Konkurs z książką „W mojej francuskiej kuchni” Susan Loomis – wyniki!
Czas na nowe kulinarne odkrycia! Proponujemy Wam podróż w świat niesamowitych smaków i zapachów wraz z książką Susan Herrmann Loomis: „W mojej francuskiej kuchni”! Wraz z Wydawnictwem Literackim ogłaszamy wyniki konkursu, w którym mogliście wygrać aż 3 egzemplarze tej kulinarnej nowości!
Miedziane rondle wiszą nad kuchnią, tymianek i rozmaryn rozsiewają swój zapach w ogrodzie, a boulangerie jest otwarta każdego dnia w tygodniu. I jak tu nie kochać francuskiej prowincji i francuskiego jedzenia?
Dwadzieścia lat temu Amerykanka Susan Loomis dała się temu uwieść i zamieszkała wraz z rodziną w niewielkiej miejscowości Louviers w Normandii. Opowiadając o swoich sąsiadach oraz przyjaciołach, ich tradycjach i zwyczajach, odziedziczonych po przodkach i pięknie kultywowanych przez młode pokolenia, Susan ukazuje wyjątkowość francuskiego posiłku, który w 2010 roku trafił na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO, opowiada o wrodzonej Francuzom sztuce doboru najlepszych składników na obiad czy kolację, fenomenie sałaty w codziennym menu, bezgranicznej miłości do sera i wina, o czystej, bezgrzesznej (!), przyjemności, jaką daje zjedzenie deseru, doskonałości francuskiego pieczywa i niemarnowaniu resztek, niezbędnym wyposażeniu francuskiej kuchni, a także niewzruszonym sentymencie do smaków dzieciństwa.
W konkursie wygrywają trzy osoby, które w najciekawszy sposób odpowiedziały na pytanie:
Którego francuskiego dania chciałabyś spróbować i dlaczego?
Agnieszka Górecka
Pamiętam jak broniłam się rękami i nogami przed Francją i przereklamowanym Paryżem… A potem? Na mój stół trafiła książka „Świnia w Prowansji. Dobre jedzenie i proste przyjemności w południowej Francji”. I zakochałam się w smakach i życiu wsi pełnym sąsiedzkiej pomocy i zapomnianych smaków. Konieczny stał się wyjazd do tego kraju. Z racji okazyjnych cen biletów lotniczych padło na stolicę naturalnie. Jadłam naleśniki i rogaliki, najlepsze falafele z żydowskiej dzielnicy i makaroniki z uroczej cukierni, nie zabrakło też kasztanów z placu…
No właśnie, na Pigalle wcale ich nie było! Nie udało mi się spróbować natomiast wyczekiwanego przez kubki smakowe Bouillabaisse toulonnaise, czyli aromatycznej zupy rybnej pełnej niespodzianek i smaków!!!! Marzę o niej już trzy lata! Cóż wyjazd spowodował jednak, iż Paryż zajmuje teraz szczególne miejsce w moim sercu, bo to właśnie z tego „przereklamowanego” romantycznego wyjazdu wróciliśmy spodziewając się naszej pierwszej córeczki:) Wybieramy się do Francji ponownie w jej kolejne urodziny, ale do tego czasu chciałabym bardziej rozwinąć swoje kulinarne zdolności…
Blanka Sołtys
Od zawsze marzę o spróbowaniu prawdziwej francuskiej zupy bouillabaisse. To aromatyczne prowansalskie danie podają w marsylskich restauracjach portowych, a jego cena jest zawrotna. Wszystko za sprawą aromatycznego gęstego rosołu z małych rybek skalnych, duszonego z czosnkiem, pomidorami, koprem włoskim i autentycznym szafranem z dodatkiem… aż trudno to sobie wyobrazić! wielu gatunków świeżo złowionych śródziemnomorskich ryb. Wśród nich znajdziemy na przykład diabła morskiego, okonia morskiego, kurka, skorpena, a czasem nawet kalmary, raki, kraby i langusty. Danie to musi być wręcz obłędne! Zupę podaje się z chrupiącym francuskim chlebem, a ugotowane w nim ryby na półmisku obok. To musi być nieziemska uczta. Ach gdyby można było przenieść się teraz do słonecznej Marsylii na tak wykwintną kolację..
Mirosława Wawrzyniak
Jako łasuch nad łasuchy marzę o zakosztowaniu
wszelkich francuskich słodkości – nie oprę się przecież daniu
żadnemu, które słodyczą mnie zniewala, kusi, wabi…
Czy to słodkie czekoladki, naleśniki od jedwabi
delikatniejsze, czy torty, tarty, bezy, kremy, musy…
Serdecznie gratulujemy!