Sukces jest podróżą

18 lutego 2010, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Wierzę głęboko, że sukces jest podróżą, celem, lecz najważniejsza jest droga’, mówiła Martyna Wojciechowska rozpoczynając swą opowieść o swej siedmioletniej IMG_3109podróży przez 7 kontynentów i 7 stref klimatycznych (2003 – 2010). Jeden z pierwszych filmików jaki zaprezentowała pochodził z czasów, gdy prowadziła program Big Brother. Jak sama mówiła nie była wówczas całkiem kimś innym, lecz raczej nie miała odwagi przyznać się co chciałaby robić i podążać swoją drogą. Przez te 7 lat dużo się nauczyła, nabrała pokory i dlatego dziś czuje się inna. Kolejne fragmenty filmowe pochodziły z rajdu Paryż – Dakar (2001 r.). Na jego mecie otrzymała na szczęście od Jacka Czachora i Marka Dąbrowskiego polska flagę, która odtąd towarzyszy jej podczas realizacji kolejnych wyzwań i marzeń. To właśnie podczas tej imprezy zrodził się pomysł zdobycia Korony Ziemi. ‘Wtedy zrozumiałam, że rywalizacja kto pierwszy ten lepszy to nie jest to co mi odpowiada, że chciałabym …, że chciałabym pójść zupełnie inną drogą i też poszłam zupełnie inną drogą’. Ta piękna, ciepła i bardzo kobieca istota zmierzyła się z Dachem Europy, czyli masywem górskim Mont Blanc (4 810 m n.p.m.). Mimo, że nie wiedziała jak się aklimatyzować i nie wiedziała nic o chorobie wysokościowej stając na jego szczycie zrozumiała, że to dziedzina, w której mogła by się sprawdzać i realizować. Opisując swą miłość do gór mówiła : ‘Zaczęło się późno, ale zaczęło się rozwijać się dość szybko’. 26. 02. 2003 r. stanęła na najwyższym szczycie Afryki Kilimandżaro (5 895 m n.p.m.). Pasja motoryzacyjna jednak nadal się tliła. Wojciechowska wystartowała w Rajdzie Transsyberyjskim. Przez 1, 5 miesiąca przemierzała najmniej dostępne rejony Azji i czuła, że doświadczenia te są dla niej znacznie bliższe i przyjemniejsze niż klasyczny rajd. Pozostała też miłość do telewizji. Realizowała program podróżniczy ‘Misja Martyna’, który był spełnieniem jej marzeń. ‘Czułam, że płynę na wspaniałej wysokiej fali’. Jednak po wypadku wszystko się zmieniło. Złamała kręgosłup. Nagle ta piękna dynamiczna kobieta, jak sama mówi, została ‘zatrzymana w blokach, w kadrze, półruchu … ‘. Zdawało się, że zabraknie jej motywacji do dalszych zmagań. Jednak zobaczywszy w TVN Fakty relację z wyprawy górskiej włoskiego himalaisty Simone Moro i Piotr Morawskiego na nowo nabrała sił. Podjęła decyzję o wyprawie na najwyższą górę świata Mount Everest. ‘Zrozumiałam, że to jest właśnie ta droga … . To było jak przesunięcie horyzontu, dalekie spojrzenie w przyszłość’. Wkrótce zrealizowała projekt ‘Misja Martyna II’. Zozostało jej zaledwie 5 miesięcy na przygotowania do wyprawy na najwyższą górę świata Mount Everest. By spróbować czy może wspinać się do góry z ponad 20. kg plecakiem wybrała się na najwyższy szczyt Ameryki Południowej Aconcaguę ( 6 959 m n.p.m.). Próba generalna powiodła się. 11 lutego 2006 stanęła na szczycie. Miesiąc później leciała już na wyprawę na Dach Świata, czyli Mount Everest (8 850 m n.p.m.). Niestety na początku pogoda nie była sprzyjająca. Gdy w górach są znaczne opady IMG_3123śniegu, a potem świeci słońce ruszają lawiny. ‘Czułam się jakbym brała udział w gigantycznej hollywoodzkiej produkcji. Tak samo mnie to przerażała, ile fascynowało. […]. W górach zdanym jest głównie na siebie i swoich partnerów, oczywiście.’ Wspinając się na Matkę Boginię Śniegu, jak zwą Mount Everest Tybetańczycy, spotkała wybitnego włoskiego himalaistę, zdobywcę Korony Ziemi, Simone Moro. W II obozie na wysokości ponad 6 000 m wielki włoski himalaista i … hedonista Simone Moro częstował ją mokką z kafetierki, którą wraz z szynką parmeńską i innymi przysmakami nosi zawsze w swym bagażu. Po kilku dniach oczekiwania przyszło okno pogodowe. ‘Trzeba uczyć się cierpliwości. Przychodzą chwile zastanowienia iść do góry czy nie iść. W górach to jest trochę rosyjska ruletka. Różnie mogą się skończyć nie tylko ataki szczytowe’. 18 maja 2006 Mount Everest został wprawdzie zdobyty, lecz Wojciechowska nadal miała kilka szczytów z Korony Ziemi przed sobą. Póki co zajęła się pisaniem. Napisała książkę ‘Przesunąć horyzont’ i została redaktor naczelną National Geografic. W 2007 roku miała, jak to określiła, przelotny romans z Mount Mac Kinley (6 194 m n.p.m.). 11 czerwca 2007 r. najwyższy szczyt Ameryki Północnej został ostatecznie podbity. Już po 2 miesiącach Martyna postanawia wybrać się na Elbrus (5 642 m n.p.m.). W przeddzień wylotu dowiaduje się, że jest w ciąży. Okazuje się więc, iż jej córeczka Marysia nie tylko zalicza się do szacownego grona zdobywców Elbrusa (29 sierpnia 2007 r.), ale jest  najmłodszym z nich. ‘Żadnej góry nie można zbagatelizować, każda może być groźna i nieprzewidywalna’, mówi Martyna wspominając wyjazd do Kaukazu. 17 kwietnia 2008 na świecie pojawiła się Marysia, która jak mówi sama Martyna ‘przewróciła jej świat do góry nogami’. Po 8 miesiącach Wojciechowska znów wyrusza w drogę. Tym razem na Antarktydę by zdobyć masyw górski Mount Vinsona (4 892 m n.p.m.). Antarktyda to najzimniejsze miejsce na Ziemi. Latem temperatury spadają do – 50 C, zimą do – 89 C. Szalona prędkość wiatru, który sprawia, że odczuwalne temperatury są jeszcze niższe. W jej lodach uwięzione jest 90 % zasobów wodnych Ziemi. Mount Vinson był jak miłość od pierwszego wrażenia. Tam słońce nigdy nie zachodzi, a jako, że leży blisko bieguna wysokość jest inaczej odczuwana. Ze względu na siłę Coriolisa odczuwalna wysokość na równiku jest około 1000 m niższa niż na biegunie, czyli jak góra ma ok. 5 000 m to można powiedzieć, że ma 5 500 – 6 000 m. Siła Coriolisa jest siłą pozorną, występującą jedynie w nieinercjalnych układach obracających się. Dla zewnętrznego obserwatora siła ta nie istnieje. Jako, że Ziemia obraca się wokół swojej osi dla ciał poruszających się po powierzchni Ziemi występuje efekt Coriolisa.

Wykorzystując pół dnia okna pogodowego 2. 01. 2009 r. Wojciechowska zdobywa Mount Vinson. ‘Moment na szczycie jest zawsze szczęśliwy’, dodaje. W tym samym roku spełnia jeszcze kilka marzeń m.in. realizuje projekt ‘Kobieta na krańcu świata’ i wydaje dwie książki ‘Etiopia. Ale czat’ oraz ‘Kobieta na krańcu świata’. Zaledwie trzy tygodnie temu postanawia wyruszyć na najwyższy szczyt Australii i Oceanii – Piramidę Carstensz (4 884 m n.p.m.). ‘Czułam ogromną presję. Czułam, że to jest ostatnia prosta, a jak wiadomo na ostatniej prostej najłatwiej jest się potknąć’, wspomina. 22 stycznia 2010 wyruszyła na atak szczytowy i po 5 h zmagań zwycięża. W filmie nakręconym na szczycie mówi : ‘To jest niesamowite uczucie. Jak coś zaczynasz to musisz to skończyć. Jak mówisz A to musisz powiedzieć B. Zawsze chciałam by moja córka była taka była. Jestem bardzo szczęśliwa. Nie mam zielonego pojęcia jak zejdę. Jak wiadomo na szczycie to jest dopiero połowa drogi. Najpierw trzeba zejść do bazy, a potem jeszcze dostać się do domu.’ Technicznie była to najbardziej wymagająca góra z projektu Korona Ziemi. ‘Są dwie metody zdobywania gór. Pierwsza polega na solidnej aklimatyzacji. Druga na oszukaniu organizmu tj. szybkim wejściu i zejściu by nie zorientował się na jakiej jest wysokości’.

Siedmioletnia podróż przez 7 kontynentów i 7 stref klimatycznych dobiega końca. Martyna ma poczucie, że postawiła kropkę nad i. Podsumowując drogę, którą przebyła mówi : ‘Zwyciężamy  dzięki wytrwałości i dzięki ludziom, którzy nas wspierają’. Wracając z ostatniej wyprawy pisze w notatniku : ‘Dziękuję Kasi i Wróblowi. Kocham Was. To jest nasz wspólny sukces’.

‘Potencjalnie każdy może to zrobić. Wystarczy podjąć decyzję. Podjąć decyzję gdzieś głęboko w sercu, że się to chce to zrobić. Cała reszta to kwestia jest funkcja czasu i poświęconej energii. Wszystkiego można się nauczyć począwszy techniki, kompletowania sprzętu, poruszania się w górach, kompletowania zespołu, który z nami pójdzie, bo to jest bardzo istotne. Wszystkiego się można nauczyć tylko trzeba bardzo chcieć. […]. Twierdzę, że góry są dla każdego. Dla osób, które są laikami i chcą się czegoś nauczyć.  Tymi siedmioma latami i uporem udowodniłam to.’

Choć ma poczucie, że kropka nad i została postawiona Martyna Wojciechowska deklaruje, że choć jej miłość do gór zaczęła się nietypowo i gwałtownie to jeszcze się nie skończyła. ‘Jest tyle pięknych gór, które chciałabym zdobyć’, wyjaśnia. Tego też oraz spełnienia wszystkich innych życiowych marzeń życzy tej jakże pięknej, kobiecej i niezwykle inteligentnej Królowej Wyznań redakcja serwisu Business Relations. Oby emocje niesione w podręcznym bagażu były zawsze pozytywne.

Maya Kowalczyk