Potrzebna pomoc dla Julki!

30 grudnia 2013, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Stuttgart – tak blisko, a tak daleko…

No i byliśmy w Stuttgarcie. Wyjechaliśmy 16 grudnia nad ranem i o godz. 11.30 zameldowaliśmy się w klinice. Trzeba było dopełnić formalności przed konsultacjami z niemieckimi lekarzami. Trochę zamieszania, lekkie zdziwienie kilku osób, trochę biegania po różnych pokojach, wpłata 750€ za konsultacje i hura – jest, następnego dnia mamy konsultacje z prof. Kościelniak i z prof. Wirthem.
Potem zakwaterowanie, obiad i ze spokojem wyglądamy następnego dnia. Tego dnia, na który czekaliśmy od wielu miesięcy. Julka w dobrej formie, nie widać po niej zmęczenia wielogodzinną podróżą i długim oczekiwaniem – ale ten typ tak ma:)

sidebar-aktualnosci217 grudnia punktualnie o 10.30 zameldowaliśmy się w Olgahospital. Podobnie jak u nas dużo ludzi i lekki poślizg. Dzieci chorują wszędzie… Około 11.30 wchodzimy do prof. Kościelniak, potem do prof. Wirtha pytamy o wszystko szczegółowo aż nam się lista pytań wyczerpuje. Rozmawiamy i kręcimy z niedowierzaniem głowami. Diagnoza niemieckich lekarzy jest inna! Po badaniu DNA próbek, histopatolog nie potwierdził polskiego rozpoznania. To nie sarcoma synoviale, na który leczymy dziecko od 6 miesięcy!!! Ale inny rodzaj mięsaka – na szczęście protokół leczenia był dobry, więc wierzymy, że krzywdy i szkody dla Julki nie było zbyt wielkiej.

Ale do rzeczy, jasna klarowna i konkretna rozmowa z lekarzami o zakresie operacji. Operacji bardzo skomplikowanej, planowej na około 14 godzin, polegającej na wycięciu 14 cm kości piszczelowej, części kości strzałkowej, wstawieniu endoprotezy stawu kolanowego i przeszczepie mięśni i skóry z pleców Julki. Po usunięciu guz dokładnie badamy. Jak martwy to koniec leczenia, zostaje wielomiesięczna rehabilitacja. Jak wszystko dobrze pójdzie w czerwcu Julka stanie na własnych nogach. Teraz tylko termin 4 tydzień stycznia – super, Julka kończy ostatni cykl 23 grudnia, potem „chowamy ją pod klosz” i tak do operacji, niech się odbudowują wyniki.

O godzinie 17 wychodzimy z kliniki. Dostaliśmy wyczerpujące odpowiedzi na wszystkie pytania. Julka zadowolona, Piotruś i Wojtuś jako tłumacze dali super radę. Jeszcze obiadek i o 18 ruszamy do domu. O 2 w nocy meldujemy się we Wrocławiu, super wszystko się udało.
Rano niech jeszcze tylko przyślą estymacje kosztów i termin zabiegu – jesteśmy tak blisko końca.
Ale rano szok!!! Wycena operacji leczenia Julki w Stuttgarcie, przysłana przez International Unit zwala nas z nóg. Patrzymy i nie wierzymy 99 tys. € płatne do 15 stycznia, a my mamy 42 tys. € – znowu jesteśmy daleko!!!
Kto nam pomoże, kto sfinansuje brakującą kwotę??? Ale nie załamujemy się działamy jeszcze mocniej, prawie nie śpimy.
Zwracamy się do Państwa z ogromnym apelem o pomoc! Do 15 stycznia musimy zebrać brakującą kwotę. Brakuje nam 57 tys. euro konieczne do wykonania operacji ale wciąż wierzymy, że uda się je zebrać. Jesteśmy już przecież tak blisko…

Zobacz jak możesz pomóc: www.juliajanik.pl