Rimmel Volume Accelerator – opinia – rzęsowe refleksje
Tusze Rimmela zawsze uważałam, za tusze nie najgorsze. Tak samo jest w tym przypadku. W zasadzie do formuły tuszu nie mogę mieć zastrzeżeń, nie skleja rzęs przy odpowiednim nałożeniu, nie osypuje się i nie rozmazuje za bardzo. Natomiast jeżeli spojrzeć na całość… zawsze się gdzieś dziury doszukamy.
W przypadku tego tuszu problemem może być szczota, którą musimy nałożyć produkt na rzęsy. Już na pierwszy rzut oka mnie nie zachwycila, bo osobiście jestem zwolenniczką szczot sylikonowych. Po drugim rzucie oka upewniłam się w swojej początkowej opinii – szczota jest wielka. Jest niewiele mniejsza od szczoty Rimmel Scandaleyes a uwierzcie, że ta akurat jest gigantyczna.
Niestety jeśli ktoś ma małe i niepozorne oczy jak ja (uczcijmy to minutą ciszy) to może mieć problemy, bo szczota może dotykać powieki. Dodatkowo zanim się ją opanuje powszechne jest zjawisko podłego sklejania rzęs z powodu ilości produktu jaką nabiera wielka szczota (które świetnie widać na zdjęciu). Można temu przeciwdziałać używając szczoteczki z innego tuszu – ale nie na to zazwyczaj liczymy kupując jakiś produkt.
Lewe oko z jedną warstwą tuszu i prawe zupełnie nagie.
Podsumowując formuła tuszu – na tak, szczoteczka – zależy od szczotkowych preferencji. Jeśli duże oczy i lubisz duże szczoty – to produkt dla ciebie.