Przebojem jesiennego sezonu będą podkłady, które sprawią, że nawet zmęczona i szara cera zachwyci wewnętrznym blaskiem. Jednym z nich jest nowość w asortymencie Yves Saint Laurent- Le Teint Touche Eclat. Który komponent sprawił, iż produkt pretenduje do miana kosmetycznego hitu tego roku?
Kojarzącej się bardziej z perfumetką niż z opakowaniem fluidu buteleczce nie można odmówić stylu i klasycznej elegancji. W tym przypadku szata jest ozdobą produktu, ale nie zmienia to faktu, iż on sam potrafi obronić tezę o jego wyjątkowości. Pracownicy laboratorium YSL podczas jego tworzenia zrezygnowali z wszechobecnych pudrowych substancji. Ich miejsce zajął aksamitny żel, oraz płynny koncentrat światła, wykorzystujący osiągnięcia najnowszych technologii. Warto wspomnieć, iż inspiracją do powstania kosmetyku był rozświetlacz, wynaleziony w latach 90 ubiegłego wieku.
Le Teint Touche Eclat ma za zadanie sprawić, by twarz wyglądała naturalnie przy jednoczesnym zamaskowaniu niedoskonałości i wyrównaniu koloru cery. Spośród 9 odcieni możemy dobrać podkład dopasowany do naszej karnacji i tonacji skóry. Zadanie to ułatwia selekcjoner odcieni, który znajdziemy na stronie YSL.
Do promocji produktu zatrudniono cenione w sieci blogerki , które na własnej skórze prezentują efekt przemienienia cienia w światło, dzięki któremu skóra zachwyca promiennym blaskiem. Twórcom kosmetyku przyświecała pewna szczytna idea. Zależało im bowiem na produkcie, który bez względu na wiek, rasę kobiety wydobędzie z niej piękno i wpisze się w trend ,,easy chic”. Gładki, połyskliwy i zarazem wyróżniający się lekkością podkład umożliwia eksperymentowanie z warstwami bez obawy o to, że pozatyka pory lub sprawi, że twarz nabierze teatralnego wyglądu. Dzięki niemu możemy również poprawić kontur twarzy.
Efekt rozświetlenia osiągnie swoje apogeum, gdy dodatkowo zadbamy o skórę wokół oczu i ograniczymy użycie matującego pudru wyłącznie do strefy T.