Dlaczego ziewanie jest zaraźliwe. Wyniki badań naukowych
30 lipca 2024, dodał: Marta Dasińska
Artykuł zewnętrzny
Z góry przepraszam: ten tekst niewątpliwie skłoni czytelników do ziewania. Nie z nudów (mam nadzieję), lecz dlatego, że wystarczy przywołać myśl o tym zjawisku, by u wielu osób natychmiast wystąpiło. Ale czy zastanawiałeś się kiedyś dlaczego ziewasz? Pewnie niejednokrotnie, patrząc na osoby ziewające, automatycznie robiłeś to samo. Jest na to naukowe wytłumaczenie.
Ziewamy w najróżniejszych sytuacjach. Gdy jesteśmy zmęczeni, znudzeni, głodni, niepewni siebie, a nawet przed bardzo ważnym publicznym wystąpieniem. Jest bardziej zaraźliwe niż katar. I nadal nikt nie wie, co je wywołuje, bo teorię o nudzie można między bajki włożyć. Ziewanie to wykonanie głębokiego wdechu i wydechu. Związane jest ze zmęczeniem, pobudzeniem, niekiedy ze stresem. Od wieków uczeni przedstawiają mniej lub bardziej prawdopodobne teorie, które i tak nie dają odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące tego zjawiska. Pierwszy tym problemem zajął się Hipokrates, który uważał, że „ziewanie wypędza z płuc złe powietrze i jest dobre o każdej porze dnia„. Jedna z hipotez głosi więc, że ziewamy, gdy w naszej krwi wzrośnie stężenie dwutlenku węgla. Aby się go pozbyć, potrzebujemy większej dawki tlenu. Głęboki oddech, ktory towarzyszy ziewnięciu, pozwala na wyrzucenie nadmiaru CO2. Głęboki wdech działa jak pompa ssąca. Krew zostaje lepiej nasycona tlenem i krąży szybciej, rośnie ciśnienie i liczba skurczów serca, a mózg jest lepiej dotleniony. To tłumaczy też, dlaczego ziewamy w sytuacjach, które nie mają z nudą nic wspólnego. Niedobór tlenu ujawnia się przecież także w sytuacjach stresowych, gdy oddychamy nieco płyciej. W niedotlenionej krwi zwiększa się stężenie dwutlenku węgla – ziewanie ratuje nas przed zatruciem. Dlaczego ziewanie jest uważane za przejaw znudzenia? Okazuje się, że gdy zwalniamy obroty, w organizmie zwiększa się produkcja tlenku azotu, który działa jak trucizna, drażniąc komórki pnia mózgu. Broniąc się przed zatruciem, mózg chce więcej tlenu i prowokuje ziewanie.
Kolejne możliwe wytłumaczenie mówi, że ziewanie to rodzaj rozluźnienia mięśni. W trakcie ziewania, rozciągamy całe ciało. Sportowcy rozluźniają mięśnie przed wysiłkiem fizycznym. Przygotowują w ten sposób organizm do bardziej efektywnej pracy. Zupełnie tak, jak zwierzęta kiedy przygotowują się do polowań. Wysoce prawdopodobny jest zatem fakt, że jest to ewolucyjny spadek po naszych przodkach. Badanie przeprowadzone wśród oddziałów wojsk spadochronowych wykazały, że w kulminacyjnym momencie ćwiczeń, żołnierze ziewali częściej. Przez uczonych z Pensylwanii została opracowana teoria budzika. Jest zbliżona do tej, którą nazwaliśmy “więcej tlenu”. Zgodnie z “teorią budzika”, ziewamy, gdy trzeba ze stanu spoczynku przejść do działania lub gdy musimy działać, choć chce nam się spać. Odruch ziewania pojawia się, aby bronić nas przed zaśnięciem.
Wiele wskazuje na to, że centrum ziewania mieści się w naszym mózgu, w podwzgórzu. Znajduje się tu kilka neuroprzekaźników. Są to wyspecjalizowane połączenia nerwowe, które – by sprawnie działał organizm i system nerwowy – wytwarzają neurohormony (dopaminę i oksytocynę), hormon adrenokortykotropowy (ACTH) oraz aminokwas glicynę. To – do pewnego stopnia – kwintesencja biochemicznego funkcjonowania naszego organizmu. Gdy proporcje między nimi zostają zachwiane, zaczynamy ziewać, np. im mniej w organizmie dopaminy, tym częściej to robimy. Dlatego twierdzi się, że ziewanie spowodowane jest przez wysoki poziom neuroprzekaźników – takich jak dopamina, serotonina, kwas glutaminowy. Osoby przyjmujące leki antydepresyjne, które wzmagają aktywność tych neuroprzekaźników ziewają częsciej (przynajmniej w pierwszych etapach terapii). Dowiedziono także zwiększonej częstotliwości ziewnięć po zjedzeniu grzybów halucynogennych. „Uzyskiwany z grzybów środek – psylocybina działa podobnie jak wytwarzana w mózgu serotonina. Inna z hipotez na temat ziewania sugeruje, że dzięki tej czynności regulujemy temperaturę ciała – szczególnie mózgu. Po to, by lepiej funkcjonował.”
Kolejne możliwe wytłumaczenie mówi, że ziewanie to rodzaj rozluźnienia mięśni. W trakcie ziewania, rozciągamy całe ciało. Sportowcy rozluźniają mięśnie przed wysiłkiem fizycznym. Przygotowują w ten sposób organizm do bardziej efektywnej pracy. Zupełnie tak, jak zwierzęta kiedy przygotowują się do polowań. Wysoce prawdopodobny jest zatem fakt, że jest to ewolucyjny spadek po naszych przodkach. Badanie przeprowadzone wśród oddziałów wojsk spadochronowych wykazały, że w kulminacyjnym momencie ćwiczeń, żołnierze ziewali częściej. Przez uczonych z Pensylwanii została opracowana teoria budzika. Jest zbliżona do tej, którą nazwaliśmy “więcej tlenu”. Zgodnie z “teorią budzika”, ziewamy, gdy trzeba ze stanu spoczynku przejść do działania lub gdy musimy działać, choć chce nam się spać. Odruch ziewania pojawia się, aby bronić nas przed zaśnięciem.
Wiele wskazuje na to, że centrum ziewania mieści się w naszym mózgu, w podwzgórzu. Znajduje się tu kilka neuroprzekaźników. Są to wyspecjalizowane połączenia nerwowe, które – by sprawnie działał organizm i system nerwowy – wytwarzają neurohormony (dopaminę i oksytocynę), hormon adrenokortykotropowy (ACTH) oraz aminokwas glicynę. To – do pewnego stopnia – kwintesencja biochemicznego funkcjonowania naszego organizmu. Gdy proporcje między nimi zostają zachwiane, zaczynamy ziewać, np. im mniej w organizmie dopaminy, tym częściej to robimy. Dlatego twierdzi się, że ziewanie spowodowane jest przez wysoki poziom neuroprzekaźników – takich jak dopamina, serotonina, kwas glutaminowy. Osoby przyjmujące leki antydepresyjne, które wzmagają aktywność tych neuroprzekaźników ziewają częsciej (przynajmniej w pierwszych etapach terapii). Dowiedziono także zwiększonej częstotliwości ziewnięć po zjedzeniu grzybów halucynogennych. „Uzyskiwany z grzybów środek – psylocybina działa podobnie jak wytwarzana w mózgu serotonina. Inna z hipotez na temat ziewania sugeruje, że dzięki tej czynności regulujemy temperaturę ciała – szczególnie mózgu. Po to, by lepiej funkcjonował.”
Inni uczeni przypuszczają, że poranne ziewanie jest prowokowane przez nadmiar ACTH – hormonu, którego stężenie wzrasta w nocy, by osiągnąć bardzo wysoki poziom przed przebudzeniem. Ale organizm nie znosi braku równowagi między neurohormonami i hormonami… Zatem nadmiar ACTH mógłby tłumaczyć fakt, że po obudzeniu chętnie się przeciągamy i przeciągle ziewamy. Dla wieczornego ziewania znaleziono inne wytłumaczenie – ma służyć rozciągnięciu płuc, przewietrzeniu ich i przygotowaniu organizmu do kilkugodzinnego snu, kiedy to oddychamy płycej i rzadziej.
We włoskim dzienniku „La Stampa”, możemy jednak przeczytać, że ziewanie może być oznaką pociągu Przynajmniej do takiego wniosku doszli uczestnicy pierwszej „Międzynarodowej Konferencji o Ziewaniu„, która miała miejsce w Paryżu. Ziewanie może być objawem szeregu nieświadomych emocji, w tym chęci na zbliżenie. Te informacje przyjmują na znaczeniu w szczególności, jeśli zapoznamy się ze statystykami, które mówią, że w ciągu życia człowiek ziewa około 240 tys. razy. Na szczęście (lub niestety, w zależności od punktu widzenia), badanie wskazują, że nikt nie wydaje się być w stanie odróżnić ziewania wyrażającego podniecenie od tego, które ma związek z sennością. Wolter Seuntjens, holenderski naukowiec, który uważany jest za pioniera chasmologii, nauki o ziewaniu, w następujący sposób uzasadnia znaczenie tej nauki: Możemy wysłać człowieka na Księżyc, ale nie potrafimy wyjaśnić najbardziej trywialnych czynności, takich, jak ziewanie. Ziewanie jest jednym z najbardziej tajemniczych zjawisk we wszechświecie. Być może najbardziej tajemniczym – pisze na swojej oficjalnej stronie internetowej. Seuntjens prowadzi badania nad ziewaniem od 1986 roku. A jak narodziła się teoria o tym, że ziewanie jest sygnałem na zbliżenie? Otóż, wielu lekarzy miało rzekomo do czynienia z pacjentami, którzy pytali dlaczego chce im się ziewać podczas stosunku lub gry wstępnej.
We włoskim dzienniku „La Stampa”, możemy jednak przeczytać, że ziewanie może być oznaką pociągu Przynajmniej do takiego wniosku doszli uczestnicy pierwszej „Międzynarodowej Konferencji o Ziewaniu„, która miała miejsce w Paryżu. Ziewanie może być objawem szeregu nieświadomych emocji, w tym chęci na zbliżenie. Te informacje przyjmują na znaczeniu w szczególności, jeśli zapoznamy się ze statystykami, które mówią, że w ciągu życia człowiek ziewa około 240 tys. razy. Na szczęście (lub niestety, w zależności od punktu widzenia), badanie wskazują, że nikt nie wydaje się być w stanie odróżnić ziewania wyrażającego podniecenie od tego, które ma związek z sennością. Wolter Seuntjens, holenderski naukowiec, który uważany jest za pioniera chasmologii, nauki o ziewaniu, w następujący sposób uzasadnia znaczenie tej nauki: Możemy wysłać człowieka na Księżyc, ale nie potrafimy wyjaśnić najbardziej trywialnych czynności, takich, jak ziewanie. Ziewanie jest jednym z najbardziej tajemniczych zjawisk we wszechświecie. Być może najbardziej tajemniczym – pisze na swojej oficjalnej stronie internetowej. Seuntjens prowadzi badania nad ziewaniem od 1986 roku. A jak narodziła się teoria o tym, że ziewanie jest sygnałem na zbliżenie? Otóż, wielu lekarzy miało rzekomo do czynienia z pacjentami, którzy pytali dlaczego chce im się ziewać podczas stosunku lub gry wstępnej.
Stłumione ziewnięcie, zawsze jest niesatysfakcjonujące i najczęściej po chwili przymierzamy się do kolejnego. Jeśli i to częściowo powstrzymamy, rozpoczyna się seria nieudanych ziewnięć, które – nie ma mocnych – i tak zakończą się porządnym, głębokim ziewnięciem połączonym ze swoistym rytuałem. Ale, by doszło do tego, organizm musi wyprodukować swoisty “koktajl na ziewanie”. W jego skład wchodzi wiele substancji chemicznych spokojnie krążących po naszym organizmie. Gdy spotka się ze sobą dopamina, serotonina, tlenek azotu, oksytocyna oraz hormon ACTH – oczywiście w zachwianych proporcjach – musimy sobie ziewnąć.
Jedno ziewnięcie trwa pięć do dziesięciu sekund i ma trzy fazy.
Trzy fazy ziewania:
1. Długi wdech: niekiedy towarzyszy mu nie tylko świszczące wciąganie powietrza do płuc, ale i indywidualna “gimnastyka”. Wiele osób przeciąga się, a inni intensywnie drapią się po głowie, bokach lub brzuchu. Otwieramy szeroko usta, żuchwa opada nisko. Trwa to 4-6 sekund. Przez ten krótki czas powietrze jest wciągane do płuc jednocześnie przez usta i nos, który śmiesznie się marszczy. Skrzydełka nozdrzy odchylają się ku górze. Niewidoczne części nosa i gardła rozszerzają się maksymalnie, aby przepuścić jak najwięcej powietrza. Język wydłuża się i nieco wysuwa do przodu. Przepona obniża się, a płuca wypełnia powietrze. Napinają się również mięśnie klatki piersiowej. Wzrasta ciśnienie krwi i tętno.
2. Wstrzymanie oddechu: zwykle robimy to, gdy mamy szeroko otwarte usta. Trwa to 2-4 sekund. W tym samym czasie napinają się mięśnie szyi, oczy mrużą się i łzawią, w ustach pojawia się więcej śliny, bo szerokie otwarcie ust pobudza do pracy ślinianki. Zwykle robi się nam wtedy bardzo przyjemnie. Gdy usta są szeroko otwarte oraz maksymalnie rozciągnięte gardło i nozdrza, dociera do nas więcej zapachów – wyostrza się zmysł węchu.
3. Wydech: to ostatnia faza ziewania. Powietrze szybko jest wypychane z płuc. Wszystkie mięśnie rozluźniają się, a usta same się zamykają. Niekiedy towarzyszy temu głośne stuknięcie zębami. Wprawione w ruch przez strumień powietrza struny głosowe zaczynają drgać i wydajemy dziwne dźwięki. Niekiedy jest to posapywanie, innym razem wołamy: Aaaaaa.
To, że ziewamy gdy widzimy innych ziewających, bądź na widok zdjęcia lub już przy samym czytaniu tego artykułu jest naukowym faktem. Nawet psy naśladują w tym względzie ludzi. W jednym z badań, 21 z 29 psów poddanych testom ziewało, gdy zobaczyło intensywnie ziewającego człowieka. Samo otwarcie ust przez człowieka, nie wywoływało u nich takiej reakcji. Obserwacja świata zwierząt pozwala sądzić, że „współziewanie” to efekt przystosowania do życia w stadzie. Ziewnięcie przez jednego z członków stada wzmaga czujność innych. Jest to zgodne z tezą traktującą ziewanie jako przygotowanie do wysiłku fizycznego. Gdy jedno zwierzę zacznie ziewać, przekazuje informację o potrzebie „przygotowania” kolejnym zwierzętom.
Trzy fazy ziewania:
1. Długi wdech: niekiedy towarzyszy mu nie tylko świszczące wciąganie powietrza do płuc, ale i indywidualna “gimnastyka”. Wiele osób przeciąga się, a inni intensywnie drapią się po głowie, bokach lub brzuchu. Otwieramy szeroko usta, żuchwa opada nisko. Trwa to 4-6 sekund. Przez ten krótki czas powietrze jest wciągane do płuc jednocześnie przez usta i nos, który śmiesznie się marszczy. Skrzydełka nozdrzy odchylają się ku górze. Niewidoczne części nosa i gardła rozszerzają się maksymalnie, aby przepuścić jak najwięcej powietrza. Język wydłuża się i nieco wysuwa do przodu. Przepona obniża się, a płuca wypełnia powietrze. Napinają się również mięśnie klatki piersiowej. Wzrasta ciśnienie krwi i tętno.
2. Wstrzymanie oddechu: zwykle robimy to, gdy mamy szeroko otwarte usta. Trwa to 2-4 sekund. W tym samym czasie napinają się mięśnie szyi, oczy mrużą się i łzawią, w ustach pojawia się więcej śliny, bo szerokie otwarcie ust pobudza do pracy ślinianki. Zwykle robi się nam wtedy bardzo przyjemnie. Gdy usta są szeroko otwarte oraz maksymalnie rozciągnięte gardło i nozdrza, dociera do nas więcej zapachów – wyostrza się zmysł węchu.
3. Wydech: to ostatnia faza ziewania. Powietrze szybko jest wypychane z płuc. Wszystkie mięśnie rozluźniają się, a usta same się zamykają. Niekiedy towarzyszy temu głośne stuknięcie zębami. Wprawione w ruch przez strumień powietrza struny głosowe zaczynają drgać i wydajemy dziwne dźwięki. Niekiedy jest to posapywanie, innym razem wołamy: Aaaaaa.
To, że ziewamy gdy widzimy innych ziewających, bądź na widok zdjęcia lub już przy samym czytaniu tego artykułu jest naukowym faktem. Nawet psy naśladują w tym względzie ludzi. W jednym z badań, 21 z 29 psów poddanych testom ziewało, gdy zobaczyło intensywnie ziewającego człowieka. Samo otwarcie ust przez człowieka, nie wywoływało u nich takiej reakcji. Obserwacja świata zwierząt pozwala sądzić, że „współziewanie” to efekt przystosowania do życia w stadzie. Ziewnięcie przez jednego z członków stada wzmaga czujność innych. Jest to zgodne z tezą traktującą ziewanie jako przygotowanie do wysiłku fizycznego. Gdy jedno zwierzę zacznie ziewać, przekazuje informację o potrzebie „przygotowania” kolejnym zwierzętom.
Tym bardziej jesteśmy podatni na zarażenie się ziewaniem, im większe są nasze zdolności empatyczne, to znaczy umiejętność wczucia się w emocje innych osób. Zdolności te oparte są na subtelnym postrzeganiu uczuć wyrażonych przez mimikę. Dzięki wyczuwaniu emocji innych jednostki mogą ustrzec się przed niebezpieczeństwem, a w grupie wszystkie mogą wprawić się w ten sam stan. Nauka próbuje wyjaśnić tę czynność działaniem neuronów lustrzanych, obecnych w płacie czołowym kory mózgowej. Są to komórki nerwowe, które uaktywniają się podczas obserwowania pewnej czynności u innych. Przypisuje się im kluczową rolę w nauce i przyswajaniu języka. Ich obecność stwierdzono u ludzi i małp – szympansów i makaków. U człowieka odpowiadają prawdopodobnie również za zdolność do rozpoznawania cudzych emocji i intencji wyrażanych niewerbalnie. Dzieci cierpiące na autyzm, u których zauważa się zaburzenia empatii (współczucia) ziewają rzadko, gdy widzą innych, którzy to robią. Odstępstwa w „synchronicznym ziewaniu” dotyczą również osób chorujących na cukrzycę, po udarze oraz przy schorzeniach nerek, z powodu zaburzeń w wydzielaniu neuroprzekaźników.
W świecie zwierząt istnieje kilka ciekawych przypadków tego odruchu. Pawiany ziewają, aby pokazać swoje okazałe kły i tym samym zademonstrować siłę. Jeden z gatunków ryb – bojownik syjamski – ziewa tylko gdy zobaczy własne odbicie w lustrze lub osobnika swojego gatunku. Wśród pingwinów białookich ziewanie jest częścią rytuałów godowych. Zazwyczaj zaraźliwość ziewania dotyczy tego samego gatunku, wyjątek stanowią niektóre saaki – między innymi małpy i psy.
Ziewanie bywa czasem przydatne w diagnostyce: pozwala na przykład odkryć różne patologie już na poziomie neuronów. Długotrwałe ziewanie bywa dla wielu osób cierpiących na migreny oznaką, że zbliża się atak choroby lub przeciwnie, że się kończy. Zaś osoby dotknięte chorobą Parkinsona praktycznie przestają ziewać. Kuracja przywraca także umiejętność ziewania – nigdy nie jest ono witane z większą radością.