Naturalne kremy do rąk Figs&Rouge Mocha Orange – opinia
W portfolio Figs&Rouge są 3 kremy do rąk, wszystkie do nabycia w sklepie z kosmetykami naturalnymi i ekologicznymi www.lavendic.pl:
- COCOROSE
- CHERRY BLOSSOM
- MOCHA ORANGE
Próbowałam wszystkich trzech i… the winner is… MOCHA ORANGE. Podstawowe składy, konsystencja (i działanie) są takie same, acz różnią się opakowaniem (choć przyznaję – wszystkie bajeczne, nie mam faworyta) i zapachem.
Cocorose to zapach różany (średnio intensywny, przyjemny), cherry wiśniowy (bardzo subtelny, wiśnia jest ledwo wyczuwalna) a Mocha Orange to oczywiście pomarańcza (kawy tam nie wyczuwam, ale w Cocorose kokosów także nie ma, to chyba takie wabiące, glam nazwy:-)– delikatnie wyczuwalny, nie nachalny.
Nieco o F&R – zwariowana, brytyjska marka, rozsławiła się ofertą niepowtarzalnych naturalnych balsamów do ust w puzderku. Proponuje naturalne produkty wielozadaniowe do pielęgnacji skóry, ust i dłoni. Balsamy do ust Figs&Rouge to ulubieńcy gwiazd – ich wielbicielką jest Emma Watson czy supermodelka Lizzy Jagger. Figs & Rouge nie testuje kosmetyków na zwierzętach, kosmetyki są certyfikowane przez Soil Association.
Opakowanie:
Jak już wspomniałam – niezwykle piękne i stylowe, zaryzykowałabym stwierdzenie, że ociera się o sztukę użytkową – rytmiczny wzór bąbelkowych zegarów, trochę jak z obrazu Dali.
Piękno to jedno, praktyka drugie. Opakowanie jest plastikowe, ale bardzo giętkie, można wycisnąć krem do ostatniej kropli. Genialny, oldschoolowy korek-nakrętka. Dotąd stawiałam na wygodę, lubiłam zamknięcia typu klik, ale przy takim rozwiązaniu otwór tubki zawsze był umazany kremem – trochę niechlujne. Tu: pełna estetyka stosowania, żadnych pozostałości kremu wokół.
Opakowanie Mocha Orange to ozdoba torebki. Ozdoba biurka. Przykuwacz wzroku pań siedzacych ze mną w korku w samochodach obok.
Właśnie – kiedy najczęściej kremujecie dłonie? Bo ja właśnie w samochodzie, stojąc w korku w drodze do pracy. Potem kilka razy w ciągu dnia. Acha, i przed pójściem spać.
Skład:
Aktywne składniki odżywcze i nawilżające wszystkich trzech kremów to masło kakaowe, ekstrakt z alg i żeńszenia właściwego, bogaty w witaminy i antyoksydanty (krem ma właściwości przeciwstarzeniowe). INCI: Aqua, Stearic Acid, Caprylic/Capric Triglyceride, Theobroma Cacao Seed Butter, Glycerine, Bis-diglyceryl Polyacyladipate-2, Cetearyl Alcohol, Phenoxyethanol, Lecithin, Ethylhexyl Methoxycinnamate, BHT, Carbomer, Triethanolamine, Xantan Gum, Parfum, Caprylyl Glycol, Ethylhexyglycerin, Citrus Aurantium Dulcis oil, Carrageenan, Algae, Chlorphenesin, Sodium Dehydracetate, Propylene Glycol, Panax Ginseng Extract, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Citric Acid, Pelargoniumgraveloens Oil, Benzyl Alcohol, Citral, Citronellol, Geraniol, Linalool, Limonene
Zapach:
Już wspominałam, nienachalny pomarańczowy. Bardzo mi odpowiada, nie lubię jak krem do rąk dominuje nad zapachem perfum a są i takie, które czuć w całym pomieszczeniu. Zapach Cherry Blossom bardzo odpowiada mojej koleżance – jest najbardziej 'kosmetyczny’:-).
Mi także podobał się Cocorose, ale ten pomarańczowy jakoś tak pozytywnie mnie nastraja.
Dla każdego coś miłego.
Konsystencja:
Nietłusta, dość rzadka, przypomina raczej balsam do ciała.
Wydajność:
Dla mnie wydajny – starcza na 1,5 miesiąca przy stosowaniu 4-5 razy na dzień.
Forma opakowania sprawia, że wyciskamy go do końca (nie ma mowy o przecinaniu opakowania, wydłubywaniu itp.
:-)
Działanie:
I tu czary i magia. Krem wchłania się (paruje chyba:-), dokładnie z zegarkiem w ręku po 30 sekundach po aplikacji. To jest krem dla mnie! Mój Mąż już nie narzeka, że zatłuściłam kierownicę w samochodzie. Nie ma wycierania dłoni w chusteczkę. Tego kremu po 30 sekundach po prostu nie ma. Tzn. jest – w naskórku. A dłonie są gładkie i świeże. Dla mnie bomba.
Cena:
39zł. To chyba dużo jak na krem do rąk, bo zwykle płaciłam jakieś 8-10zł.
Tylko co dostajemy za 39 zł? Genialny i piękny produkt.
Policzyłam wszystkie krem do rąk, które mam ze starych zapasów – 3 w łazience – tubka mała i większa i pompka, 2 w samochodzie: 1 w schowku z przodu, drugi z tyłu. Żaden z pięciu nie zużyty nawet do połowy, po prostu mi się nudzą, za 8 zł nie żal wrzucić kolejny do koszyka na zakupach, tyle, że żaden nie nawilża super, wszystkie się kleją, niektóre zbyt intensywnie pachną. Otworki trzeba czyścić, bo zaraz są umazane. Czyli razem jakieś 32-40zł i pewnie wszystkie wyrzucę za jakiś czas. Czyli 39zł za dobry krem, który zużyję do cna to chyba rozsądny wydatek.
Ogólna ocena i czy do niego wrócę?
Cały czas wracam do Mocha Orange, to już trzecie opakowanie:-). Na tym koniec, więcej wychwalać nie będę, po co się powtarzać?
Do nabycia w sklepie internetowym z kosmetykami naturalnymi www.lavendic.pl
Więcej recenzji kosmetyków naturalnych na blogu na stronie sklepu http://lavendic.pl/module/stblog/default.