Teściowa, która przejęła stery – prawdziwa historia o trudnym początku i nieoczekiwanym pojednaniu

dodał: Redakcja
Kiedy Ania wyjeżdżała do pracy do Holandii, nie przypuszczała, że jej największym zmartwieniem nie będzie tęsknota za mężem, ale… jego matka. W ich małym mieszkaniu w Pabianicach zostawiła wszystko – dom, kwiaty na parapecie, ukochanego psa i męża, który miał czuwać nad wszystkim. – „Mama tylko trochę pomoże, dopóki nie wrócisz” – zapewniał Marek, jakby próbował uspokoić sam siebie.
Pomóc – to słowo nabrało jednak zupełnie nowego znaczenia.
„Nowy porządek”
Po kilku dniach Ania zaczęła dostawać zdjęcia od znajomej sąsiadki. Najpierw była nowa zasłona w kwiatki – „bo tamte jakieś takie smutne”. Potem nowe pokrowce na krzesła – „te twoje to już się pruły na rogach”. A po miesiącu… nowy kolor ścian w salonie. Zgaszony beż, który Ania uwielbiała, zniknął pod warstwą ostrego różu. – „Taki weselszy!” – tłumaczyła teściowa przez telefon, jakby mówiła o czymś zupełnie naturalnym.
Ania próbowała zachować spokój. Wiedziała, że teściowa, pani Helena, to kobieta energiczna i lubiąca mieć wszystko „po swojemu”. Ale kiedy usłyszała, że jej sukulenty zostały wyrzucone, bo „to jakieś kaktusy z cmentarza”, nie wytrzymała.
– Mamo, to był prezent od mojej przyjaciółki! – próbowała tłumaczyć.
– Dziecko, nie martw się. Kupiłam coś ładniejszego, fikusa! – odpowiedziała Helena tonem, jakim zwykle mówi się do pięciolatka.
Ciche dni przez ekran
Przez kolejne tygodnie rozmowy przez wideo kończyły się szybciej niż zaczynały. Ania miała łzy w oczach, widząc, jak jej dom – jej azyl – zamienia się w miniaturową wersję salonu pani Heleny. Mąż próbował godzić obie strony, ale sam był rozdarty.
– Nie chcę robić awantury, bo mama naprawdę pomaga – tłumaczył.
– Pomaga? Zrobiła rewolucję! – wyrzucała z siebie Ania.
Z czasem jednak coś zaczęło się zmieniać. Pewnego dnia Helena wysłała jej zdjęcie z podpisem: „Zrobiłam twoje gołąbki – wyszły boskie!”. I to był pierwszy raz od miesięcy, gdy Ania się uśmiechnęła.
Niespodziewane pojednanie
Po pół roku Ania wróciła do Polski. Spodziewała się, że w mieszkaniu nie pozna niczego. I rzeczywiście – w korytarzu powitał ją zapach lawendy, nowe dywany i porcelanowy aniołek na półce. Ale obok na stole stała koperta z napisem: „Na twoje dekoracje, żebyś znowu poczuła się jak u siebie”.
Pani Helena podeszła niepewnie, ściskając w dłoniach kubek z herbatą.
– Wiem, że przesadziłam. Chciałam, żeby Marek miał dom, nie pustkę.
Ania milczała chwilę, a potem przytuliła ją. – Teraz już naprawdę to jest nasz dom.
Co było dalej
Dziś obie kobiety wspominają ten okres z humorem. – „Jakby ktoś chciał nakręcić serial, miałby gotowy scenariusz!” – śmieje się Ania. Pani Helena z kolei zyskała nową pasję – kurs projektowania wnętrz online. Ale zanim podejmie jakiekolwiek decyzje, zawsze wysyła Ani zdjęcia do akceptacji.
– Czasem trzeba przeżyć małe tornado, żeby zobaczyć, co naprawdę się liczy – mówi Ania. – Dziś wiem, że moja teściowa ma złote serce. I choć ma też różowy gust, to już się tego nie czepiam.
nadesłane: Anna R.