The Prodigy „The Day Is My Enemy” — recenzja

15 maja 2015, dodał: sylmos
Artykuł zewnętrzny

Nowy album formacji The Prodigy „The Day Is My Enemy” to długo oczekiwana mieszanka maksymalnie energetycznych brzmień, które zaskakują i jeszcze silniej oddziałują na słuchacza.

site

Płyta zawiera aż czternaście utworów, w których odnajdziemy mocne instrumentalne dźwięki elektrycznych gitar, perkusji, techno-brzmień oraz rapowych beatów. Dzięki temu dziwnie przerażająca twórczość z powodzeniem zjednuje sobie fanów o bardzo różnych gustach muzycznych na całym świecie.

Album „The Day Is My Enemy” to niejako powrót do początków zespołu: połączania rocka, dźwięków syntezatora i dynamicznej pop-elektroniki, przez co paradoksalnie muzyka artystów staje się jeszcze bardziej nowoczesna i odświeżona.

Dołączona do płyty książeczka zawierająca przede wszystkim zdjęcia z koncertów, zdaje się być potwierdzeniem filozofii zespołu, skupiającego się na potrzebach publiczności, muzyce granej na żywo i pasji tworzenia — niemal w każdym kawałku czuć bowiem dźwięki wprost stworzone na scenę i dla fanów.

Płyta zawiera zarówno utwory agresywne, charakterystyczne, jak i bardziej radiowe, choć wciąż niezmiennie zadziorne. To muzyka do zabawy, zawierająca m.in. industrialowe “The Day Is My Enemy”, bardzo brytyjskie “Wild Frontier”, energetyczne “Rhythm Bomb” oraz nieco orientalne “Medicine”. To album, który powstał, aby urozmaicić i odnowić repertuar — idealnie sprawdzi się podczas nadchodzącego sezonu koncertowego.

Tracklista:

1. The Day is My Enemy
2. Nasty
3. Rebel Radio
4. Ibiza feat. Sleaford Mods
5. Destroy
6. Wild Frontier
7. Rok-Weiler
8. Beyond the Deathray
9. Rhythm Bomb feat. Flux Pavilion
10. Roadblox
11. Get Your Fight On
12. Medicine
13. Invisible Sun
14. Wall Of Death