Uważam, że polskie autorki coraz lepiej piszą i coraz więcej jest książek polskich, które sprawiają, że chce się czytać. Także i ta książka, z pewnością do takich należy. Jest zarówno zabawna jak i smutna, opowiada różne perypetie tzw. życiowe, jest osadzona w polskich klimatach dzięki czemu wydaje się ta historia prawdopodobna i rzeczywista. Świetna rozrywka!
Książka przedstawia życie nastolatek, dwudziestolatek i trzydziestolatek w tym pięknym kraju Europy Środkowej, dającym tyle możliwości atrakcyjnym syrenom, obdarzonym przez Naturę i doświadczenie gumowym kręgosłupem, skórą nosorożca oraz łokciami z hartowanej stali. Jak sama mówi o głównej bohaterce:
Malina nie jest kolejną rodzimą podróbką Bridget Jones czy Ally McBeal, tak jak „Pomysłowy Dobromir” nie jest polską wersją animowaną „Mc Gyvera”, Jakub Burski – słowiańską doktor Queen, a Smok Wawelski – krakowską MechaGodzillą. Malina to po prostu malina, a nie polska odmiana owocu kiwi.
Taka właśnie jest główna bohaterka, ze swoimi lękami, marzeniami i wizją świata ukształtowaną właśnie tu: w krainie bigosu, żurku i salmonelli.