Sylveco żele myjące do ciała

19 listopada 2014, dodał: Barbara lzielona
Artykuł zewnętrzny

Hej, dziś przyszła pora, aby pokazać na blogu moje dwa ukochane żele pod prysznic i do kąpieli:
Sylveco Delikatny żel do ciała
Sylveco Kremowy żel do ciała

Żel w wersji mięta zużyłam 2 opakowania a ostatnio udało mi się kupić w promocji (2 w cenie 1  żel + krem) wersje z rutą o zapachu werbeny egzotycznej. Obie wersje polecam a po szczegóły zapraszam dalej.

Oba żele znajdują się w 300 ml butlach, w których widać poziom zużycia produktu.
Wydajność zaskakuje na duży plus. Jedno opakowanie starcza na ponad miesiąc. Aby dobrze umyć ciało, wystarcza nie wielka ilość produktu, który charakteryzuje się dobrym stopniem spienienia.
No chyba, że lubimy obfitą pianę, wtedy pójdzie szybciej, ale ostatnio zauważyłam, że naprawdę opłaca się dozować oszczędniej kosmetyki i nie chodzi tu tylko o kwestie pieniążków.

Zapach żelu z miętą jest… Miętowy, a jakże, ale nie jest to taka przeciętna mięta, jaką dotychczas spotykałam w żelach do ciała. Ten zapach jest absolutnie wyjątkowy. Pierwsze moje skojarzenie, które trwa nadal, to pastylki miętowe w czekoladzie goplany. Nie ma tutaj co prawda czekolady, ale zapach jest tak słodki, orzeźwiający, że aż mrozi to moją skórę, czułam to zwłaszcza gdy zdarzyło mi się umyć buzię pod prysznicem. Nie jest to mięta plastikowa, ani nawet ziołowa, jak w herbatce parzonej na problemy żołądkowe, i bardzo dobrze, bo taka źle by mi się kojarzyła. Tak więc ja z tą miętą jestem na Tak. Ważne, zapach się nie nudzi po paru zastosowaniach. Taką miętę to ja lubię.

A jak pachnie wersja ruta zwyczajna? Chyba tu znowu mam skojarzenia z jedzeniem i piciem? Takie są mi najbliższe, z racji, że jestem smakoszem dobrych rzeczy. Producent podaje nam skojarzenie z cytrusem pochodzące od olejku werbeny egzotycznej. Czyżby to ten sam gatunek co zielsko na wampiry? Szczerze, to nigdy go nie wąchałam wcześniej, ale bardzo mi się podoba. Dla mnie to jest zapach rześkiej lemoniady w upalny dzień, dawnych landrynek cytrusowych i jeszcze babki cytrynowej na Wielkanoc.

To by było na tyle z moich skojarzeń zapachowych, myślę że nieco Wam przybliżyłam te zapachy. Jedyny kłopot może wynikać z tego, że obie wersje są orzeźwiające, co może sugerować, że produkty sprawdzą się pod prysznicem z rana i w porze letniej, kiedy to potrzebujemy orzeźwienia. Osobiście jednak mi nie przeszkadza stosować ich do wieczornej kąpieli i to w wannie. Czuję się wtedy zrelaksowana po ciężkim dniu. Gdyby jednak pojawiła się wersja piernikowo-cynamonowa na zimę, nie pogardziłabym.

Jak się u mnie sprawdziły żele Sylveco ?
Podpisuje się pod obietnicami producenta. Obie wersje super się u mnie sprawdziły i jedyne co je różni to kolor, zapach . Składy różnią się minimalnie. Obok łagodnych substancji myjących znajdziemy sporo i  tych nawilżających. Myślę, że produkty Sylveco nadają się do wielu typów skóry, także tej z problemami. Po kąpieli w wannie czy prysznicu z żelem Sylveco nie trzeba od razu nakładać balsamu na ciało, ponieważ nie ma żadnego podrażnienia , wysuszenia czy spięcia naskórka. Zdarzało mi się nie stosować z lenistwa balsamu przez parę dni z rzędu, nie odczułam absolutnie pogorszenia kondycji skóry ciała. Myślę, więc że te żele nawet trochę nawilżają skórę.

Jak wiele jest na rynku kosmetycznym żeli pod prysznic, gdzie producenci obiecują nam cuda na kiju, oferując nam jedynie produkt o ładnym, ale sztucznym zapachu oraz mizerny dodatek gliceryny gdzie na czele królują sls. Ja znalazłam już swoje ukochane żele i nie dam się już naciągnąć na obietnice, że sls mi nawilży skórę!
Biorąc pod uwagę cenę, nie jest ona wcale wygórowana. Żele charakteryzuje spora wydajność, a także wielorakość zastosowania. W razie czego można ich użyć nawet do mycia twarzy, czy do higieny intymnej, choć Sylveco ma rewelacyjne produkty przeznaczone do tych konkretnych celów.