Oskar Bachoń i „Tinder”

31 marca 2016, dodał: Malwina
Artykuł zewnętrzny

Przedstawiamy Wam kolejne opowiadanie Oskara Bachonia pt. „Tinder”, które sami nazwaliśmy cyklem „Na fotelu u fryzjera…”. Zachęcamy do lektury!

– Wiesz Oskar, bycie kobietą współczesną to straszna kasa. Tyle pieniędzy zabiera.

Byłem skupiony na własnych myślach. Ale Malwiny wypowiedź jakoś przełączyła mnie w damski tryb myślenia. Nie mogłem pojąć, jak można łączyć kobiecość z kasą. Kobiecość albo się w sobie odkrywa, albo jest schowana. I kasa ma tu niewiele do zrobienia. Tak mi się przynajmniej wydawało.

– Fitnesy, hybrydy na paznokciach, sukieniunia, sztuczne rzęsy – wiesz ile to czasu i pieniędzy kosztuje? Zapożyczam się, żeby koleś nie myślał, że na jego kasę lecę. Się go złapie, to się długi spłaci. Ale co kolejnego poznaję, to widzę, że się zakręca na moim punkcie, zachwyca tymi kilometrowymi rzęsami, w dekolt sukieniuni tęsknie wzrokiem nurkuje. Tylko jakoś do mojej wrażliwości zanurkować mu się nie chce.

– Stara, to po co to robisz?

– Bo chłopa chcę znaleźć. A chłop to już nie sienkiewiczowski romantyk, co poleci na naturę. Ja mu tę naturę muszę nieco podprowadzić gdzieniegdzie. Chociaż powiem Ci, że mi się tęskni za tym, że wstaje taka niezrobiona, a on mnie przytula, mówi: skarbie, zrobiłem Ci kanapeczki, a potem leżymy pod kocykiem i pół dnia filmy oglądamy. Tak byłoby prościej. Ale nie jest. Więc muszę kolejne warstwy fluidu nakładać. I bieliznę modelującą za jakąś chorą kasę.

– A co by było, gdybyś tego nie zrobiła?

– No jak co? Do innej pójdzie. Chłopy jak owce za czerwonymi paznokciami ślepo podążają. Kurde jakby się nie dało tak normalnie, żeby po prostu z facetem pogadać, żeby mnie na spacer wziął, a nie tylko do łóżka, żeby zobaczył moją wrażliwość.

– Nie chcę się mądrzyć, ale może najpierw Ty byś w nim jakoś człowieka zobaczyła, a nie półkretyna idącego za wołaniem na puszczy własnego pożądania?

– Wiesz, jakby było co zobaczyć, to bym zobaczyła. Ale co się z jakimś umawiam, to tylko potwierdza moją tezę.

– Malwina, a właściwie to gdzie ty tych facetów poznajesz?

– No jak to gdzie? Na Tinderze.