Wyszczuplający Krem – Serum od Eveline, czyli Slim Extreme 4D

7 czerwca 2013, dodał: espe
Artykuł zewnętrzny

Za namową męża, a raczej z racji tego, że w prezencie na moje 30 urodziny zapisał mnie na bieg liczący 10 km, zaczęłam „ruszać się z kanapy” ;) Zostałam zaopatrzona w odpowiednie buty, tzn. buty do biegania dla osób, które stawiają stopy od zewnątrz i w odpowiedni strój, czyli „precz ciężka bawełno” ;)

W miarę swoich możliwości staram się być systematyczna i biegam co 2-3 dni. Cieszą mnie wszystkie „pucharki” na Endomondo, ale mam też i chwile zwątpienia ..i często w duchu używam niecenzuralnych słów, mając na myśli „Na co mi co, przecież ważę tylko 48 kg”. Mąż zaraz wtrąca swoje 3 grosze i mówi, że to dla ducha ;) Nie muszę mówić, że pożeram potem w domu wszystko jak leci..

Regularne bieganie (ruch!!!) pozwolił mi obiektywnie spojrzeć na działanie produktu, który traktowałam trochę z przymróżeniem oka, a mianowicie o Wyszczuplającym Kremie – Serum od Eveline, czyli Slim Extreme 4D (Kuracja przeciw rozstępom).

Produkt mieści się w 200 ml miękkiej tubie, która pakowana jest w estetyczny kartonik. Za całość płacimy ok. 25 zł. Opakowanie jest bardzo poręczne. Plusem jest to, że całość stoi na korku z klipsem i pod koniec użytkowania nie trzeba kombinować co dalej, by osiągnąć denko. Moje zamknięcie tuby współpracowało ze mną wzorowo, tzn. łatwo się otwierało i nie ulegało zacinaniu.

Krem jest dość zbitej konsystencji, co dla mnie jest plusem, bo nie przepadam za mocno lejącymi kosmetykami. Sama aplikacja jest dosyć przyjemna, krem dobrze rozprowadza się na ciele i dosyć szybko się wchłania. Zazwyczaj mam coś jeszcze do zrobienia w łazience, więc ubranie zakładam po jakiejś dłuższej chwili, stąd nie zaobserwowałam wchłaniania kremu w ubranie.

Producent zaleca, by aplikować ów specyfik kolistymi ruchami, a po całym zabiegu dobrze umyć dłonie, ponieważ możemy się narazić na nieprzyjemne „chłodzenie” np. oczu – tego za pewne nikt by sobie nie życzył. Muszę przyznać, że jest to prawda, bo krem ten początkowo działa tak samo jak dobrze znana maść końska, ta z efektem chłodzącym. Mały koszmarek dla kogoś, kto tego efektu nie toleruje ;) U mnie z tym nie było problemu, bo jedynym miejscem na moim ciele, które tego nie toleruje, jest skóra głowy.

Produkt cechuje się świeżym, trochę mentolowym zapachem, który nie pozostaje na skórze długo. Ogólnie można go uznać za całkiem przyjemny.

Całe opakowanie aż krzyczy, jaki to świetny kosmetyk mamy w rękach! ;) Zapewnień i obietnic jest wiele, ale powiem szczerze, że na spektakularne efekty i „operację plastyczną” nie ma co liczyć.

Przechodząc do sedna sprawy – Jak działa?

 

Kremu używałam przez dwa miesiące, dwa razy dziennie – rano i wieczorem. Trzykrotnie w ciągu tygodnia, aplikacja produktu była poprzedzana dość intensywnymi peelingami. W moim przypadku użytkowanie zamykało się tylko w okolicy ud i pośladków. Mimo mojej szczupłej budowy, te partie ciała wymagają takiej pielęgnacji, gdyż będąc jeszcze w szkole podstawowej, urosłam szybciej, niż inne dzieci, co spowodowało pojawienie się rozstępów. Obecnie są to już białe, niejednokrotnie lekko widoczne, pojedyncze blizny, jednakże co roku dla własnego zdrowia psychicznego staram się zafundować sobie jakąś kurację.

Nie nastawiałam się na wyeliminowanie, czy zlikwidowanie moich rozstępów, bo nie wierzę w takie cuda. Jednak stosowałam krem systematycznie i muszę szczerze przyznać, że skóra na pewno stała się gładsza i bardziej napięta. Wierzę, że nie jest to tylko i wyłącznie zasługa owego produktu, ponieważ tak, jak wspomniałam wyżej, kuracji towarzyszyło systematyczne bieganie, a także serwowanie mojej skórze peelingów. Nie mniej jednak uważam ten produkt za dobry wspomagacz, w drodze do wygładzenia mojej skóry, która jest obecnie milsza w dotyku. Sama łapię się na tym, że z przyjemnością przejeżdżam dłonią w tych partiach ciała, co nie znaczy, że kiedyś były one tragiczne. Jednym słowem mówiąc – jest lepiej!

Czy krem zlikwidował moje rozstępy? 

Z przykrością, ale uczciwie stwierdzam, że moje rozstępy mają się całkiem dobrze i są na moim ciele nadal. Nie było tutaj wielkiego rozczarowania z mojej strony, ponieważ nie daję wiary w moc sprawczą takich produktów, tym bardziej, że na mojej 30-letniej skórze, owe rozstępy są już ponad 15 lat ;) No cóż, wiek robi swoje.. :)

Co jest ważne przy stosowaniu tego produktu, to na pewno systematyczność. Kiedy produkt ten zagościł w mojej łazience, był to okres ciężkiej zimy, kiedy nie chciało mi się chłodzić dodatkowo mojego ciała.. Powiem więcej – nie myślałam o takiej kuracji i testowanie produktu odbywało się na zasadzie – „jak mi się przypomni”. Wtedy nie było widać żadnych, ale to żadnych efektów. Dlatego też moja recenzja pojawia się dopiero teraz, kiedy pewnie już wszystkie dziewczyny mają ją za sobą. Z drugiej strony, nie odważyłabym się na recenzję tego typu produktu po 2 tygodniach stosowania..

Z doświadczenia wiem też, że tego typu produkty działają tylko wtedy, kiedy się ich używa. Wraz z odstawieniem, wraca stan sprzed kuracji. Żeby nie zniszczyć moich starań i wysiłków, będę kontynuowała kurację. Jednak tym razem będzie to inny produkt, który zafundowała mi moja siostra. Nie jest wykluczone, że po skończonej tubie wrócę z przyjemnością i do tego produktu. Póki co, jestem praktyczna i ekonomiczna ..i korzystam z tego co mam w łazience.

Jeśli lubicie tego tupu produkty, a co więcej, lubicie ten specyficzny efekt chłodzenia, to ja z czystym sumieniem polecam go wypróbować. Nie nastawiajcie się jednak na efekt operacji plastycznej, no chyba, że Wasze rozstępy są młodsze, niż moje własne ;) Jeżeli liczycie na wygładzenie skóry, na to by była bardziej jędrna i miła w dotyku, to myślę, że warto sięgnąć po ten produkt.