W ramach akcji Blogerzy Smakują mamy przyjemność zaprezentować kolejną recenzję restauracji Mollini w Poznaniu, która mieście się przy ulicy Św. Marcina 34.
Dokładnie tak jak napisałam w tytule… Mollini, odwiedzona włoska restauracja znajdująca się przy ul.Św. Marcin w Poznaniu dała mi przecudowne wspomnienia. Szara, nieciekawa i mało pogodna sobota spędzona w ciepłym klimacie, starym stylu i muzyce w tle oczywiście jak najbardziej włoskiej nadała mojemu wieczorowi nastroju… nawet poszliśmy do kina co zdarza się rzadko :)
ale wracając do Mollini… wystrój, idealny dla mnie, dokładnie taki jak lubię czyli w starym stylu tapicerowane meble, półmrok i światło odbijające się od pomarańczowych kloszy
taka lampa o takim samym kolorze stała na stoliku w pokoju mojej babci, zresztą nie tylko lampa, ogromny drewniany stół, piękny duży stojący zegar również był w posiadaniu babci na co również zwróciłam uwagę bo dokładnie taki stoi tuż przy wejściu do restauracji Mollini
piękna ściana z oliwnym wieńcem na którym było widać oliwne owoce była wspomnieniem wakacji w Chorwacji, niestety nie mieliśmy okazji jeszcze być w Umbrii, która słynie z przecudnych oliwnych gajów.
ściana z nietuzinkową ilością butelkowanego wina kusiła mój wzrok niemal przez cały spędzony tam czas,
żałowałam tylko że po wejściu stolik ten zajęty był przez inna parę i tutaj od razu dodam iż bardzo miło ze strony właścicieli, że pomyśleli o zorganizowaniu czasu dla małych gości, którzy nie musieli bawić się kartą menu, ponieważ do ich dyspozycji były kolorowanki, kredki, domki i inne dziecięce gadżety.
Trzeba przyznać, że nawet pójście do toalety zapiera dech i można chętnie zatrzymać się tam na dłużej… zamiast ręczników papierowych wspaniała półka w ścianie z ręcznikami, piękna kamienna umywalka, mosiężne dodatki i klapa sedesowa w drewnie – coś niebywałego bo takiej jeszcze nie widziałam!
Co zamówiliśmy? Na początek ja musujące włoskie wino Prosecco (13zł), Rafał bezalkoholowe Crodino (8zł), które smakowało mu wyjątkowo! do tego podpłomyki i malutkie bułeczki z masłem czosnkowym, które jest przygotowywane na bieżąco przez kucharza, bułeczki świeże i pyszne, szczerze mówiąc dawno takich nie jadłam.
Vitello tonnato (25zł) na przystawkę czyli delikatne kruche mięso cielęce z aksamitnym sosem z tuńczyka i kaparów, bardzo ładnie podane, idealnie cienkie, estetycznie ułożone … kompozycja smakowa bardzo przypadła nam do gustu, ponieważ tuńczyk kojarzył mi się raczej z mdłym smakiem, przez chwilę zastanawialiśmy się czy nie wyczuwamy dodatku musztardy jednak równowagę smaków powodowały kapary, które pasowały idealnie do całości tego dania.
Ponieważ jestem straszną zupiarą nie mogłam oprzeć się fasolowej Zuppa al fagiolo (13zł) która pochłonęłam prawie całą i bardzo mi smakowała, ugotowana z dwóch rodzajów fasoli czarnej i białej, z dużą ilością warzyw i w dodatku na dużym talerzu co ważne dla kochających zupy.
Ponieważ chcieliśmy spróbować dania mięsnego jak i rybnego a zjeść obu dań w całości nie byliśmy w stanie bardzo podobał nam się gest pani kelnerki, która zaproponowała podzielenie jednej porcji na dwa talerze, nie wiem czy jest to możliwe zazwyczaj czy tylko my mieliśmy takiego farta ale bardzo dziękujemy za ten szlachetny gest dzięki któremu nie musieliśmy wyjadać sobie z talerzy – za to dajemy wielkiego plusa! zdecydowaliśmy, że pierwszym daniem będzie ryba, ostatnio więcej ich jadamy a ja jestem ciekawa zwykle podania i jakości ryby. Orata al pomodori (49zł) z polskiego po prostu dorada obłożona drobno krojonymi pomidorkami, bazylią i zwieńczona oliwą z oliwek, do tego warzywa na parze i warzywne risotto. Co mi się w tym daniu nie podobało? chodząc do restauracji biorę pod uwagę iż zjem tam lepiej niż gotuję sama co często niestety jest moją udręką, ponieważ wiele restauracji zdążyłam skreślić z listy odwiedzanych i oczywiście z dumą zaznaczyłam, że gotuję lepiej. Wchodząc do pierwszego lepszego baru nie mogłabym oceniać bo tam płacę ubogie kwoty i niczego prócz zjedzenia małego posiłku nie oczekuję, jednak wchodząc do restauracji w której cena posiłku wynosi 49 zł oczekuję czegoś więcej a już na pewno nie mrożonych warzyw! tego nie znoszę najbardziej! może być danie mniejsze niż bym oczekiwała ale nie z mrożonki i tutaj daję wielkiego minusa kucharzowi a szkoda. Ryba dobra choć jedliśmy już lepsze ale za to risotto zasługuje na pochwałę bo było idealnie gładkie, kleiste i delikatne z wyczuwalnym parmezanem, drobno posiekaną cukinią , chyba nawet dwa rodzaje żółta i zielona, naprawdę pyszne, szczerze polecamy!
Danie mięsne faworyt mężczyzny czyli Filetti maiale alla torino (42zł) polędwiczki wieprzowe na liściach szpinaku w sosie z podgrzybków do tego warzywa i włoskie kluseczki zwane gnocchi, które według nas nie były produkowane w restauracyjnej kuchni, zbyt równe kształtem no chyba, że wykonane jakąś profesjonalną do tego celu maszyną aczkolwiek były bardzo dobre i delikatne, polędwiczki dobrze przyprawione, kruche, nie wysuszone czyli takie jak być powinny oznajmił mężczyzna mięsny fachowiec, bo to właśnie on przyrządza mięsa w domu, za to ja oceniłam bardzo pozytywnie zestawienie szpinaku z grzybami, do którego dość mocno nie byłam przekonana, ponieważ by zrobić dobry szpinak trzeba sporej ilości soli i czosnku, natomiast grzyby są dość delikatne, powinny być aksamitne w smaku a jednocześnie wyczuwalny grzyb wiec oba smaki według mnie nie były kompatybilne przynajmniej do czasu gdy ich nie spróbowałam, uznaję za idealną kompozycję i szacunek dla pomysłodawcy, naprawdę bardzo smaczne, zupełnie nie odbiegające od siebie, wręcz idealne.
No i nadeszła pora na kawę cappuccino i klasykę włoskiego deseru czyli słynne tiramisu (15zł)
przyznaliśmy, że deser klasa! idealny, wyczuwalny ser mascarpone bez którego ten deser nie mógłby posiadać tej nazwy, jednak często zdarza się, że wykonany na zwykłym serku homo nazwę tę posiada! idealna konsystencja, pachnące Amaretto w dobrze nasączonych biszkopcikach… po prostu niebo w gębie, zresztą podpytałam panią czy na żółtkach, czy z białkiem, czy pieczony biszkopt czy gotowe biszkopciki, otrzymałam pełną informację i zamierzam na kolejny Weekend zrobić dla rodziny. Bardzo fajnie, że wierzch deseru zwieńczony był figą dla której właśnie sezon w pełni:)
Dziękuję za wspaniały wieczór, za przemiłe wspomnienia do których pewnie bym nie wróciła siedząc w domu, za przecudowny klimat i bardzo smaczny posiłek. Będzie mi bardzo miło gościć w Mollini jeszcze pewnie nie raz:)
Testowała:
Małgorzata – Zaczęło się banalnie od przeglądania stron kulinarnych, potem gotowania po chorobę… no cóż, kocham to co robię, moja pasja podążyła do całkowitej zmiany wykonywanego zawodu od pedagogiki – menagera do kuchni -cukiernictwa i tak mi z tym dobrze, że gotuję bez względu na to gdzie jestem:)
Prowadzi bloga: smakialzacji.blogspot.com
acji.blogspot.com
zobacz również:
- Akcja Blogerzy Smakują – przyłącz się!
- Baza Testerek i Blogerek
- Obecnie testowane restauracje – zgłoś się!
- Testy blogerek