Najnowsza odsłona przygód Agenta Jej Królewskiej Mości już na dobre zawładnęła umysłami fanów na całym świecie. Jednak zdania na temat Spectre są bardzo podzielone. Czyżby miało to oznaczać, że po ponad 50 produkcjach nadeszła pora, by James Bond odszedł na zasłużoną emeryturę?
Akcja filmu stanowi kontynuację wydarzeń, które mogliśmy zobaczyć w Skyfall. Jednak w Spectre scenarzyści postanawiają jeszcze bardziej odsłonić przed widzem wątki związane z przeszłością Agenta 007.
Chcąc zrealizować ostatnie zlecenie powierzone mu przez M (Judi Dench), James Bond trafia na ślad tajemniczej organizacji, której wpływy mogą okazać się tak rozległe i potężne, że nawet MI6 nie będzie mogło się przed nimi bronić. Podczas, gdy nowy M (Ralph Finnes) musi stawić czoło politycznym transformacjom w wywiadzie oraz ich nowej twarzy C (Andrew Scott), 007 odkrywa powoli prawdę o organizacji, którą kieruje osoba z jego przeszłości .
Wraz z piękną Dr. Swann (Léa Seydoux), którą obiecuje chronić, udaje się w najniebezpieczniejszą z misji, podczas której 007 będzie musiał stawić czoło duchom ze swojej przeszłości, a na szali postawione zostaje nie tylko jego życie.
Nakręcony z ogromnym rozmachem Spectre z pewnością przyciąga widza niezwykłymi lokacjami i ich barwnością. Także sam 007 zaskakuje poczuciem humoru oraz scenami, które często choć nieco groteskowe, to jednak nawiązują do tradycji tzw. klasycznego Bonda. Także Daniel Craig, mimo zadeklarowania ostatecznego rozstania z serią, świetnie wywiązuje się ze swojego zadania, a każda scena z jego udziałem jest widowiskiem, które trudno zapomnieć.
Niestety trzeba także podkreślić, że Spectre to również scenariusz, który sprawia, że widz ma wrażenie, że pomylił salę i poszedł oglądać ckliwy melodramat zamiast pełnego wartkiej akcji i napięcia filmu. Spectre mocno ucierpiał także na doborze obsady- szczególnie ról kobiecych, które w porównaniu do poprzedniczek z innych części serii nie tylko wypadają blado pod względem aktorstwa, ale także brakuje przysłowiowej „chemii” między nimi a agentem MI6.
Gdyby chcieć podsumować Spectre, to myślę, że można odwołać się do jego poprzedniczki- Skyfall, która to rozpoczęła ciekawą wówczas przemianę 007 z „niezniszczalnego agenta” w „człowieka z krwi i kości”, który również ma swoją przeszłość i tajemnice. Spectre natomiast poszło jeszcze dalej…i niestety przekroczyło niewidoczną linię, za którą James Bond, choć może bardziej wiarygodny, to jednak przestaje być 007.