Mam niewiele po dwudziestce, jednak po mamie odziedziczyłam wyjątkowo delikatne okolice oczu – mam nawet „wrodzone zmarszczki” :P Z tego powodu od dawna stosuję różnego rodzaju specyfiki podoczne.
Jeśli chodzi o ten preparat – po pierwsze, to obok żelu on nawet nie leżał. To jak najbardziej typowy krem w konsystencji. Używałam go dwa razy dziennie – rano na oczyszczoną twarz – pod makijaż, a wieczorem na serum.
Dostępność: Rossmanny.
Cena: w promocji około 7 zł.
Opakowanie: łatwa w obsłudze matowa tubka, z której bez problemu można wycisnąć produkt do ostatniej kropli.
Skład: całkiem miły i przyjemny, bez „wizualnych poprawiaczy” w formie silikonów.
Działanie: niestety, produkt ten nie robi kompletnie nic, po chwili od nałożenia w ogóle nie czuję, że nałożyłam krem! Oczywiście nie chodzi mi o to, że krem powinien zostawiać jakiś namacalny film na twarzy, ale z całą pewnością powinien dawać chociaż czasowe uczucie nawilżenia. Wykończenie całej tubki kosmetyku nie zmieniło nic w tej kwestii. Moja zakupowa kompulsywność więcej mnie na niego nie namówi :P