Micelarny płyn do demakijaży kontra mleczko czyli Bourjois kontra Eveline

13 maja 2013, dodał: Redakcja
Artykuł zewnętrzny

Micel vs. Mleczko – czyli Bourjois kontra Eveline

Nigdy nie ukrywałam, że nie specjalnie przepadam za mleczkami do demakijażu. Kojarzyły mi się głównie z rozmazanym po całej twarzy tuszem, piekącymi i zamglonymi oczami, generalnie nic fajnego. Od dawna w wieczornym demakijażu towarzyszyły mi więc micele, różne – jedne gorsze, drugie lepsze – ale jednak micele. W stronę mleczek nawet nie spoglądałam i pewnie nadal tak by było, gdyby nie emulsja którą otrzymałam do testów od Eveline.
 
Zobaczmy zatem jak wypada w porównaniu z jednym z bardziej osławionych micelów.
Muszę jeszcze wspomnieć kilka słów o moim demakijażupłynu micelarnego (opcjonalnie mleczka), używam tylko i wyłącznie do demakijażu oczu. Resztę makijażu usuwam żelem/pianką do mycia twarzy i gąbeczką Calypso. Zatem głównie pod kątem delikatności dla oczu będę oceniała oba produkty.
                          Najpierw przyjrzymy się słynnemu Burżujowi:                        
                                                        Od producenta:                                               
Woda micelarna pozwala na zmycie makijażu bardziej skutecznie i bardziej kompletnie niż za pomocą klasycznych produktów do demakijażu, pozostawiając skórę lekką i delikatną.
Dzięki swojej formule bogatej w micele, czyli neutralne dla skóry cząsteczki oczyszczające, które łączą się z kurzem i zanieczyszczeniami, idealnie oczyszczając skórę, woda micelarna Bourjois zmywa makijaż juz za pierwszym pociągnięciem wacika.
Ekstrakt z lilii wodnej, o właściwościach kojących i nawilżających, pozostawia uczucie komfortu na skórze.
Woda micelarana nie zawiera alkoholu, jest hypoalergiczna i bezzapachu, nie powoduje podrażnień.

 

                                                            Skład:                                                           

 

                                                         Moja opinia:                                                    
Buteleczka 250 ml, zamykana na pstryczek z charakterystycznym dla Burżuja dzyndzelkiem na górze. Otwór „wylotowy” jest taki akurat – ani za duży, ani za mały. Dodatkowym plusem jest przezroczystość opakowania, dzięki czemu na bieżąco możemy kontrolować zużycie.
Płyn jest bezzapachowy, a przynajmniej ja nie wyczuwam w nim żadnego zapachu.
Przyznam, że po lekturze tylu ochów i achów spodziewałam się po nim nie wiadomo czego, przez co po pierwszym użyciu byłam lekko skonsternowana – teraz już wiem, że zupełnie niepotrzebnie. Ten płyn po prostu robi to, co ma robić i radzi sobie z tym bardzo dobrze – krótka piłka.
Bardzo delikatny dla oczu, nawet nadmiar produktu ich nie podrażnia. Nie pojawia się pieczenie, swędzenie, czy jakikolwiek dyskomfort. Z demakijażem radzi sobie świetnie, bezproblemowo zmywa tusz, eyeliner, kreski zrobione na Duraline, cienie na bazie. Jednak muszę zaznaczyć, że nie używam produktów wodoodpornych, więc nie wiem jak poradziłby sobie z takowymi.
 Po zmyciu make-upu nie pozostawia po sobie żadnego nieprzyjemnego filmu, okolice oka są lekko nawilżone.
Test na dłoni:
Jedno przetarcie:
Drugie przetarcie:
Po dwóch przetarciach dłoń jest niemal idealnie czysta.
Podsumowując: bardzo się z nim polubiłam i myślę, że będzie u mnie częstym gościem.
Cena: ok. 10 -12 zł
Moja ocena: 4,5/5
                     Na tapetę bierzemy emulsję Eveline bioHyaluron 4D:                  
                                                       Od producenta:                                                
Delikatna emulsja do demakijażu 3w1 bioHyaluron 4D to innowacyjna formuła bogata w substancje bioaktywne, która łączy właściwości mleczka, toniku oraz płynu do demakijażu oczu. Niezwykle delikatnie i skutecznie oczyszcza skórę twarzy i oczu, doskonale usuwa nawet wodoodporny makijaż.

 

SUPER EFEKT 4D – odmłodzenie w czasie
Spektakularna redukcja ilości, długości, szerokości i głębokości zmarszczek.

 

ZAAWANSOWANE SKŁADNIKI NAJNOWSZEJ GENERACJI:
biokwas hialuronowy, roślinne komórki macierzyste, witamina E, alantoina, olej z avocado

 

bioKWAS HIALURONOWY
Potrójna dawka kwasu hialuronowego w wyjątkowym połączeniu 3 rozmiarów cząsteczek, zapewnia nowatorskie efekty odmładzające oraz działanie na powierzchni i w głębi skóry.
ROŚLINNE KOMÓRKI MACIERZYSTE – przywracają skórze biologiczną młodość
Roślinne komórki macierzyste, naturalnie pozyskiwane z odmiany jabłoni szwajcarskiej, są szeroko stosowane w kosmetologii w celu poprawy witalności i żywotności komórek macierzystych skóry. Pobudzają naturalne procesy regeneracji, dostarczają niezbędnej energii.
                                                         Moja opinia:                                                    
Zgrabna i smukła buteleczka z pompką, 245 ml pojemności. Miła dla oka szata graficzna, opakowanie samo w sobie jest dosyć konkretne (gruby plastik), co w połączeniu z brakiem przezroczystości sprawia, że ciężko ocenić zużycie – taki mały minusik.
Pompka działa bez zarzutu, sprawnie aplikując odpowiednią ilość mleczka na wacik.
Nie jest to typowe mleczko, a emulsja łącząca w sobie mleczko, tonik i płyn do demakijażu, jednak konsystencja jest typowo mleczna.
Emulsja posiada bardzo delikatny i przyjemny zapach, w żaden sposób nie drażniący. Podchodziłam do niej trochę jak pies do jeża – po raz kolejny napiszę, że zupełnie niepotrzebnie.
Okazała się bowiem bardzo przyjemna w użyciu. Delikatna formuła, nie podrażnia, ani nie „zamula” oka. Żadnej mgły, żadnego nieprzyjemnego filmu, dla mnie rewelacja. Nawet jeśli troszkę produktu dostanie się do oka, to nic się nie dzieje, nie piecze, nie łzawi, więc pod tym kątem jest zupełnie bezpieczna.
Ze zmywaniem make-upu radzi sobie bardzo dobrze, choć nieco gorzej niż wcześniej wspomniany Burżuj. Pozostawia po sobie lekko tłustą warstewkę, jednak nie zaliczam tego do minusów. Wydajność imponująca, używam jej niemal codzienne od ponad 2 miesięcy, a na moje oko została jeszcze połowa opakowania.
Wszystkie właściwości, o których zapewnia producent, takie jak odmłodzenie, wygładzenie zmarszczek, ciężko mi ocenić, gdyż tak jak wspomniałam na początku, produkty tego typu stosuję tylko do demakijażu oczu. Myślę jednak, że takie zadania powinny spełniać kremy, sera czy maseczki, a demakijaż powinien pozostać demakijażem.
Test na dłoni:
Jedno przetarcie:
Drugie przetarcie:
Po dwóch przetarciach są drobne pozostałości makijażu, jednak nadal jest to dla mnie efekt zadowalający. Po przygodzie z Emulsją Eveline troszkę przychylniejszym okiem zaczęłam spoglądać na tą formę demakijażu, jednak micele chyba zawszę będą moimi ulubieńcami.
Emulsję otrzymałam do testów od firmy Eveline za pośrednictwem portalu Uroda i Zdrowie, za co serdecznie dziękuję. Fakt ten oczywiście nie ma wpływu na moją ocenę.  
Cena: ok. 12-15 zł
 
Moja ocena: 4/5

Testowała:

Natalia – 25-cio letnia maniaczka kosmetyków, ciągle poszukująca swoich kosmetycznych ideałów :) Lubię testować nowości i dzielić się spostrzeżeniami z szerszym gronem czytelników. Prowadzenie bloga jest dla mnie miłą odskocznią, chwilą relaksu – przyjemnością :)Posiada Certyfikat RZETELNA BLOGERKA
Prowadzi bloga: http://mylittle-pleasures.blogspot.com/

A co u Was wiedzie demakijażowy prym ? Wybieracie mleczka czy micele ?