Peeling cukrowy Miraculum – opinia

10 kwietnia 2012, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Miraculum La Rose – Różany peeling cukrowy do ciała z płatkami róż

Firma Miraculum do tej pory kojarzyła mi się głównie z kremem Pani Walewska (możecie go kojarzyć, bądź nie, ale marka Pani Walewska powstała w 1971r. i była hitem w okresie PRLu). No i przy okazji przez 1,5 roku pracowałam tuż obok siedziby Miraculum w Krakowie. Sam produkt zapakowany jest w przykuwający wzrok o dziwo plastikowy słoiczek na wzór takich, w które to pakuje się np. konfitury – z gumką recepturką i metalowym mechanizmem służącym do otwierania wokół. Nie powiem – bardzo zachęcające i zapewniające hermetyczność. Przy czym plastik jest wyjątkowo odporny na uderzenia (przypominam, paczka dotarła do mnie w stanie nienaruszonym via Poczta Polska). Na wieczku został nadrukowany metodą flexo (oho, błysnęłam teraz wiedzą, ale pracowałam w drukarni :D) monogram Miraculum – litera M i róża jako symbol linii produktów La Rosa. Ogółem opakowanie bardzo miłe dla oka, chociaż plastikowe ;) No i pojemność to także 200ml.

Co o produkcie pisze producent?

Peeling cukrowy do ciała z naturalnymi cząsteczkami peelingującymi – kryształkami cukru, już podczas pierwszej aplikacji błyskawicznie likwiduje szorstkość, usuwa martwe komórki naskórka pozostawiając skórę gładką, jędrną i elastyczną. Płatki róży i olejek różany wygładzają, regenerują i odprężają zmęczoną skórę. Phytofleur French Rose (składnik pochodzący z upraw ekologicznych) – kompleks składników o silnym działaniu przeciwstarzeniowym, hamuje aktywność wolnych rodników. Olej arganowy – intensywnie nawilża, regeneruje płaszcz lipidowy naskórka i chroni przed przesuszeniem skóry. Peeling uwodzi pięknym różanym zapachem, cudownie odpręża i wprowadza w dobry nastrój.

Co o nim myślę ja?

Zacznę znowu od zapachu. Tym razem z przyjemnością wpakowałam nos do słoika. Chociaż nieszczególnie przepadam za różanym zapachem w kosmetykach (wyjątkiem są perfumy Chloe) to zapach peelingu bardzo przypadł mi do gustu. Jest delikatny, nienachalny, ale wyczuwalny. Zapach ten pozostaje potem na skórze jeszcze przez jakiś czas. Konsystencję ma bardziej kremową (odcień bladego różu) niż peeling z Organique, a i cząsteczki cukru są o wiele mniejsze, chociaż też troszkę dłużej „trą” skórę zanim się rozpuszczą. Peeling bardzo dobrze złuszcza skórę zostawiając ją gładką, bez podrażnień. Film, który pozostawia po sobie na skórze jest nieporównywalnie mniejszy niż w przypadku peelingu z Organique, wręcz znikomy, więc balsam po kąpieli absolutnie wskazany. Dlatego też jestem nieco rozczarowana. No i jest dużo mniej wydajny… Użyłam go raptem raz i 1/4 opakowania już ubyła… A wcale nie przesadzam z jego ilością i peelinguję również tylko łydki, uda, pośladki i okolice lędźwi. Peeling faktycznie ma w sobie zmielone płatki róż, ale czy mają one jakieś konkretne znaczenie przy aplikacji trudno mi powiedzieć. Ja pod palcami czuję głównie cukier. Sama aplikacja jest bezproblemowa podobnie jak i nabranie produktu palcami. W aspekcie zdzierającym działa tak samo, a może i nawet nieco lepiej (przez dłuższy czas rozpuszczania się cukru) od peelingu Organique. Cenowo jest również tańszy od Organique, bo kosztuje około 30zł za 200ml. Ale przy swojej wydajności sądzę, że lepiej zainwestować w peeling Organique.

Cena: ok. 30zł/200ml
Moja ocena: 8/10

Testowała:

Marta – Rocznik 1988, studentka nie wizażu. Niepokorna dusza i niepoprawna optymistka. Zafascynowana kolorami i możliwościami. Z objawami zaawansowanego zakupoholizmu. Perfekcyjna perfekcjonistka, ale z wiecznym bałaganem w głowie i nie tylko. Kreatywna dusza, która nieznanego się nie boi. Prowadzę bloga o tematyce urodowej i kosmetycznej.
Prowadzi bloga: http://trustmyself-make-up.blogspot.com

Zobacz również:

  1. Wszystkie testy blogerek
  2. Baza blogerek i testerek – dołącz do nas!
  3. Kosmetyki, które testujemy obecnie