunki zwierząt, zmniejsza się powierzchnia lasów i pogarsza jakość powietrza. Odnowa biosfery wymaga czasu – to coś czego szybko rozwijająca się cywilizacja nie potrafi Ziemi zapewnić.

Od 20 lat dług ekologiczny obejmuje już całą kulę ziemską. Od 1987 roku zużywamy więcej zasobów naturalnych, niż jest się w stanie odrodzić. Pierwszy globalny Dzień Długu Ekologicznego wypadł 19 grudnia. Wtedy Ziemia potrzebowała tylko 12 dni na regenerację. W 2011 roku czas ten wydłużył się do ponad trzech miesięcy. Dzień Długu Ekologicznego obchodzony tego roku 27 września to dzień w którym konsumpcja ludzkości równoważy się ze zdolnością biosfery do jej zaspokajania. Gdybyśmy tego dnia zaprzestali zużywać zasoby Ziemi, to do końca roku zregenerowałyby się one do poziomu z 1 stycznia. Wiemy, że to się nie wydarzy, dlatego do 31 grudnia wycinanie lasów, odławianie ryb czy zanieczyszczanie powietrza odbywać się będzie ze szkodą dla przyszłych pokoleń. To one będą musiały spłacić zaciągnięty przez nas ekologiczny dług.
Dzisiejsza populacja świata eksploatuje zasoby Ziemi w takich ilościach, że potrzebowalibyśmy dodatkowe pół planety, aby można tę konsumpcję nazwać zrównoważoną. Przyjmując obecny przyrost konsumpcji – za 20 lat potrzebować będziemy nie połowę, ale całą dodatkową planetę by zaspokoić nasze potrzeby.

Jak to więc jest, że wyczerpaliśmy nasze zasoby przeznaczone na rok 2011 a wciąż nie dostrzegamy oznak zapaści biosfery? Według raportu WWF pomiędzy rokiem 1970 a 2007 na świecie zagładzie uległo 30% gatunków, a w strefie tropikalnej aż 60%. Jedna piąta morskich łowisk została już wyeksploatowana, a naukowcy mówią o załamaniu się populacji tuńczyka czy dorsza. Wracając do analogii naszej studni, z której wyczerpujemy wodę znajdujemy się w chwili w której poziom wody opada. Dobra wiadomość jest taka – do dna jeszcze trochę zostało – to w końcu spora planeta, a zła wiadomość – prędkość opadania wzrasta każdego roku.
Mathis Wackernagel, dyrektor Globalnej Sieci Śladu Ekologicznego, powiedział: „gdybyście wydali w dziewięć miesięcy wszystkie swoje roczne przychody pieniędzy, prawdopodobnie bylibyście bardzo zaniepokojeni. Sytuacja jest nie mniej poważna, gdy chodzi o nasz ekologiczny budżet. Zmiany klimatu, utrata bioróżnorodności, zanikanie lasów, braki wody i żywności są tego wyraźnym sygnałem: Nie możemy dłużej finansować naszej konsumpcji zasobów na kredyt. Przyroda to wyklucza„.
Źródło: Gazeta Wyborcza, www.ekopaczka.pl, www.sladekologiczny.org, www.zielonalekcja.pl, www.footprintnetwork.org