Wydawać by się mogło, że w ceremonii ślubu i wesela wszystko już było, trudno czymś zaskoczyć gości. Tymczasem w Ameryce furorę robią nocne uroczystości przedślubne, mające na celu ukazanie wybrance czy wybrankowi swojej ciemnej strony. Narzeczone zamiast bukietu kwiatów trzymają ciernie, oboje nie są ubrani odświętnie, lecz tak, jak noszą się na co dzień, gdy nikt nie wymaga od nich pełnej gali. Celem głównym tej uroczystości jest przyznanie się do swoich wad oraz lęków przed podjęciem ostatecznego zobowiązania, jakim jest związek małżeński.
Modę na shadow wedding zaszczepili Jessica Benson i jej mąż Jim -terapeuci z San Francisco. W ramach porad ślubnych proponują oni parom taką formę przygotowań do ślubu. Shadow weddings są organizowane od 2011 roku . Koszt imprezy waha się od 2500 do 7500 dolarów.
Shadow wedding to tzw. test rzeczywistości, zdjęcie różowych okularów i spojrzenie na partnera/partnerkę trzeźwym okiem. To także szczera spowiedź, przyznanie się do swoich dziwactw, natręctw i irytujących wad. Dzięki temu można uniknąć bolesnego rozczarowania, gdy zawsze elegancki i szarmancki narzeczony po ślubie zmieni się w wiecznie narzekającego, nieogolonego malkontenta. Podczas shadow wedding pary nie boją się ukazać swojego mniej atrakcyjnego wcielenia, którym będą raczyć swą drugą połówkę już po ślubie.
Gośćmi na takiej uroczystości są oczywiście tylko przyjaciele, osoby zaufane, które nie będą blokowały i krępowały otwartości i szczerości narzeczonych. Pod osłoną nocy i wśród życzliwych ludzi łatwiej być sobą niż podczas eleganckiej ceremonii ślubnej i wystawnego wesela.
A co Wy sądzicie o takich przyjęciach? Czy starczyłoby Wam odwagi, by przyznać się do swoich wad?