Obowiązek czy pokusa – jak organizować swój czas
Obowiązki zawodowe, zakupy, wysprzątanie domu, przygotowanie obiadu, odczekanie w kolejce w banku, a do tego jeszcze czas na relaks w wannie pełnej piany… I to wszystko w ciągu jednej doby. Niemożliwe? A jednak!
Wszyscy miewamy takie dni, kiedy obowiązków jest nadmiar, plany nie wypalają, terminy gonią, a nas ogarnia coraz większa nerwówka. Jak nad tym zapanować? Wystarczy posiąść umiejętność właściwego zarządzania swoim kapitałem czasowym.
Kluczem jest tu podział zadań do wykonania w taki sposób, by nie kumulowały się w jednym dniu. Jeśli masz tydzień na sporządzenie trzech raportów, zabierz się do pracy od razu i przeznacz po dwa dni na każdy. Dzięki temu unikniesz mało komfortowej sytuacji, kiedy tuż przed deadlinem wciąż będziesz mieć przed sobą masę pracy.
Podstawowa zasada gospodarowania czasem to racjonalne planowanie adekwatne do możliwości. Listę obowiązków najlepiej rozpocząć od tego, co wydaje nam się najbardziej uciążliwe bądź do czego mamy największą awersję. Kiedy już się z tym uporamy, zabierzmy się dla równowagi za coś lżejszego. Ustalmy sobie termin rozpoczęcia czynności wraz z szacunkowym czasem jej trwania i trzymajmy się konsekwentnie tego założenia.
Z początku może być to trudne, zwłaszcza jeśli wokół piętrzyć się będą pokusy albo inne nieprzewidziane obowiązki, ale z czasem dojdziemy do wprawy. Jeśli już zabieramy się za jakieś zadanie, realizujmy je do końca i poświęcajmy uwagę tylko jemu. Jeśli rozpoczniemy równolegle więcej czynności, efektem będzie jeszcze większy chaos, a żadna nie zostanie wykonana poprawnie. Wyjątkiem są czynności komplementarne, np. zapłacenie rachunków w drodze z pracy. Planując poważniejsze zadania, weźmy pod uwagę to, kiedy nasz organizm jest najbardziej wydajny. Większość z nas to albo ranne ptaszki albo aktywne wieczorami sowy.
Określmy do której grupy należymy, bo np. intensywna praca umysłowa z rana, podczas gdy marzymy tylko o ciepłym łóżku, mija się z celem. Pamiętajmy też, by co jakiś czas pozwolić sobie na relaksująca przerwę i zrobienie czegoś tylko dla siebie, choćby miał to być zaledwie kwadrans przy książce i dobrej herbacie.