Max Czornyj:
Trauma – recenzja
Szczęście czy pech…
Czy słyszeliście o grze w szczęście???
Bezkarny psychopata zabija przypadkowe ofiary. I wszystko wstawia w ramy bestialskiej gry. On jest Mistrzem, który przestawia figury, pionki, do których sprowadza ludzi. Całkowity proces dehumanizacji obserwują tysiące, a cyfrowy zapis utrwala anihilację człowieka. Okrutne, mroczne, krwawe orgiami.
Epatacja okrucieństwa.
Wszechobecny hashtag.
I sterta zgniecionych żurawi…
Trauma to genialna, mroczna kreacja szaleńca i anatomia jego wynaturzonego scenariusza gry w szczęście. Jednocześnie to kolejne spotkanie z „przyjacielem” komisarzem Erykiem Deryłą, który jednak stał się jakby bardziej rozdrażniony, poraniony, zdecydowanie bardziej zgorzkniały. Wybitnym kontrastem, który przynosi powiew nowości jest wprowadzenie do śledztwa podkomisarz Tamary Haler i jej niebanalnej inteligencji. Lublin ponownie staje się podestem wieloaktowych brutalnych zabójstw. Nie ma jednak zbrodni doskonałych…
Rollercoaster brutalizmu. Autor zdecydowanie nie oszczędza czytelnika. Atakuje najdrobniejszymi detalami. A jednocześnie zachwyca lekkością pióra, naturalistyczną logiką i niebanalnym, oryginalnym stylem. Wciąga w sidła niebezpiecznej gry, a jednocześnie literackiej rozrywki na wysokim poziomie.
Kryminał mocny, porażający i trudny. Diabelsko makabryczny. I oczywiście perfidnie przewrotny. Kuriozalnie jednak, zjada się go z apetytem niczym wyśmienity aperitif. Aż do ostatniej kropki.
Apogeum znieczulicy.
Oraz słuszna sprawa…
Bez wątpienia znakomicie. Chociaż pozostał we mnie pewien niedosyt i wahanie, jakby podobna historia już wcześniej, gdzieś się wydarzyła…
Polecam, z wyjątkową premedytacją ;)
Wydawnictwo FILIA